Strona poświęcona Elizabeth Gaskell

wtorek, 4 listopada 2025

Cichy bohater (The Sexton's Hero) - amatorskie tłumaczenie - część 4

 Cała moja rodzina mieszkała po tej stronie zatoki, powyżej Kellet. Jane (to ta, która leży pochowana przy tamtym białym krzewie róży) miała wyjść za mąż, i nic nie mogło jej przekonać, byśmy Letty i ja nie mogli przyjechać na jej wesele; wszystkie moje siostry kochały Letty - miała w sobie coś ujmującego. Letty nie chciała zostawiać dziecka, a ja z kolei nie chciałem, żeby je zabierała: więc po rozmowie ustaliliśmy, że zostawimy je na popołudnie u matki Letty. Widziałem, że serce jej się ściskało - nigdy wcześniej go nie zostawiła, i zdawała się obawiać wszelkiego zła, nawet tego, że Francuzi przyjdą i je porwą.

Tak więc pożyczyliśmy bryczkę i zaprzęgliśmy moją starą siwą klacz, tę samą, którą używałem do wozu, i ruszyliśmy jak królewscy goście przez piaski około trzeciej po południu - bo wiecie, przypływ był około dwunastej, a musieliśmy tam dotrzeć i wrócić przy tej samej fali, bo Letty nie mogła zostawić dziecka na długo. To było wesołe popołudnie, naprawdę - ostatni raz, kiedy widziałem Letty śmiejącą się z całego serca; i, prawdę mówiąc, ostatni raz, kiedy sam śmiałem się tak szczerze.

Najpóźniejszy czas na przeprawę przypadał około dziewiątej wieczorem, a my spóźniliśmy się z wyjazdem. Zegary źle chodziły; a jeszcze musieliśmy gonić świniaka, którego ojciec dał Letty, żeby zabrała go do domu - w końcu go złapaliśmy, ale piszczał i piszczał z tyłu bryczki, a my się śmialiśmy, i oni się śmiali; i w środku całej tej wesołości słońce zaszło, co trochę nas otrzeźwiło, bo wtedy wiedzieliśmy, która godzina.

Smagnąłem starą klacz, ale była dużo bardziej zmęczona niż rano, i nie chciała iść szybko ani pod górę, ani z górki - a między Kellet a brzegiem jest ich niemało. Na piaskach było jeszcze gorzej. Były bardzo ciężkie, bo po deszczach spłynęła świeża woda. Panie! Jakże smagałem biedną klacz, żeby wykorzystać resztki czerwonego zachodzącego światła.

Może nie znacie tych piasków, panowie. Od strony Bolton, skąd ruszyliśmy, jest ponad sześć mil do Cart-lane, i dwie cieki wodne do przekroczenia, nie wspominając o dziurach i ruchomych piaskach. Przy drugim cieku czeka przewodnik, przez cały czas przeprawy od wschodu do zachodu słońca - ale przez trzy godziny przed i po przypływie go tam nie ma, rzecz jasna. Zostaje po zachodzie tylko wtedy, gdy się go wcześniej uprzedzi - inaczej nie.

Więc teraz wiecie, gdzie byliśmy tamtej strasznej nocy. Przekroczyliśmy pierwszy ciek, jakieś dwie mile, i robiło się coraz ciemniej nad nami i wokół nas, poza jedną czerwoną linią światła nad wzgórzami, gdy dotarliśmy do zagłębienia (bo choć piaski wyglądają na płaskie, jest w nich wiele wgłębień, w których traci się z oczu brzeg).

Zajęło to  więcej czasu, niż powinno, przejście przez to zagłębienie, piasek był tak grząski; a gdy znów się wynurzyliśmy, tam - wśród ciemności - była biała linia pędzącego przypływu, wdzierającego się w zatokę! Wyglądało, jakby był nie dalej niż mila od nas; a gdy wiatr wieje w górę zatoki, przypływ nadchodzi szybciej niż galopujący koń.

— Panie, ratuj nas! - powiedziałem; i zaraz pożałowałem, że to powiedziałem, bo nie chciałem przestraszyć Letty, ale ze strachu słowa wyrwały się z mojego serca. Poczułem, jak drży przy moim boku i chwyta mnie za płaszcz.

I jakby świnia (która wcześniej już się wypiszczała do ochrypnięcia) wyczuła niebezpieczeństwo, w którym wszyscy się znaleźliśmy, zaczęła znowu piszczeć — tak, że można było oszaleć. Przeklinałem ją przez zaciśnięte zęby za ten hałas; a jednak to była Boża odpowiedź na moją modlitwę, choć byłem jak ślepy grzesznik. Tak! Może się pan uśmiecha, ale Bóg potrafi działać przez rzeczy, które wydają się śmieszne - jeśli trzeba. 

W tym momencie klacz była cała w pianie, drżała i dyszała, jakby ogarnięta śmiertelnym strachem; bo choć byliśmy już na ostatnim piaszczystym wyniesieniu przed drugim ciekiem, woda zaczynała sięgać jej nóg - a ona tak zmęczona! Gdy zbliżyliśmy się do cieku, stanęła jak wryta, i żadne moje smaganie nie mogło jej ruszyć; jęknęła głośno i trzęsła się w przerażający sposób.

Letty dotąd nie powiedziała ani słowa - tylko kurczowo trzymała się mojego płaszcza. Usłyszałem, że coś mówi, i pochyliłem głowę. - „Myślę, John… myślę… że już nigdy nie zobaczę dziecka!”

A potem wydała z siebie taki krzyk - tak głośny, przenikliwy i pełen bólu! To doprowadziło mnie do szaleństwa. Wyciągnąłem nóż, by spiąć starą klacz, żeby wszystko się wreszcie rozstrzygnęło — bo woda podstępnie podchodziła już do samej osi wozu, nie mówiąc o białych falach, które nie znały litości w swoim nieustannym napływie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz