Rozdział 23
Miałem zamiar poprosić pana Morgana, by odwiedził probostwo i złożył na odjezdnym wyjaśnienia, zanim dotrą tam pogłoski. Teraz pomyślałem, że gdybym zobaczył się z Sophy, mógłbym z nią sam pomówić, ale nie chciałem natknąć się na pastora.
Poszedłem ścieżką na tyłach probostwa, i nagle napotkałem pannę Bullock. Zaczerwieniła się i zapytała mnie, czy mogłaby ze mną pomówić. Mogłem się tylko na to zgodzić. Pomyślałem, że dzięki tej rozmowie, prawdopodobnie, wyjaśnię jedną plotkę.
Była bliska płaczu.
- Muszę panu powiedzieć, panie Harrison, że wypatrywałam pana, aby z panem porozmawiać. Z największym żalem dowiedziałam się o wczorajszej rozmowie papy z panem – prawie płakała. – Przypuszczam, że zawadzam pani Bullock i ona chce mnie wydać za mąż. W tym upatruję przyczynę całkowitego przeinaczenia faktów, o których powiedziała papie. Nie dbam o pana zupełnie, proszę pana. Nigdy pan się do mnie nie zalecał. Był pan dla mnie niemal niegrzeczny i podobało mi się to o wiele bardziej. Jednak muszę to powiedzieć, że nigdy pana nie lubiłam.
- Naprawdę miło mi to słyszeć – odpowiedziałem. – Proszę się nie martwić. Byłem pewny, że to jakaś pomyłka.
Ale ona gorzko płakała.
- To tak nieprzyjemnie pomyśleć, że moje małżeństwo - moja nieobecność jest tak bardzo pożądana w domu. Boję się każdej nowej znajomości, którą zawieramy z jakimś dżentelmenem. To rzecz pewna, że rozpoczyna to serię ataków na niego, których musi on być świadomy i przypuszcza, że je częściowo podzielam. Ale nie myślałabym o tym tak dużo, gdyby nie fakt, że uświadamia mi to, jak bardzo ona chce mnie się pozbyć. Och, moja własna, droga mama nigdy by nie…
Płakała jeszcze bardziej. Było mi naprawdę przykro z jej powodu, i właśnie wziąłem ją za rękę i zacząłem mówić:
- Moja droga panno Bullock… - kiedy drzwi w murze ogrodu probostwa otworzyły się.
To był pastor, który odprowadzał do wyjścia pannę Tomkinson. Jej twarz była spuchnięta od płaczu. Zauważył mnie, ale nie skłonił głowy ani nie wykonał żadnego gestu. Przeciwnie, spojrzał z surową wyniosłością i zamknął głośno drzwi.
Zwróciłem się do panny Bullock.
- Obawiam się, że pastor usłyszał coś niekorzystnego na mój temat od panny Tomkinson i niezręcznie się złożyło…
Dokończyła rozpoczęte przeze mnie zdanie:
- … że widział nas razem. Tak, ale skoro wiemy, że nam na sobie nie zależy, nie ma znaczenia, co mówią ludzie.
- Och, ale dla mnie ma znaczenie – odparłem. – Pewnie mogę pani to powiedzieć, ale proszę nie powtarzać nikomu. Zależy mi na pannie Huston.
- Na Sophy! Och, panie Harrison. Tak się cieszę. To taka słodka istota. Życzę panu szczęścia.
- Jeszcze nie. Nigdy o tym jej nie mówiłem.
- Och, ale to pewne.
Przeskoczyła z kobiecą szybkością do takiej konkluzji. A potem zaczęła wychwalać Sophy. Nie ma mężczyzny, który by nie chciał słuchać pochwał o swojej ukochanej.
Szedłem u jej boku, minęliśmy razem front probostwa. Spojrzałem do góry i dostrzegłem tam Sophy, a ona zobaczyła mnie.
Tego popołudnia została wysłana rzekomo w odwiedziny do swojej ciotki, w rzeczywistości z powodu pogłosek o moim prowadzeniu się, które dotarły do pastora. A o prawdziwości jednej z nich przekonał się na własne oczy.
Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz