Strona poświęcona Elizabeth Gaskell

niedziela, 18 października 2015

Narcyza Żmichowska o Elizabeth Gaskell

    Zastanawiałam się często,  jak przyjmowali utwory Elizabeth Gaskell polscy pisarze. Wspomniałam już wcześniej o recenzji powieści tej angielskiej pisarki opublikowanej przez zapomnianą dziś Walerię Marrene -Morzkowską. Tymczasem w jednym z listów bardzo znanej powieściopisarki, Narcyzy Żmichowskiej pojawiło się nazwisko autorki powieści "Mary Barton" i "Północ i Południe". Oto list skierowany do Izabeli Zbiegniewskiej (tu nazywanej Elli) z 1869 roku:

List Narcyzy Żmichowskiej do Elli

14 maja 1869 roku Dębowa Góra

"[..] Ale czemu ty, Ellinko angielskich powieści nie lubisz? […] ja za niemi przepadam – widzę w nich po większej części ogromne zrozumienie rzeczywistości człowieka – od jego fizyologii do moralnych i umysłowych usposobień - widzę nieprzebraną, niewyczerpaną kopalnią spostrzeżeń, lecz spostrzeżeń, zawsze nitką zdrowego sądu i prawa przeciągniętych – jeśli w nich gra namiętności jest wytłumaczoną, uwzględnioną niekiedy – nigdy tak jak we francuzkich nie jest podniesioną do ideału – stawioną jako pryncypium – zatwierdzona uchwała izby deputowanych, większością głosów przyjęta. Prócz tego, zajmuje mnie to życie pełne, jędrne, zdrowe, zdrowej i dzielnej narodowości, rzeźwi mię ta praca historyczna, która jak oliwa przesiąka nawet fantazyjne niby poza nią dla chwilowej zabawki tworzone efemerydy – a na koniec lubię owę prawdziwość tak podobną do prawdy, że omylićby się można. […] a życie robotników, ich bezrobocia, jakich wybornych mistrzowskich obrazów Miss Gaskell dostarczyły – Mary Barton – Margueritte Hall, zdaje mi się, że na francuzkie przetłumaczone, więc jeśli po angielsku jeszcze nie umiesz, powinnaś ich w tym języku dostać – prawda, że dawniej ja sama nie miałam wyobrażenia, ile to wdzięku i prostoty francuzkie tłumaczenie im ujmuje . [..]"

Źródło:
Listy Narcyzy Żmichowskiej do rodziny i przyjaciół, Kraków: Gebethner i Wolff, t. 2, 1885, s. 435.

    Narcyza Żmichowska (1819-1876) - m.in. autorka "Poganki" (1846), jej powieści podejmowały tematykę społeczną, ukazywały bohaterów wytrwale dążących do wyznaczonego celu. Opracowała program kształcenia dziewcząt. Uważała, że wiedza potrzebna jest kobietom przede wszystkim po to, aby mogły podejmować w życiu świadome decyzje. Postulowała dwa programy kształcenia: jeden gospodarsko-praktyczny dla dziewcząt pragnących poświęcić się rodzinie i wychowaniu dzieci i drugi – naukowy dla uzdolnionych dziewcząt. Oba programy cechował nacisk na wyrobienie postawy narodowej i patriotycznej.  (wikipedia).

niedziela, 11 października 2015

O „Mary Barton” w polskiej prasie z 1956 roku

    Jak była już o tym mowa, pierwsze i jedyne (jak dotąd) wydanie powieści Elizabeth Gaskell „Mary Barton” zostało opublikowane w 1956 roku, nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego. W tymże samym roku pojawiły się recenzje tej książki.

    Grzegorz Sinko (1), profesor Uniwersytetu Warszawskiego specjalizujący się w historii literatury angielskiej był autorem recenzji opublikowanej w „Roczniku Literackim” (2).  Pochwalił przekład Krystyny Tarnawskiej, napisał o nim: „stanowi jeszcze jeden dowód jej wytrawnej umiejętności dostosowania się do rozmaitych stylów. Udało się jej doskonale zachować tok szarej prozy oryginału, rozwijającej się w długich, dygresyjnych zdaniach. Dobrze zrobiona jest XIX-wieczna staroświeckość troch inwersji, trochę form bardzo de l`époque.” Słowa uznania skierował także pod adresem Włodzimierza Lewika, który przetłumaczył „wiersze poetów czartystowskich, obficie cytowane przez panią Gaskell”.

    Druga recenzja ukazała się w czasopiśmie "Książka dla Ciebie" (rok 1956 nr 11, s. 18-19), zawierającym recenzje nowo wydawanych książek oraz tłumaczenia, a wydawanym przez Centralny Zarząd Księgarstwa (3). Autorem artykułu pt. "Nowy kłopot z klasykiem" był Krzysztof Zarzecki - tłumacz literatury pięknej z języka angielskiego.
    Na wstępie wyraził on opinię, że autorka "Mary Barton" nigdy nie należała do pierwszoplanowych klasyków prozy angielskiej, jednak uznał, że twórczość tej pisarki zasługuje na tłumaczenie. Najwyżej ocenił  powieść "Cranford". Jak zaznaczył, "z mrs. Gaskell jest ta bieda, że utwory jej dzielą się zupełnie wyraźnie na dwie odrębne kategorie. Pierwsza, do której zalicza się właśnie wydana w roku 1848 "Mary Barton"  zasłużyła sobie na pochlebne wzmianki w historii literatury swoim nowatorstwem tematycznym".
    Dodał, że "pani Gaskell pierwsza w w literaturze angielskiej pokusiła się (..) o szerokie odmalowanie robotników przemysłowych i ich konfliktu z fabrykantami. (..) Akcja tej powieści rozgrywa się w fabrycznym Manchesterze w burzliwych latach czterdziestych, latach pierwszego zorganizowanego ruchu robotniczego, tzw. czartystów. Dowód niemałej odwagi i niezależności umysłu złożyła Mrs. Gaskell już samym wyborem robotników na bohaterów swej powieści i sympatią, jaką ich obdarza. Jeszcze większą śmiałością było na wskroś realistyczne zobrazowanie warunków, w jakich ci ludzie naprawdę żyją, a nade wszystko próba zrozumienia i bezstronnego przedstawienia ideologii i działalności pierwszych związków zawodowych".
    Autor recenzji zauważył jednak, że autorka "Mary Barton" nie była osobą społecznie radykalną, ale żywiła nadzieję, że "ukazując krzywdę robotników, która popycha ich do rozpaczliwych aktów indywidualnego terroru, zdoła wzruszyć fabrykantów i skłonić ich do ustępstw. Stąd zakończenie zalecające ewangeliczną zgodę pomiędzy pracodawcami i pracownikami, opartą na wzajemnym przebaczeniu i kompromisie",
    Zarzecki, zarzucając jednocześnie Gaskell braki artystyczne, z ironią pisze o działalności społecznej autorki "Mary Barton": "filantropijne wędrówki po norach manchesterskiej nędzy, które należały do obowiązków bogobojnej małżonki pastora wystarczyły, żeby odmalować wiernie materialne warunki i problemy życiowe proletariatu, nie przyniosły natomiast obserwacji dość wnikliwych, ażeby mogły z nich powstać żywe, psychologicznie prawdziwe postacie ludzkie.".  Przypomnijmy jednak, że "Mary Barton" była to debiutancka powieść Gaskell, a do pisarstwa namówił ją mąż po tym, jak straciła dziecko. Autor recenzji stwierdza jednak dalej, że i w tej powieści widać znamiona przyszłego talentu Elizabeth Gaskell." Jego zdaniem, "zapowiada go szczególnie środkowa część książki, w której akcja rusza z kopyta i staje się niemal sensacyjna, nie pozbawiona dramatycznych konfliktów i dobrych scen. Niektóre partie są wcale ciekawe, przypominają nieco Dickensa i nawet nie tak bardzo mu ustępują".         Zarzecki skrytykował zbyt łatwe zakończenie powieści, raził go "szczęśliwy koniec okrutnych niedoli, jakie spadają na bohaterów, nieoczekiwane nawrócenia, uporczywy schemat kary dla grzeszników, a nagrody dla sprawiedliwych".  Takie rozwiązania fabuły pojawiają się jednak również w twórczości Karola Dickensa.
    Przy okazji recenzent wyraża pochlebne zdania na temat innej powieści Gaskell tj. "Cranford", Jak zauważa, "tu Mrs. Gaskell okazuje się twórczynią całej galerii świetnych portretów, szczególnie kobiecych; miejsce ckliwego sentymentalizmu i patosu "Mary Barton" zajmuje subtelna satyra, pełna  cienkiej ironii i delikatnego humoru; zamiast melodramatycznej akcji o nieprawdziwym rozwiązaniu mamy tu wnikliwy obraz życia w małym miasteczku angielskim". Wynika to z tego, zdaniem krytyka, że w tej powieści "Mrs. Gaskell przedstawia życie klasy średniej, którą doskonale znała, bo było to jej własne środowisko".

    Trzecia wzmianka ukazała się w „Kwartalniku Neofilologicznym” (rok 1956 t. 3-5 s. 271-274), wiąże się ona z recenzją książki Kathleen Tillotson pt. „Novels of the Eighteen-Forties” (Oxford 1954). Tillotson zajęła się w swej rozprawie powieściami epoki wiktoriańskiej, skupiając się na jednym dziesięcioleciu, szczytowym w dziejach rozwoju powieści angielskiej, dekadzie, w której staje się ona dominującą formą literacką. Krytyce zostały poddane cztery powieści reprezentatywne dla lat 40., w tym obok dzieł Dickensa, Thackeraya i Bronte, także „Mary Barton” Gaskell.
Jak zauważyła Irena Dobrzycka (3), autorka omówienia tej publikacji opublikowanej w "Kwartalniku Neofilologicznym": „podstawową tezą (..) całego dzieła jest twierdzenie, że powieści lat czterdziestych wykazują wielką troskę o jednolitość, zwartość kompozycyjną utworu („unity"), tak pod względem ideologicznym, jak i formalnym (,,...zarówno w powieściach opisanych, jak i w krytyce tego okresu ważną rolę odgrywała kwestia „jedności.”).  Odnosząc się do powieści Gaskell, stwierdziła: „Mary Barton zawdzięcza zwartość kompozycji dwom przede wszystkim elementom. W pierwszym rzędzie znakomitej kreacji Johna Bartona, który wbrew tytułowi powieści jest właściwym jej bohaterem, dominuje w niej, nadając akcji jednolity charakter. Świetnie odmalowany Barton jest - zdaniem K. Tillotson – nie tylko typowym przedstawicielem robotnika bojowego, czartysty, ale jednocześnie przykładem starego motywu literackiego: człowieka, w którym dobroć zamienia się w nienawiść, altruizm altruizm w mizantropię”. Jak pisze dalej Dobrzycka, „drugim elementem stanowiącym spójnię wewnętrzną utworu to życie miasta Manchester w gorących latach czterdziestych, bardzo ważny czynnik w kształtowaniu się losów i ideologii bohatera”. I dodaje: „Słuszne jest zdanie Tillotson, że pewna drobiazgowość opisów ulic, wnętrz, która dziś nuży czasem czytelnika, była niezbędna w połowie XIX wieku, kiedy okręgi przemysłowe były dla rzesz publiczności z południa, ze wsi, krainą egzotyczną, zupełnie nieznaną i każdy szczegół ze środowiska fabrycznego musiał być jasno przedstawiony, aby był zrozumiany”.


(1). Grzegorz Sinko, od rozpoczęcia kariery naukowej w 1947 roku, opublikował ponad 450 artykułów krytycznych, esejów, przekładów i recenzji.
(2). Rocznik Literacki - periodyk poświęcony twórczości literackiej, wydawany w Warszawie w latach 1933-1939, wznowiony w 1956 roku. Zawiera m.in. przegląd wydarzeń życia literackiego w Polsce, a także bibliografię i omówienia pozycji polskiej literatury pięknej oraz przekładów, pamiętnikarstwa, eseistyki, epistolografii, biografistyki, krytyki literackiej, nauki o literaturze, teatraliów, folklorystyki itp.
(3) - Centralny Zarząd Księgarstwa - organ zarządzania branżą księgarską w początkowym okresie PRL (do 1958 roku).
(4). Irena Dobrzycka (1909- 2007) – anglistka, literaturoznawczyni, profesor literatury angielskiej na Uniwersytecie Warszawskim.

niedziela, 4 października 2015

Podcastowa recenzja "Niesamowitych historii" Elizabeth Gaskell

    Zapra­szam do wysłu­cha­nia odcinka Kar­pio­wego Pod­ca­stu, w któ­rym Łukasz Skura opo­wiada o Nie­sa­mo­wi­tych histo­riach Eli­za­beth Gaskell z Biblio­teki Grozy wydaw­nic­twa C&T. 
Łukasz Skura - jak sam o sobie pisze - pożera filmy, książki, płyty.
Na autorze tej specyficznej - jak zobaczycie - recenzji największe wrażenie zrobiła zawarta w tym zbiorku "Szara dama". 


http://carpenoctem.pl/cnpodcast/kp-60-niesamowite-historie-elizabeth-gaskell/

sobota, 26 września 2015

Recenzja twórczości Gaskell w "Kłosach" z 1883 roku


        W jednym z czołowych pism kulturalnych Polski drugiej połowy XIX wieku,  ilustrowanym czasopiśmie  tygodniowym  "Kłosy", poświęconym literaturze, nauce i sztuce, wydawanym w Warszawie w latach 1865–1890 przez Franciszka Lewentala, ukazał się w lutym 1883 roku artykuł poświęcony twórczości Elizabeth Gaskell. Autor podpisany jako Nekanda (był nim dr Mścisław Edgar Trepka) omówił powieści: "Marya Barton", "Północ i Południe" i "Ruth", wspomniał także o innych utworach pani Gaskell: "Cranford", "Lady Ludlow" oraz "Kuzynka Philis". Artykuł był jednym z serii tekstów publikowanych na przestrzeni kilku lat pt. "Powieść w Anglii. Studyum literackie".

        Mścisław Edgar Trepka wysoko ocenił pisarstwo Elizabeth Gaskell, powieści „Mary Barton” i „Północ i Południe” nazwał arcydziełami. O pierwszym utworze powiedział, że to „obrazy pochwycone na uczynku, drgające życiem”, drugi uznał za „utwór doskonalszy”, jak stwierdził „przeciwieństwo dwóch Anglii oddane zostało przez panią Gaskell w sposób mistrzowski”, a „walka robotników z chlebodawcami, uosobionymi w energicznym i szorstkim p. Thorntonie, przejmuje dreszczem”. Bohaterkę tej powieści tak opisał: „promieniem słonecznym, co nagromadzoną mgłę rozwiewa, staje się urocza Małgorzata Hale, córka pastora, która z razu odpychała ze wstrętem miłość szorstkiego p. Thorntona, ale następnie, poznawszy siłę żelazną tego charakteru i niezwalczoną logikę tego umysłu, ślubuje mu wiarę i miłość. Ta delikatna i wyrafinowana kobieta staje się aniołem opiekuńczym fabrycznego grodu i wpływa na podniesienie jego moralności, oświaty i dobrobytu”. Nawiązując do zakończenia dzieła Gaskell, Nekanda stwierdził: „Po przeczytaniu tej powieści, człowiek rozumny czuje się pokrzepionym, i uznając jako nieuniknione istnienie zła, jest przynajmniéj w stanie znaléźć na nie zaradcze, łagodzące środki”. Inna powieść Elizabeth Gaskell „Ruth”, to jego zdaniem  „smutna powieść, skropiona łzami, hymn na cześć rezygnacyi, skruchy i miłosierdzia”.
         W podsumowaniu twórczości angielskiej pisarki autor uznał: „Najbardziej nas w jéj obrazach ze świata przemysłowego uderza umiarkowanie, brak efektownych deklamacyi, jednem słowem, ten zdrowy rozsądek, który nie wielu pisarzy, dotykających społecznych problematów, zachować jest w stanie”.

1. Mścisław Edgar Trepka (ur. w 1839 roku), był uczestnikiem powstania styczniowego, walczył w oddziałach Taczanowskiego. Po upadku powstania wyjechał do Szkocji, gdzie w Edynburgu wykładał na uniwersytecie. Stąd jego znajomość Anglii i angielskiej literatury. W 1895 roku została wydana jego książka „Anglia i Anglicy. Studya”. Był ekonomistą, opublikował także „Rzecz o socyalizmie” w dwóch tomach, a także „Studya ekonomiczne”. Artykuły publikowane w "Kłosach" podpisywał pseudonimem: Nekanda.

Poniżej fragment artykułu poświęcony Elizabeth Gaskell, opublikowany w czasopiśmie "Kłosy" w 1883 roku.
  
"POWIEŚĆ W ANGLII
STUDYUM LITERACKIE
Przez Nekandę
VII

Elżbieta Gaskell [...]

Z wyjątkiem może sztuk plastycznych, w których Anglicy stawiają dopiéro pierwsze kroki, niéma oddziału i rodzaju działalności ludzkiej, w któréjby nie tylko nie zabłysnęli oryginalnością, ale i nie okazali potęgi. Nad wszystkiemi jednak góruje przemysł fabryczny. Stanowi on cechę charakterystyczną angielskiego społeczeństwa, i znalazł naturalnie swój odblask w piśmiennictwie. W téj jego gałęzi, która jest przedmiotem naszego przeglądu, przemysł fabryczny rozpatrywany jest naturalnie nie z technicznéj ani z ekonomicznéj swojéj strony, ale z socyalnéj. Stosunki, jakie wyrodził on pomiędzy klasami społeczeństwa, pomiędzy robotnikami a chlebodawcami, natchnęły wielu angielskich powieściopisarzy i zrodziły niejeden utwór, którego znaczenie jest większe, aniżeli czysto belletrystyczne. 
W rzędzie tych powieściopisarzy najznakomitsze miejsce zajmuje kobieta, pani Elżbieta Gaskell. Była ona żoną pastora w Manchesteru, i miłosierne obowiązki zbliżyły ją do klasy robotniczéj. Nie byłaby może nigdy jéj przyszła myśl chwycenia za pióro, gdyby, po stracie ukochanego dziecka, czarna melancholia, w którą popadła, nie znalazła za poradą doktora ulgi w zajęciu umysłowem. Tak powstała Marya Barton, ta powieść, która wywarła wśród społeczeństwa angielskiego piorunujące wrażenie. Pani G. napisała w epoce pomiędzy 1849 r. a 1865 (rokiem swej śmierci), kilkanaście powieściowych utworów, z których piérwszy, Marya Barton, i drugi, napisany na tém samem tlé, North and South, są jéj arcydziełami. Społeczne i literackie ich znaczenie jest wielkie.
W Maryi Barton pani Gaskell opowiada cierpienia klasy roboczej, pracującej w fabrykach; nie można tam znaleźć najmniejszego śladu czczéj deklamacyi i systematu apriorystycznego: obrazy pochwycone na uczynku, drgające życiem, snują się przed oczyma widza, niby mary cmentarne. Nie znamy smutniejszéj, boleśniejszéj epopei nad tę historyą klasy roboczéj. Ubóztwo, ciemnota, przesądy, uprzedzenia, idee fałszywe z jednej strony, a z drugiéj choroby,  epidemie, skrofuły (1), anemia, pijaństwo, prostytucya - co za żałobna symfonia ! Jako nuta psychologiczna, gniew, oburzenie, zaciętość proletaryatu, jego gorycz, jego zawiść nieprzejednana względem bogatych i dostatnich, a w pośród szerokich kół tych zamożnych – obojętność, apatya, nieświadomość aspiracyi, jakie tętnią w dole. Dwie klasy społeczne, w ciągłéj i bezpośredniéj zależności jedna od drugiej, nie tylko że się nie zbliżają do siebie i nie starają się porozumiéć, ale wznoszą między sobą niezwalczone przeszkody. Jako postulat moralny, który z téj anormalnej sytuacyi wypływa, jest upadek moralności, rozprzężenie obyczajów i rozbrat społeczny.
Niéma w powieści pani Gaskell bohaterów; jedna smętna nuta, jedna żałobna osłona rozciąga się nad tym światem roboczym. Jest to, jak powiedział ktoś słusznie, ożywiona statystyka nędzy. Jak w tkaninie dalekiego wschodu, ze wszystkich kolorów jaskrawych wyradza się harmonijny koloryt, tak z tego aglomeratu analitycznych szczegółów staje przed oczyma ducha jasny, dokładny obraz niższych warstw społecznych Anglii. Autor francuzki wyciągnąłby z takiego studyum ogólno-ludzkie teorye i wywołałby protestacye gorączkowe; pisarz angielski z objektywnym spokojem ogranicza się do skreślenia obrazu, o ile można dokładnego, w przekonaniu, że dość jest zebrać materyały bez syntetycznego ich uporządkowania, i że praktyczne rezultaty wyciągnie z nich każdy, kto patrzéć, kto sądzić, kto działać umié. Nie jest to szereg perypetyi, wypadków, zawiklań i intryg, ale po prostu szereg obrazów. Żadnéj obłudnéj maski na konwencyonalnych postaciach; prawda surowa, język szorstki, często grubijański, gdy jest na ustach smutnych bohaterów tego podziemnego świata.
Powieść wywołała, jak powiedzieliśmy wyżéj, potężne wrażenie w Anglii. Widocznie było to dopiéro zebranie materyałów do obrazu dodatniego. Ta rzewna nuta sympatyi do sponiewieranych i upośledzonych, która drgała w Maryi Barton, powinna była skrystalizować się w innéj, dodatniéj pracy, gdzie, obok wyjaśnienia złych stron. obnażenia ran, mieliśmy prawo spodziewać się wskazania środków zaradczych, nie z ekonomicznych może, ale przynajmniéj psychicznych. Zadaniu temu odpowiedziała druga powieść pani Gaskell, p. t.: Północ i Południe.
Pod wszystkiemi względami jest to utwór doskonalszy. Obok tendencyi socyalnéj, która stanowi oryginalność talentu autorki, znajdujemy tu charakterystykę osób i kraju. Południowa Anglia staje tu w dosadném przeciwieństwie z północną. Na południu panuje jeszcze arystokracya i duchowieństwo; wielka własność nadaje wyższym klasom społeczeństwa przewagę towarzyską; wykształcenie umysłowe, związki codzienne ze stałym lądem, elegancya, wyrafinowany smak, wpływ sztuk pięknych, duch parlamentarnych przywilejów: oto cechy wybitne staréj typowej Anglii Normanów. Saxońska północ za to pozbawiona jest powabu i wdzięku w zimnym, surowym i mglistym jéj klimacie wzniosły się gęste miasta fabryczne, gdzie jak w mrowisku bez przerwy pracuje Cyklopowa ludność. Nieposkromiona, surowa, energiczna demokracya, homínes novi, zaprzęgli się do pracy, do życiowego boju i przeciwieństwo pomiędzy dwiema warstwami społecznymi jest tu jawne, nieosłonione żadnemi formami łagodnemi i obyczajowemi, żadną miękkością i i żadnym idealizmem. Religia nawet rozpadła się na nieskończoną ilość sekt, i każdy z tych zaciętych pracowników, jeżeli uważa za właściwe należeć do jakiego stowarzyszenia religijnego, wybiera sobie to, które opiniom jego jest najodpowiedniejsze.  
        To przeciwieństwo dwóch Anglii oddane zostało przez panią Gaskell w sposób mistrzowski. Jako węzeł powieściowy, dwa te światy zbliżający do siebie, wybrała rodzinę arystokratycznego pastora Hale,  który opuszcza wykwintną rezydencyą w Hampshire i przenosi się do demokratycznego fabrycznego miasta Miltonu na północy. Nigdy świat roboczy nie był odmalowany w dosadniejszych rysach, jak na stronicach téj powieści. Są tam sceny epiczne. Walka robotników z chlebodawcami, uosobionymi w energicznym i szorstkim p. Thorntonie, przejmuje dreszczem. Bunt robotników, bezrobocie, zawieszenie pracy, oblężenie fabryki i dzikie wybryki rozpasanéj tłuszczy, są zrozumiałe dla każdego, kto czyta analizę psychologiczną pani Gaskell. Twarda i nieugięta natura p. Thorntona, zamiast złamać ducha oporu tych wyzwolonych Spartakusów trzęsących swemi kajdanami, podsyca ich tylko i podżega. Braknie tym żywiołom poswarzonym moralnego węzła, braknie serdecznego ciepła, któreby im natychmiastową ulgę przyniosło i na gruntowną zmianę ich losu wpłynęło. Tym promieniem słonecznym, co nagromadzoną mgłę rozwiewa, staje się urocza Małgorzata Hale, córka pastora, która z razu odpychała ze wstrętem miłość szorstkiego p. Thorntona, ale następnie, poznawszy siłę żelazną tego charakteru i niezwalczoną logikę tego umysłu, ślubuje mu wiarę i miłość. Ta delikatna i wyrafinowana kobieta staje się aniołem opiekuńczym fabrycznego grodu i wpływa na podniesienie
jego moralności, oświaty i dobrobytu.
Bez wahania zaliczamy North and South do najznakomitszych powieściowych utworów współczesnego piśmiennictwa. Niéma tam śladu płaczliwego, chorobliwego sentymentalizmu; przez analizę i rozumne ocenienie społecznych czynników, dobro, poświęcenie, światło tryumfuje. Ponad walką zażartą, której dramatyczne epizody opisane są z energią, nie zdradzającą kobiecego pióra, góruje wiara w zbawczą siłę pracy. Po przeczytaniu tej powieści, człowiek rozumny czuje się pokrzepionym, i uznając jako nieuniknione istnienie zła, jest przynajmniéj w stanie znaléźć na nie zaradcze, łagodzące środki.
Mieliśmy już sposobność oddać hołd męzkiéj sile i energii, z jaką pani Gaskell umiała spojrzéć oko w oko kwestyi robotniczéj. Jest w tém jej istotna oryginalność i jéj piętno literackie. Ale nie brakło jej innych zalet, nie brakło innych strun jéj lutni. Znajdujemy w jéj powieściowej spuściźnie tkliwą i delikatną idylę,  Kuzynkę Philis, obraz humorystyczny z małomiejskiego życia  p. t. Cranford, oraz Lady Ludlow, szkic damy ze staro-szlacheckiego świata, która powoli wyrzeka się swych uprzedzeń i przesądów i staje się filantropką postępową. Ale wyżéj ponad te nowele stawiamy jednę z piérwszych jéj powieści, Ruth. Jest to smutna powieść, skropiona łzami, hymn na cześć rezygnacyi, skruchy i miłosierdzia. Faryzeuszowstwo, tak głęboko zakorzenione w społeczeństwie angielskiem, okiełznanem przez surowy cant, jest tu napiętnowane gorącém żelazem. Bradstaw, cnotliwy i używający ogólnego szacunku filistyn, może być uważany za klasyczny typ obłudy i nieprzebłaganéj surowości dla każdego przekroczenia moralnego.  Sposób niegodziwy, w jaki się on pastwi nie tylko nad biedną pokutnicą Ruth, ale i nad miłosiernym pastorem Bensonem, który jéj dawny grzech litościwie ukrywał i odrodzenie moralne ułatwił, wycisnął łzy z oczu dwóch pokoleń i na zawsze typowym zostanie.
Rola pani Gaskell w powieściowéj literaturze angielskiej  wybitna. Dość jest powiedziéć, że są, co ją porównywują z Georgem Eliotem. Nie sądzimy, żeby się ten sąd optymistyczny mógł utrzymać, ale w każdym razie pokazuje, że pisarka to pierwszorzędna. Najbardziej nas w jéj obrazach ze świata przemysłowego uderza umiarkowanie, brak efektownych deklamacyi, jednem słowem, ten zdrowy rozsądek, który nie wielu pisarzy, dotykających społecznych problematów, zachować jest w stanie. Zazwyczaj mając na oku przeprowadzenie jakiéj reformy, wytrzebienie zła zakorzenionego, pisarze wpadają w przesadę, i zamiast znaleźć lekarstwo na chorobę, postępują raczéj jak szarlatani, chwaląc proszki ze swéj własnéj apteki. Nie paradoxa, ale axiomata, mające pozór ogólników, posuwają nas daléj na drodze postępu. [...]" (2)


(1)Skrofuły – gruźlica węzłów chłonnych, obecnie rzadko spotykana.
(2). Powieść w Anglii. Studyum Literackie, przez Nekandę w: "Kłosy. Czasopismo ilustrowane tygodniowe"Warszawa 10 (22) lutego 1883 r., nr 291, s. 115-116.


niedziela, 6 września 2015

Opuszczony dwór

Przedstawiam moje tłumaczenie opowiadania Elizabeth Gaskell. opublikowanego w 1851 roku w lipcowym numerze "Fraser`s Magazine". Był to wychodzący w latach 1830-1882 w Londynie periodyk literacki, który początkowo trzymał politycznie stronę torysów, będących wyrazicielami interesów ziemiaństwa, dworu i Kościoła. "Zapomniany dwór" (oryg. The Deserted Mansion") to historia z gatunku opowieści grozy.

------------------------------------------------------------------------------------------

"Kilka lat temu na wystawie w Akademii Królewskiej pojawił się obraz, który w sposób szczególny pobudził moją wyobraźnię: przedstawiał położone w ponurym lesie stare zniszczone domostwo, które otaczał zapuszczony ogród. Sędziwe drzewa, fosa wypełniona pokrzywą i śmieciami, połamany parkan, zielona stojąca woda, dwuspadowy dach zwieńczony wieżyczką, wielookienny, niszczejący pałac; doskonała mieszanka chaotycznej architektury.

Przejmująca cisza, duch wyjątkowej pustki złowieszczo wiszącej nad otoczeniem napełnił mnie mimowolnym smutkiem; a wyobraźnia, w związku z tą sceną, podsuwała dziwne, niesamowite historie o zupełnie innych czasach. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że na płótnie przedstawiono rzeczywiste miejsce; gdy pisałam o różnych dziełach do mojej przyjaciółki, która mieszkała na wsi, zatrzymałam się szczególnie na tym jednym obrazie, gdyż moje myśli wciąż do niego powracały. 
Kiedy potem otrzymałam list od przyjaciółki, zwróciła uwagę na to, że aczkolwiek moje fantazje były niewytłumaczalne, opierały się na fundamencie prawdy. 

Zaczęła opowiadać, że przeczytała mój list pani L... - osobie mającej ponad 80 lat, ale w doskonałej formie, która to dama opowiedziała jej o moim opuszczonym dworze i jego historii. Obraz został namalowany dla syna pani L. i historia była z nim związana. Moja przyjaciółka mi ją opowiedziała, przytaczając słowa starej damy: 
„Pięćdziesiąt lat temu dwór St Elan`s Wood uznawano za stary, chociaż był zdrowy, solidny i malowniczy. Szmaragdowa darń rozciągała się po obu stronach fosy, kwitnące kwiaty rosły na jej zacisznych zboczach; biała zasłona trzepotała w osobliwym, zakratowanym oknie, a delikatne pnącza przystrajały je z zewnątrz; tarasowe ścieżki, gęste żywopłoty z ostrokrzewu porządnie podcięte; fontanny szkliły się w słońcu, a czerwone róże płożyły się i całowały jasne wody.

Pięćdziesiąt lat temu radosny śmiech rozbrzmiewał wśród zielonej polanki i energiczne stopy deptały darń, gdyż Pan St. Elan przywiózł do domu pannę młodą, a przyjaciele i krewni spieszyli, aby złożyć mu gratulacje i skorzystać z gościnności w tym szczególnym uroczystym czasie. 
Pani St. Elan była bardzo młodą żoną, o czułym spojrzeniu, nieśmiałą istotą; jej matka zmarła, gdy córka była w okresie niemowlęctwa, a ojciec (wysokiej rangi oficer) przebywał za granicą. Pani - nazwiemy ją Sabiną - która ją wykształciła, towarzyszyła swej ukochanej uczennicy, wówczas już Pani St. Elan, w jej nowym domu. Śmierć ojca lady St. Elan i narodziny córki to wydarzenia, które spowodowały, że radość splotła się z żałobą, więc obawiano się o młodą matkę, której rekonwalescencja była nadzwyczaj trudna. Wizyty znakomitych medyków, którzy przybywali z daleka, świadczyły o ciągłych obawach o jej zdrowie, nawet gdy chora znowu zaczęła spacerować po ogrodach i wśród drzew. 
Niestety! To nie zdrowie ciała było przedmiotem obaw. Dziedziczna choroba psychiczna, która dotknęła tę rodzinę ze strony matki, chociaż uśpiona przez dwa pokolenia, znowu położyła się na niej groźnym cieniem. Nieznaczne, w istocie, były sygnały ostrzegawcze, symptomy śmiertelnego wroga, ale na tyle wyraźne, by ostrzec męża, który został zaznajomiony z faktami. Niepokojące symptomy przeminęły, lekarze przestali przyjeżdżać. Zdrowie i siła, mentalna i fizyczna, powróciły do pacjentki, a słodkie dziecię zasługiwało na słówka, których nie szczędziła matka temu „najcudowniejszemu dziecku na świecie”. 
Podczas krótkotrwałej nieobecności męża, który wyjechał w pilnych interesach, Lady St. Elan poprosiła, by Sabina dzieliła z nią pokój w nocy, pretekstem był strach i samotność; to życzenie zostało spełnione z radością, i trzy dni minęły przyjemnie. 
Następnego ranka oczekiwano powrotu Pana St. Elana. Kiedy przyjaciółka udała się na spoczynek, Sabina odsłoniła zasłony, aby spojrzeć na wspaniały krajobraz, który roztaczał się hen daleko, wszystko było skąpane w srebrnym blasku, i wkrótce zapadła w spokojny sen, ukołysana modlitwą. Nagle zbudził ją dziwny dźwięk w pokoju, towarzyszył mu zduszony, szyderczy śmiech. Sabina nie wiedziała, jak długo zapadła w tę otchłań niepamięci, ale kiedy odwróciła się, zobaczyła, skąd pochodzi ten dźwięk; można sobie wyobrazić jej przerażenie na widok Lady St. Elan, która stała przy drzwiach, ostrząc nóż na pantoflu, patrząc dziko dookoła i od czasu do czasu mamrocąc i drwiąc.

- Nie dość jeszcze ostry – jeszcze nie jest wystarczająco ostry" – powiedziała głośno, uważnie kontynuując swoje zajęcie. 
Sabina czuła instynktownie, że to nie żarty, wiedziała, że to groźna rzeczywistość, widząc szalone oczy, ton głosu – i zerwała się z łóżka, rzucając się w stronę drzwi. Były zamknięte. Lady St. Elan patrzyła przebiegle, mamrocząc:
- Myślałaś, że jestem taka głupia, prawda? Zamknęłam drzwi na dwa razy, a klucz wyrzuciłam za okno. Pewnie mogłabyś to zobaczyć w blasku zachodzącego słońca, który tak bardzo podziwiałaś - powiedziała, wskazując na otwarte skrzydło okna, położonego dość wysoko, gdyż ten pokój znajdował się na szczycie wieży, co zapewniało mu rozległy widok. Z tego zresztą powodu go wybrano, jak również ze względu na jego odosobnienie, położony był bowiem z dala od reszty domostwa.

Sabina nie miała słabych nerwów i, ponieważ cała groza sytuacji stanęła jej przed oczami, przypomniała sobie, że słyszała o niezwykłej mocy poskramiania i trzymania w ryzach szaleńców, jaką mają ludzkie oczy. Była też świadoma tego, że w pojedynku, w którym decyduje sama cielesna energia, gdyby doszło do walki z tą nieszczęśliwą damą w czasie jej ataku, jej własna siła będzie niewystarczająca i daremna. 
Sabina udawała spokojną, co było dalekie od tego, co czuła w tym trudnym momencie, i chociaż jej głos drżał, wypowiadała słowa wesoło i niedbale:
- Sądzę, że twój nóż wkrótce będzie wystarczająco ostry, Lady St. Elan, co chcesz nim zrobić?
- Co chcę nim zrobić? - przedrzeźniała ją szalona kobieta – A może powinnam, Sabino, przeciąć nim twoje gardło?
- To dziwna fantazja - powiedziała Sabina, usiłując nie krzyczeć i nie zemdleć. - Ale lepiej usiądź, ponieważ nóż nie jest dość ostry, żeby to zrobić - o, tam jest krzesło. Teraz poświęć mi uwagę, podczas gdy będziesz zajmowała się ostrzeniem; usiądę naprzeciw Ciebie, ponieważ miałam niezwykły sen i chcę, żebyś o nim posłuchała. 
Pani spojrzała złośliwie, jakby chciała powiedzieć: "Nie oszukasz mnie, nawet jeśli posłucham”. Jednak usiadła, a Sabina naprzeciwko niej.  
Zaczęła opowiadać jakieś banialuki, udając, że to wyśniła. Pani St. Elan zawsze była wrażliwa na romantyczną fikcję, było to w jej guście, i być może był to sposób na uratowanie życia Sabiny, która w czasie tej długiej i strasznej nocy nie ustawała ani na chwilę, kontynuując powtarzanie opowieści o cudach w stylu „Tysiąca i Jednej Nocy”. 
Szalona kobieta siedziała nieruchomo, z nożem w jednej ręce, a pantofelkiem w drugiej, a jej duże oczy uważnie patrzyły na opowiadającą. Och, te męczące, męczące godziny!  Wreszcie dało się słyszeć powtarzające się dźwięki i stukania w drzwi pokoju, ponieważ wzeszło poranne słońce. Sabina miała na tyle przytomności umysłu, by nie zwracać na to uwagi, ponieważ jej szalona towarzyszka ich nie zauważyła, i kontynuowała swoją śpiewną, monotonną opowieść, aż bariera pękła, drzwi zostały dość gwałtownie otwarte i Pan St. Elan, który właśnie powrócił, zaalarmowany złowieszczym szemraniem wewnątrz, przybył na ratunek w towarzystwie kilku służących. 
Gdyby Sabina tylko poruszyła się lub krzyknęła o pomoc albo wydawała się jej potrzebować - pomoc przecież była tuż obok - stać się mogło inaczej, nóż mógł zostać wbity w jej serce. Ten nóż był jednym z osobliwszych - pod względem wykonania - przedmiotów przywiezionych z zagranicy, zwykle wisiał w garderobie Pana St. Elan, więc nierozwiązaną tajemnicą pozostało przejawione w ten sposób działanie z premedytacją szalonej kobiety. 
Włosy Sabiny, które były czarne jak skrzydła kruka, kiedy udawała się na spoczynek tej strasznej nocy, zmieniły się całkowicie, kiedy obudziła się rano. 
Pani St. Elan nigdy nie wróciła do siebie po tym nagłym ataku, ale zmarła – niestety! - jak mówiły plotki, z własnej ręki – dwa lata później. Mała dziedziczka powierzona opiece przyjaciółki matki i guwernantki, stała się sierotą w młodym wieku i po ukończeniu 21 roku życia została właścicielką fortuny, posiadłości swoich przodków.

Wkrótce jednak w głowie Sabiny powstała myśl o tym, że ma obowiązek delikatnie przekazać Mary St. Elan wiedzę o jej prawdziwej sytuacji, o przeklętym fatum, które ciąży na jej rodzie. Co prawda, w jej indywidualnym przypadku może udałoby się tego uniknąć, ale z drugiej strony, było to nieuświadomione, grożące niebezpieczeństwo. Surowe zasady religijne wydawały się domagać ofiary albo samounicestwienia, żeby zapobiec możliwości utrwalenia się tej okropnej choroby.
Sabina była pewna, że jej wysoko urodzona uczennica, gdy raz pozna fakty, nie zawaha się w surowy sposób zrobić to, co powinna; według Sabiny było to gorzkim obowiązkiem, ale nie wzdragała się przed jego wykonaniem. Kiedy Mary St. Elan w spokoju odeszła do lepszego świata, przekazała w testamencie dwór i majątek ziemski Sabinie i jej następcom. Według Sabiny ten hojny dar był jednak „ceną krwi”, ponieważ tej przeklętej wiedzy nie można było przekazać. Jej zdaniem rodowe lasy i dom mogły powrócić do potomków w linii St. Elan – przeklęte w istocie i skazane na zagładę. Ten ród jednak już wygasł.

Wiele osób śmiało się z odczuć Sabiny na ten temat, nie rozumieli jej, i nawet działający w dobrej wierze pobożny lud uważał, że jej wyobrażenia szły „zbyt daleko”. Jednak ona pozostawała nieugięta i nie zgadzała się z tym, by bogactwo w ten sposób pozostawione mogło uradować jej spadkobierców. 
Tak więc po opuszczony dwór nikt się nie zgłosił, chociaż wkrótce został przeznaczony na użyteczny i dobroczynny cel - wybrany zgodnie z wolą Mary St. Elan – a właściwie, Sabiny i jej potomstwa - na schronisko dla obłąkanych – rodzaj przytułku dla ubogich upadłych kobiet ze szlachty, które z koniecznymi ograniczeniami miały odnaleźć tam ucieczkę od burz życia, nękających je - biedne dusze! - od wewnątrz i z zewnątrz.

Ale co się stało z Sabiną? I dlaczego pani synowi zależało na tym obrazie? - zapytałam przyjaciółkę starej pani L., ponieważ na tym zakończyła się opowieść tej szacownej pani. - Jeśli nikt nie zgłosił się po tę posiadłość, dlaczego pozostaje w tym stanie? 
Pani uzasadniona ciekawość powinna być zaspokojona, moja droga – odpowiedziała uprzejmie dama. - Proszę spojrzeć na moje włosy, one nie stały się białe z powodu wieku. Udałam się do łóżka pewnej nocy, mając lśniące warkocze, czarne jak skrzydła kruka, i rano odnalazłam je takimi, jakimi są obecnie.

Tak, i pomimo to! Nie dziw się pani proszę, że syn Sabiny pragnął posiadać taki obraz. Moja pielgrzymka dobiega kresu – przedłuża się nadmiernie, poza wyznaczony dla człowiek czas – ale zgodnie z brzmieniem dawno wyrażonej woli, dwór i majątek St. Elan musi pozostać takim jak teraz, aż mnie nie będzie, a zgromadzone fundusze zostaną w całości oddane na wspaniały cel dobroczynny.  
Gdyby mój syn był mniej honorowy i skrupulatny, mógłby, oczywiście, upomnieć się o tę własność po mojej śmierci, ale ze względu na pamięć matki, z niezachwianym przywiązaniem do jej zasad, powstrzyma się, z bożym błogosławieństwem, przed uleganiem pokusie. Nie jest bogatym człowiekiem, ale może spoglądać na ten pamiątkowy obraz i przekazać go przyszłym pokoleniom. I może żaden z naszych następców nie będzie żałować użytku, który zostanie z niego zrobiony, ani nie będzie pożądał tego opuszczonego dworu".

Źródła:

1.  Elizabeth Gaskell, "The Deserted Mansion" – Fraser`s Magazine (Vol. 44, lipiec 1851)

2. Ilustracja: William Britten do wiersza "The Deserted House" W. Tennysona.

piątek, 21 sierpnia 2015

Gazeta Codzienna w 1860 roku wspomina o przekładzie "Ledi Ledlou"

Kilka miesięcy temu pisałam o wydanym w 1861 roku w Petersburgu tłumaczeniu powieści Elizabeth Gaskell "Ledi Ledlou" (oryg. "My Lady Ludlow"). O tym więcej tutaj. 

Tymczasem w jednym z numerów "Gazety Codziennej" wydawanej w Warszawie (w latach 1831-1861) znalazła się wzmianka o tym powstającym właśnie przekładzie.
Autor wzmianki, podobnie jak sam tłumacz i wydawca, uważali prawdopodobnie, że to powieść Karola Dickensa. Jest to nie tylko zapowiedź wydania, ale równocześnie mała recenzja. Petersburski korespondent musiał być jednym z pierwszych czytelników powstającego przekładu. Oto tekst zamieszczony w numerze 90 z 3 kwietnia 1860 roku:


"Piszą nam z Petersburga: d. 21 Marca.
Tłumaczy się w Petersburgu z "Household Words" Dikensa, powieść pod tytułem: ledi Ledlou. Powiastka ta w niewielkich ramkach przedstawia bardzo żywy obrazek pewnej klassy społeczeństwa i pewnych przekonań z epoki przedpięćdziesięcioletniej. Obok wartości artystycznej ma ona i znaczenie utylitarne: gdyż jej typy i rysy nie wszędzie i nie zupełnie wygasły. Jak wszystkie prawie angielskie, powiastka z samych drobnych szczegółów codziennego domowego życia, układa taką skończoną całość, takie wyraziste charaktery, takie wydatne pojęcia, jakich w romansach szkoły francuzkiej (ubiegającej się, niby o śmiałe kreślenie wyskakujących indywidualności) napróżnobyśmy szukali. Treść tej powieści może mieć dla nas nawet współczesny interes. Główną w niej postacią jest stara hrabina: pobożna, cnotliwa, dobroczynna, słowem osoba nader sympatyczna. Ma ona wprawdzie parę swoich małych widzimisię, lecz któż jest bez ale; i czyje ale jest takie niewinne jak jej; z jednej strony naprzykład jest ona przekonana, że: zapach zasychających w jesieni liści truskawek, może czuć tylko człowiek pochodzący ze szlachetnej krwi; z drugiej zaś strony boi się  jak morowej zarazy ludzi z gminu umiejących czytać i pisać. Ponieważ co do tych kwestji u nas zdania są podzielone, nieźle więc będzie kiedy ta powieść zostanie przetłumaczona, i kiedy przyjaciele zacnej ledi zyskują kilka nowych silnych argumentów do ostatecznego pobicia swoich przeciwników, niewierzących w dziedziczny delikatny węch".*

Gazeta Codzienna, rok 1860, nr 90 z 22 III/8 IV 1860, s. 2.  

* Pisownia oryginalna.

Warto dodać, że z kolei w warszawskiej "Gazecie Polskiej" z 1862 roku (nr 131, 11 czerwca 1862)) w dziale: "Wiadomości księgarskie" jest wzmianka o tym, że pośród innych dzieł książkę "Ledi Ledlou" Dikkensa (sic!) można nabyć za 60 kopiejek w księgarniach Gebethnera i Wolffa w Warszawie, Zawadzkiego w Wilnie,  Idzikowskiego w Kijowie, Zaharewicza w Mohylewie, Walickiego w Mińsku, Gabryłowicza w Kownie i Goldfarba w Berdyczowie.

Aktualizacja:
Również na s. 7 "Katalogu dzieł nakładowych (lub w większej ilości nabytych) Księgarni, Składu Nut, Organów i Fortepianów Gebethnera i Wolffa w Warszawie", wydanym w 1870 roku jest wymieniona "Ledi Ledlou"  Gaskell, ponownie przypisana Dickensowi.



wtorek, 3 marca 2015

"Wyznania pana Harrisona" i "Lizzy Leigh" - kompletne tłumaczenia

Jak czytelnicy tego bloga pewnie wiedzą, kilka lat temu przetłumaczyłam na język polski dwa większe opowiadania Elizabeth Gaskell. Przypominam je dziś ponownie.

Pierwszym z nich były "Wyznania pana Harrisona" (Mr Harrison`s Confessions). Fabuła jest prosta: młody lekarz Frank Harrison przybywa z Londynu, spodziewając się małomiasteczkowego spokoju.
Tymczasem wprowadzenie młodego kawalera do towarzystwa niezamężnych dam i wdów powoduje nieprzewidziane konsekwencje. Ten zabawny utwór, będący także historią miłosną, przełożyłam i publikowałam na blogu od września do listopada 2009 roku. Warto przypomnieć, że dotąd nie ukazało się polskie wydanie tego opowiadania. Wątek zaczerpnięty z tego utworu był elementem scenariusza filmu BBC "Cranford", który niektórym z was jest pewnie znany. Dla przypomnienia analiza tego utworu (Uwaga! Zawiera spoilery!):

http://gaskellnorthsouth.blogspot.com/2009/11/wyznania-pana-harrisona-1851-analiza.html










A tu linki do rozdziałów kompletnego amatorskiego tłumaczenia "Wyznań pana Harrisona":

rozdz. 1
rozdz. 2
rozdz. 3
rozdz. 4
rozdz. 5
rozdz. 6
rozdz. 7
rozdz. 8
rozdz. 9
rozdz. 10
rozdz. 11
rozdz. 12
rozdz. 13
rozdz. 14
rozdz. 15
rozdz. 16
rozdz. 17
rozdz. 18
rozdz. 19
rozdz. 20
rozdz. 21
rozdz. 22
rozdz. 23
rozdz. 24
rozdz. 25
rozdz. 26
rozdz. 27
rozdz. 28
rozdz. 29
rozdz. 30
rozdz. 31

-------------------------------------------------------
Drugie przetłumaczone przeze mnie opowiadanie ma zupełnie innych charakter. To "Lizzie Leigh" - smutny, a nawet wzruszający utwór podejmujący ważne problemy społeczne, związane z sytuacją kobiet w XIX wieku. Piękny jest tu wizerunek matki, która nie poddaje się i nie traci nadziei na odnalezienie jedynej córki, której ojciec wcześnie się wyrzekł. Tu troszkę więcej o tym opowiadaniu:
http://gaskellnorthsouth.blogspot.com/2009/12/lizzie-leigh.html


Jak widać po datach, ten utwór tłumaczyłam na przełomie lat 2009-2010.















Oto linki do poszczególnych rozdziałów tego tłumaczenia:

rozdz. 1
cz. 1
cz. 2
cz. 3
rozdz. 2
cz. 1
cz. 2
cz. 3
cz. 4
rozdz. 3
cz. 1
cz. 2
rozdz. 4
cz. 1
cz. 2



Życzę wszystkim przyjemnej lektury! :)

wtorek, 24 lutego 2015

"Życie Charlotte Bronte"

    W czerwcu 1855 roku pastor Patrick Bronte zwrócił się do Elizabeth Gaskell, autorki "Mary Barton" oraz "Ruth" i osoby, która osobiście poznała jego córkę, z prośbą o napisanie rzetelnej biografii Charlotte w związku z licznymi niezgodnymi z prawdą informacjami, od jakich zaroiło się po jej śmierci. On i pastor Nicholls (mąż Charlotte) udostępnili pisarce domowe archiwum, w tym manuskrypty niewydanych utworów. Pani Gaskell miała także dostęp do listów panny Bronte pisanych do przyjaciółek, głównie Ellen Nussey (o czym nie wiedzieli), i to właśnie na nich w dużym stopniu oparła swoją książkę. 

    Pisarka odwiedziła także miejsca związane z bohaterką swojego dzieła, była między innymi w Brukseli i rozmawiała z Constantinem Hegerem - nauczycielem Charlotte, a jednocześnie jej wielką, niespełnioną miłością. Rozmawiała z osobami, które znały całą rodzinę - ze służbą, sąsiadami, znajomymi i przyjaciółmi. Sama  pani Gaskell była swego czasu gościem panny Bronte, miała wówczas niepowtarzalną okazję zobaczyć pisarkę w jej naturalnym środowisku. 

    Pierwsze wydanie tej książki zostało opublikowane w marcu 1857 roku, a więc dwa lata po śmierci autorki "Jane Eyre", przez wydawnictwo Smith, Elder&C. Była to pierwsza biografia sióstr Bronte, w dodatku autoryzowana przez ich ojca i to ona wpłynęła na powstanie legendy utalentowanych samotnych kobiet, które żyły w cieniu cmentarza i wrzosowisk. 

    Patrick Bronte ocenił książkę jako "w zasadzie prawdziwą", choć podkreślił, że autorka jest powieściopisarką, więc "musimy pozwolić jej na odrobinę fantazji". Gdy jednak w ślad za sukcesem biografii córki podniosły się głosy krytyczne wobec postawy jego samego jako ojca rodziny, stwierdził, że "wszystko w tej książce, co dotyczy mego postępowania względem rodziny jest albo fałszem albo przekłamaniem". Czytając "Życie Charlotte Bronte" widać wyraźnie, jak życie córek, a zwłaszcza Charlotte było podporządkowane ojcu, jego zdrowiu i zaspokajaniu jego potrzeb. Tymczasem to on przeżył wszystkie swoje dzieci. Niechętny był nawet małżeństwu swojej córki z pastorem Arthurem Nichollsem.

    W pierwszej części książki Elizabeth Gaskell w sposób niezwykle plastyczny opisuje położenie Keighley, Haworth oraz samej plebanii, w której dorastały tak niezwykłe osobowości. To fascynujący obraz, który wyłania się przed czytelnikiem. Czytając te fragmenty porównywałam opisywane przez panią Gaskell miejsca z tym, jak one wyglądają obecnie, posługując się mapami Google. Choć w polskim wydaniu tej biografii nie ma ani jednego zdjęcia, to warto sięgnąć po książkę Eryka Ostrowskiego "Charlotte Bronte i jej siostry śpiące", gdzie tych zdjęć, a zwłaszcza rysunków, jest bardzo dużo.

    Zagłębiając się w lekturę książki pani Gaskell, obserwujemy życie codzienne rodziny Bronte, widziane oczami Charlotte. Biografka opisuje szkolne lata w Cowan Bridge (ta placówka pojawia się w "Jane Eyre" pod postacią szkoły Lowood), a także u panien Wooller w Roe Head, próby podejmowania pracy jako nauczycielki (w tymże samym Roe Head) czy guwernantki, zawierane przyjaźnie, które skutkowały wzajemnymi wizytami. Autorka przytacza nawet zadania szkolne panny Bronte z czasów uczęszczania do pensji madame Heger w Brukseli, gdzie uczyła się m.in. francuskiego, wraz z uwagami nauczyciela na marginesie. Dzięki cytowanym listom poznajemy krąg jej znajomych, jej lektury i fascynacje literackie; widzimy, jak odbierała poznawanych ludzi; z kim korespondowała; gdzie wyjeżdżała; kogo odwiedzała; jak reagowała na wydarzenia. 

    Można poznać jej opinie na temat pisarzy tamtych czasów, w tym Williama Thackeraya, którego twórczość ceniła, George Sand, czy Jane Austen, o której, o dziwo, pisała (jako Currer Bell) w liście do George`a Henry`ego Lewesa (angielskiego filozofa i krytyka literackiego): 
"Nie znałem Dumy i uprzedzenia, dopóki nie zobaczyłem Pańskiej wzmianki o tej powieści, a wówczas sięgnąłem po nią. I cóż znalazłem? Precyzyjny, dagerotypowy portret pospolitej twarzy; starannie ogrodzony, dogłębnie wypielęgnowany ogród ze schludnymi rabatami i delikatnymi kwiatami; lecz żadnego wejrzenia w jasne, wyraziste oblicze, żadnej otwartej przestrzeni, żadnego świeżego powietrza, błękitnego wzgórza, pięknego potoku. Nie chciałbym żyć pośród jej dam i dżentelmenów, w ich eleganckich, lecz dusznych domach".

    To obraz powieści Jane Austen, który z pewnością kłóci się z naszymi czytelniczymi odczuciami. 
Opisane są także perypetie związane z powstającymi powieściami, przytaczana jest jej korespondencja z wydawcami. 

    Jednak wiele drażliwych kwestii jest w tej książce pominiętych. Mało dowiadujemy się na temat brata, Branwella. Jego postępowanie i charakter są wzmiankowane w postaci aluzji, które trzeba samemu odczytać. Ze względu na to, że biografia ukazała się tak szybko po śmierci pisarki, przyjaciółki Charlotte są określane jedynie inicjałami: "E" to Ellen Nussey, a "Mary" to Mary Taylor.

    „Kiedy miałam zaszczyt przyjąć propozycję napisania niniejszej biografii, pomyślałam, że szczególnie dużą trudność sprawi mi ukazanie tego, jak prawdziwie szlachetną, rzetelną i czułą kobietą była Charlotte Brontë, bez wplatania w jej życiorys zbyt dużej ilości faktów z życia jej najbliższych i najdroższych przyjaciół. Po długich rozmyślaniach na ten temat postanowiłam, iż jeżeli w ogóle mam pisać, to będę pisać rzetelnie; że nie będę niczego zatajać, jakkolwiek o niektórych rzeczach, ze względu na ich naturę, nie można mówić równie otwarcie jak o innych.”-  napisała Elizabeth Gaskell pod koniec swojej książki, niejako uprzedzając czytelnika, który mógłby poczuć się rozczarowany. I dodała:

    "Jedno z wydarzeń w jej życiu budzących najgłębsze zainteresowanie skupia się, naturalnie wokół jej małżeństwa i poprzedzających je okoliczności; lecz właśnie to wydarzenie bardziej niż wszelkie inne (..) wymaga z mojej strony delikatnego potraktowania".


    Niewiele jest tu więc także informacji na temat małżeństwa Charlotte i jej męża, pastora Nichollsa. Pani Gaskell nie było łatwo o tym pisać, bo to on dziedziczył po żonie i mógł prawdopodobnie zablokować wydanie tej książki. Ostatnie miesiące życia Charlotte zostały więc opisane zdawkowo.

    Interesujące są wzmianki dotyczące samej pani Gaskell, wizyt autorki "Jane Eyre" u niej w domu, opinie o jej książkach. Nic dziwnego, że twórczość obu pań w jakiś sposób się przenika, o czym już swego czasu pisałam - zapożyczane były nazwiska, nazwy miejscowości, a nawet pewne wątki (1).

    Gdy miała się ukazać książka Elizabeth Gaskell "Ruth", Charlotte postanowiła, o czym napisała w liście, przesunąć datę premiery swojej książki "Vilette":

    "Pan Smith proponuje zatem odroczenie wydania mojej powieści do 24 bm.; mówi, że da to Ruth pierwszeństwo w dziennikach oraz tygodnikach, a także zostawi dla niej wszystkie lutowe wydania casopism. Jeżeli uzna Pani takie opóźnienie za niewystarczające, proszę mówić, a zostanie ono przedłużone"  - te słowa jak najlepiej świadczą o Charlotcie jako przyjaciółce. Podobnie jak kolejny ustęp z tego listu: 

" Podejrzewam, że jakkolwiek byśmy nie ustaliły, nie będziemy w stanie całkowicie zapobiec porównaniom; niektórzy krytycy są z natury nienawistni; (..) nie uda im się nas poróżnić, nie uda im się splamić uczuć, jakimi się nawzajem darzymy, ani krztyną zazdrości; ręczę za to i dla przypieczętowania tego postanowienia wyciągam do Pani dłoń; wiem, że Pani poda mi swoją. Vilette rzeczywiście nie ma prawa wpychać się przed Ruth".  

    Faktycznie, obie powieści zostały opublikowane w tym samym, 1853 roku, jedna w wydawnictwie Chapman and Hall, druga w Smith, Elder & Co. 

    Nie przeczytałam tej ponad 600-stronnicowej biografii Charlotte Bronte jednym tchem, czytałam ją powoli, odpoczywałam i wracałam do niej ponownie. Jednak to bardzo ciekawa lektura i tym cenniejsza, że jej autorka była znakomitą pisarką. 

    Z książki Gaskell przebija jedno wrażenie - Charlotte przedkładała obowiązek nad przyjemnością, najważniejsza była dla niej rodzina i twórczość. Siostry Bronte z trudem zawierały znajomości, czuły się najlepiej w domu, cierpiały z dala od niego: "Cierpiały dotkliwie, stykając się na każdym kroku z tym, co obce i nieznane - daleko od ukochanego domu i rozpościerających się za nim drogich wrzosowisk". Z drugiej strony to samo otoczenie, bliskość cmentarza, niedobra pogoda, wiejący wiatr i wilgoć - było powodem ich chorób. To niezwykłe postaci, mimo że żyły przez przeważającą część życia w dalekim od centrum kraju Haworth, przerastały współczesnych sobie ludzi pod wieloma względami. 

    "Życie Charlotte Bronte" pióra Elizabeth Gaskell ukazało się w wydawnictwie MG. Niezwykle interesująca jest przedmowa do polskiego wydania tej książki, której autorem jest Eryk Ostrowski - poeta, eseista, który niedawno opublikował w tej samej oficynie wspomnianą już książkę "Charlotte Bronte i jej siostry śpiące".  

    Nabrałam teraz ochoty na przeczytanie biografii samej Elizabeth Gaskell, choć jej autorami, jak zdaję sobie z tego sprawę, nie są niestety pisarze, tylko krytycy. Ale może ktoś zechce przełożyć którąś z nich na język polski? A może ktoś zdecyduje się wydać w Polsce jej listy?


    P.S. Wszystkie cytaty za: Elizabeth Gaskell, Życie Charlotte Bronte". Tłumaczenie: Katarzyna Malecha. Warszawa: Wydawnictwo MG, 2014.

1.  Dwa przykłady: nazwa wioski Helstone z powieści "North and South" pochodzi prawdopodobnie od nazwiska bohaterki powieści Charlotte Bronte „Shirley”, Caroline Helstone. W powieści "Shirley" i w "North and South" pojawia się postać fabrykanta, który jest celem ataku robotników (w "Shirley" są to luddyści).

    Przypominam swój artykuł sprzed kilku lat o historii znajomości Elizabeth Gaskell i Charlotte Bronte:
http://gaskellnorthsouth.blogspot.com/2009/03/elizabeth-gaskell-i-charlotte-bronte.html

sobota, 21 lutego 2015

Dom Elizabeth Gaskell w Manchesterze ponownie otwarty dla publiczności

    W 2009 roku pisałam o projekcie restauracji domu Elizabeth Gaskell w Manchesterze (1).

    Miło mi poinformować, że po pracach renowacyjnych, które kosztowały 2,5 mln funtów, dom tej wiktoriańskiej pisarki został ponownie otwarty dla publiczności w październiku ubiegłego roku.

    Jak pisałam wcześniej, znajduje się tam 7 sypialni, dwa duże salony, gabinet (należał do wielebnego Williama Gaskella, męża Elizabeth), dwa duże poddasza, a także kuchnia, pomywalnia, spiżarnia, przybudówki i obszerny ogród.

    Dom Elizabeth Gaskell wybudowany w latach 1835-1841 na pół-wiejskich obrzeżach miasta jest rzadkim przykładem XIX-wiecznej podmiejskiej willi. Został zaprojektowany w modnym greckim stylu odrodzenia, prawdopodobnie przez Richarda Lane, wybitnego miejscowego architekta. 

    "Mamy dom. Tak! Nareszcie go mamy. I gdybym nie miała sumienia i roztropności, byłabym zachwycona, bo z pewnością jest piękny. Musisz przyjść i zobaczyć go, najdroższa Tottie. (..) czy rzeczą właściwą jest zajmować się tak czysto egoistyczną rzeczą, jak dom, gdy tak wiele osób jest w potrzebie. (..)  Muszę sprawić, by ten dom sprawiał tak wiele przyjemności innym, na ile zdołam".  - pisała w liście do swojej przyjaciółki Elizy Fox w 1850 roku. 
Gaskell mieszkała w domu przy 84 Plymouth Grove przez 15 lat (2)od 1850 roku do śmierci w 1865 roku. W tym czasie napisała swoje najsłynniejsze powieści: "Cranford" (1853), "Ruth" (1853), "Północ i Południe" (1855) i niedokończone "Żony i córki". Gośćmi pisarki byli m.in.: Charlotte Bronte, Charles Dickens, John Ruskin i Harriet Beecher Stowe. Charlotte Brontë określiła ten budynek jako:  "duży, wesoły, przestronny dom, położony z dala od dymu Manchesteru". Obiekt był w posiadaniu rodziny do 1913 roku czyli do śmierci córki Elizabeth Gaskell, Mety.

    10 lat temu budynek znalazł się na liście English Heritage’s Buildings jako obiekt zagrożony. 2004 roku Manchester Historic Buildings Trust, który go przejął, wpisał obiekt na listę budynków do odbudowy. Remontu wymagał m.in. cieknący dach (skradziono ołów z dachu), wadliwa kanalizacja, sieć elektryczna.  

    Program renowacji obejmował drobiazgowe badania, jak budynek wyglądał, gdy mieszkała w nim rodzina. Odtworzenia dokonano w oparciu o to, co znaleziono w domu, jak również na podstawie listów i książek Gaskell, opinii gości, szeroko zakrojonych badań, oraz analiz podobnych obiektów. Wydobyte spod przemalowań resztki dawnej farby i skrawki tapet zostały wykorzystane do określenia wyglądu gabinetu, salonu i jadalni. Listy Gaskell oraz fotografie przedstawiające wnętrza z 1890 roku stanowiły inspirację dla wyboru dywanów, zasłon i innych elementów, które, o ile było możliwe, zostały odtworzone przez miejscowych specjalistów.

    Pomocne okazały się także takie instytucje, jak: Elizabeth Gaskell Family Collection, Manchester City Galerie i John Rylands Library w Manchesterze, dzięki którym odtworzono wnętrze domu pisarki, w tym podobne do rzeczywistych meble, dywany i tapety.

    Dom Elizabeth Gaskell obecnie funkcjonuje już jako muzeum, wraz z interaktywnymi ekranami, oryginalnymi eksponatami, autentycznym wyposażeniem i wystrojem wnętrz oraz ogrodem.

    Odwiedzający mogą zobaczyć gabinet Williama Gaskella, gdzie znajdują się książki z epoki oraz salon, w którym autorka najczęściej pisała swoje powieści, a także mogą ujrzeć przedmioty osobiste (m.in. paszport pisarki, pudełka do szycia, srebrny czajnik, broszki i welon)faksymile oryginalnych rękopisów i opracowania dotyczące życia i twórczości Gaskell  i jej rodziny. Otwarty został także pokój herbaciany, zlokalizowany w dawnej kuchni, w którym można wypić herbatę i zjeść ciastko.

    Oprócz wnętrz, zwiedzający będą mogli zobaczyć także wiktoriański ogród pisarki odtworzony przy użyciu roślin wymienionych w utworach Elizabeth Gaskell. Za życia pisarki hodowano tam drób, świnie i krowę, dzięki czemu rodzina była w znacznym stopniu samowystarczalna, jeśli chodzi o mleko, jajka i bekon.

    Janet Allan, przewodnicząca The Manchester Historic Buildings Trust powiedziała: "Cieszę się, że po intensywnej kampanii zbierania funduszy i intensywnych pracach konserwatorskich, dom Elizabeth Gaskell wreszcie ponownie otwiera swoje podwoje".

    Strona internetowa domu - muzeum:

Przypisy.
1. http://gaskellnorthsouth.blogspot.com/2009/04/adaptacja-cranford-przyczyni-sie-do.html
2. Dwa poprzednie domy Elizabeth Gaskell w Manchesterze zostały rozebrane (14 Dover Street oraz 121 Upper Rumford Street).

Źródło (tam także zdjęcia wnętrza):

1. Elizabeth Gaskell`s House in Manchester reopens to the public:
http://www.discoverbritainmag.com/britain/elizabeth_gaskell_s_house_in_manchester_reopens_to_the_public_1_3795655
2. Elizabeth Gaskell`s rare Victorian villa reopen after Ł2,5 m restoration:
http://www.theguardian.com/books/2014/oct/03/elizabeth-gaskell-house-reopens
3. Elizabeth Gaskell`s Manchester home to get Ł2,5 m restoration:
http://www.theguardian.com/uk/the-northerner/2013/feb/13/elizabeth-gaskell-manchester-house-restored
4. Author Elizabeth Gaskell`s house restored to "former glory":
http://www.bbc.com/news/entertainment-arts-29462260