Strona poświęcona Elizabeth Gaskell

czwartek, 12 listopada 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 27

Rozdział 27

Poszedłem do domu. Odezwałem się nieuprzejmie do pani Rose, która czekała przy drzwiach na mój powrót. Minąłem ją i zamknąłem się w swoim pokoju. Nie mogłem spać.

Poranne słońce wlało się do środka i rozwścieczyło mnie, tak jak wszystko od chwili, gdy pan Morgan odrzucił moją propozycję. Opuściłem rolety tak gwałtownie, że sznurek się zerwał. Co to oznaczało? Światło może wejść do środka. Czym było dla mnie słońce?
A potem przypomniałem sobie, że może słońce oświetliło ją – martwą.

Usiadłem i ukryłem twarz w dłoniach. Pani Rose zapukała do drzwi. Otworzyłem je. Ona także nie położyła się spać i płakała.
- Proszę pana, pan Morgan chce z panem rozmawiać.

Wróciłem po lekarstwo i wyszedłem do niego. Stał przy drzwiach blady i przygnębiony.
- Ona żyje, proszę pana – powiedział. – Ale to wszystko. Posłaliśmy po doktora Hamiltona. Obawiam się, że on może nie przybyć na czas. Wie pan? Myślę, że powinniśmy zaryzykować, i zgodnie z zaleceniem Dr… podać jej to lekarstwo. To szansa, jedyna szansa, obawiam się.

Prawie płakał, gdy kończył to zdanie.
- Mam je tutaj – powiedziałem, przygotowując się do wyjścia. Ale on nie mógł iść tak szybko.
- Proszę wybaczyć – powiedział – moją stanowczą odmowę wczorajszej nocy.
- W istocie, proszę pana – odparłem – to ja raczej powinienem pana przeprosić. Byłem bardzo gwałtowny.
- Och! Mniejsza o to, Nieważne. Może pan powtórzyć, co Dr… powiedział?

Zrobiłem to, a potem zapytałem potulnie, co mnie samego zdumiało, czy mógłbym z nim pójść i podać to lekarstwo.

- Nie, proszę pana – odpowiedział. – Obawiam się, że nie. Jestem pewien, że pana czułe serce nie chce doznać bólu. Poza tym to mogłoby ją wzruszyć, o ile jest jeszcze przytomna. W swoim majaczeniu często wymawiała pana imię. I, proszę pana, jestem pewien, że pan o tym nie wspomni ponownie, gdyż może to być uważane za tajemnicę lekarską, ale słyszałem, jak nasz dobry pastor wyrażał się dość zdecydowanie o panu. W istocie, proszę pana, słyszałem, jak pana przeklina. Widzi pan, jestem pewien, że to mogłoby przynieść szkodę parafii, gdyby się o tym dowiedziano.

Oddałem mu to lekarstwo i patrzyłem, jak wchodzi do środka i jak drzwi się za nim zamykają.

Wałęsałem się w okolicy przez cały dzień. Biedni i bogaci przychodzili, by się czegoś dowiedzieć. Zamożniejsi przyjeżdżali powozami, chromi i kulawi przychodzili opierając się na kulach. Ich troska sprawiała, że byłem dobrej myśli. Pan Morgan powiedział mi, że zasnęła i widziałem, jak do domu wchodzi doktor Hamilton.

Nadeszła noc. Ona spała. Obserwowałem dom. Widziałem, że zapaliło się światło i świeciło się spokojnie i stale. Potem dostrzegłem jakieś poruszenie. To był przełom, w tę albo w tamtą stronę.


Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz