Strona poświęcona Elizabeth Gaskell

piątek, 2 października 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 10

Rozdział 10

Dwa lub trzy dni przedtem otrzymałem zaproszenie od państwa Bullock, by zjeść z nimi wieczerzę w Boże Narodzenie. Pani Rose miała zamiar spędzić tydzień z przyjaciółmi w mieście, w którym dawniej mieszkała, a mi sprawiała przyjemność myśl, że zostanę przyjęty w rodzinie i spędzę trochę czasu z panem Bullockiem, który wydawał mi się prostodusznym, zacnym człowiekiem.

Ale we wtorek przed świętami przyszło zaproszenie na obiad do pastora, miała tam być tylko jego rodzina i pan Morgan. „Tylko jego rodzina”. To był dla mnie cały świat. Byłem zirytowany, że tak ochoczo przyjąłem zaproszenie pana Bullocka, takiego jakim był – pospolitego i mało dżentelmeńskiego, z jego żoną, panią Bullock - pełną pretensji i z panną Bullock – nie odznaczającą się rozumem.

Przemyślałem tę kwestię.
„Nie!” Nie mogłem mieć bólu głowy, który mógłby zapobiec udaniu się w miejsce, o które nie dbałem, a pozwoliłby mi pójść tam, gdzie chciałem.

Wszystko, co mogłem zrobić, to dołączyć do dziewcząt z probostwa po mszy w kościele i pójść przy ich boku na długą, wiejską, pieszą wycieczkę. Były spokojne, ale nie smutne, jednak wyraźnie było widać, że tego dnia błądziły myślami wokół Waltera. Szliśmy przez zagajnik, gdzie było dużo wiecznie zielonych drzew, posadzonych jako osłona dla miejsca zabaw. Śnieg leżał na ziemi, ale niebo było czyste i jasne, a słońce świeciło na gładkich liściach ostrokrzewu.

Lizzie poprosiła mnie, abym zebrał trochę błyszczących, czerwonych jagód i zaczęła wypowiadać zdanie: „Czy pamiętasz?”, kiedy Helen szepnęła: : „Ćśśś” i spojrzała w kierunku Sophy, która spacerowała sama, płacząc cicho.
Był najwyraźniej jakiś związek pomiędzy Walterem i jagodami, bo Lizzie odrzuciła owoce, ujrzawszy łzy Sophy.

Wkrótce dotarliśmy do przełazu, który prowadził na otwarty wygon, w połowie pokryty krzewami kolcolistu. Pomogłem po kolei małym dziewczętom przejść przez niego i stawiałem je po drugiej stronie, by mogły pójść dalej zboczem.

Wziąłem rękę Sophy w swoją dłoń i chociaż nie mogłem nic powiedzieć, myślę, że poznała, co do niej czuję.
Z trudem mogłem znieść rozstanie przy furtce pastora, bo wydawało mi się, że powinienem wejść do środka i spędzić z nią ten dzień.


Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz