Strona poświęcona Elizabeth Gaskell

poniedziałek, 26 października 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 20

Rozdział 20

Tego popołudnia spotkałem na ulicy pana Bullocka. Byłem tak pogrążony w myślach o sprawie z panną Tomkinson, że minąłbym go bez zauważenia, gdyby nie zatrzymał mnie nagle, mówiąc, że musi ze mną porozmawiać. Sądziłem, że rozmowa będzie dotyczyła moich pięciu tysięcy funtów. Ale nie dbałem o nie teraz.

- Co ja słyszę? – powiedział surowym głosem. – Zaręczył się pan z panią Rose?
- Z panią Rose? – niemal wykrzyknąłem, chociaż było mi dość ciężko na sercu.
- Tak! Z panią Rose! – odparł poważnie.
- Nie jestem zaręczony z panią Rose – odpowiedziałem. – To jakaś pomyłka.
- Cieszę się, że to słyszę – powiedział. – Bardzo się cieszę. To wymaga jednak jakichś wyjaśnień. Złożono pani Rose gratulacje i uznano relację za prawdziwą. Wiele faktów to potwierdza. Kupił pan stoliczek do robótek, aby dać go przyszłej żonie i podarował go pan pani Rose. Jak pan to wyjaśni?

Powiedziałem, że nie roszczę sobie prawa do tego, by się tłumaczyć. Obecnie wiele rzeczy trudno wyjaśnić. A jeśli mógłbym podać wyjaśnienie, uważam, że nie muszę akurat podawać je jemu.

- Bardzo dobrze, proszę pana. Bardzo dobrze. – odpowiedział, czerwieniejąc. – Zadbam o to, by pan Morgan poznał opinię, jaką mam o panu. A według pana, jak można nazwać człowieka, który wchodzi do rodziny pod pretekstem przyjaźni i czerpie korzyści z tych stosunków, by zdobyć uczucia córki, a potem zaręcza się z inną kobietą?

Sądziłem, że wspomina pannę Tomkinson i odparłem po prostu, że mogę tylko powiedzieć, że nie jestem zaangażowany i że panna Tomkinson była w błędzie przypuszczając, że zalecałem się do jej siostry. Moje zachowaniem było podyktowane zwykłą uprzejmością.

- Panna Tomkinson! Panna Caroline! Nie rozumiem, o czym pan mówi! Czy jest jeszcze inna ofiara pańskiej perfidii? To o czym mówiłem, odnosi się do pańskich zalotów do mojej córki, panny Bullock.

Kolejna! Mogłem jedynie zaprzeczyć, tak jak w przypadku panny Caroline, ale powoli zacząłem wpadać w rozpacz. Może panna Horsman zgłosi się także jako ofiara moich czułych atencji? To wszystko wina pana Morgana, który pouczał mnie na temat tych pełnych szacunku manier. Ale jeśli chodzi o pannę Bullock, byłem ufny w swą niewinność. Naprawdę jej nie cierpiałem i powiedziałem to jej ojcu, chociaż w bardziej uprzejmy i wyważony sposób, dodając, że jestem pewien, że te moje uczucia ona podziela.

Spojrzał, jakby chciał mnie uderzyć szpicrutą. Pragnąłem mu oddać.
- Mam nadzieję, że moja córka ma dość rozumu, by panem wzgardzić. Mam taką nadzieję. To wszystko. Ufałem mojej żonie, która być może myliła się co do jej uczuć.

Więc on to wszystko usłyszał z ust żony. To wiele wyjaśniało i nieco mnie uspokoiło. Poprosiłem, by zapytał pannę Bullock czy kiedykolwiek sądziła, że w kontaktach z nią kierował mną jakikolwiek ukryty powód, poza tym co było zwykłą życzliwością (i nawet tego nie było, muszę dodać). Mogę się do niej odwołać.

- Dziewczęta – powiedział pan Bullock, trochę spokojniej – nie lubią przyznawać się do zawodów i rozczarowań. Uważam w związku z tym zeznanie mojej żony za prawdopodobnie bliższe prawdy niż słowa mojej córki. A żona mówi, że nie ma wątpliwości, że jeśli nawet nie jesteście zaręczeni, to rozumiecie się wzajemnie doskonale. Ona jest pewna, że Jemina jest głęboko urażona pańskimi zaręczynami z panią Rose.

- Raz na zawsze – nie jestem zaręczony z nikim. Kiedy pan zobaczy się ze swoją córką, dowie się pan prawdy od niej. Pożegnam pana.

Skłoniłem mu się w sztywny, wyniosły sposób i poszedłem w stronę domu. Ale kiedy dotarłem do własnych drzwi, przypomniałem sobie o pani Rose i tym wszystkim co pan Bullock powiedział, że ona potwierdziła prawdziwość pogłoski o moich zaręczynach.

Gdzie mógłbym się udać, by być bezpiecznym? Pani Rose, panna Bullock, panna Caroline – mieszkały jakby w trzech punktach równobocznego trójkąta, a ja byłem w centrum.
Mógłbym pójść do pana Morgana i wypić z nim herbatę. Tam, w każdym razie, byłem bezpieczny przed kimkolwiek, kto chciałby za mnie wyjść. Mogłem tam być tak profesjonalnie beznamiętny, jak tego pragnąłem, bez groźby nieporozumienia.
Ale tam także oczekiwała mnie sprzeczka.


Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz