Strona poświęcona Elizabeth Gaskell

sobota, 23 stycznia 2010

Powieść Elizabeth Gaskell już wkrótce w Polsce!

"Powieść Elizabeth Gaskell już wkrótce w Polsce!". Taka wiadomość pojawiła się w styczniowym numerze czasopisma "Bluszcz".

Doczekamy się więc wreszcie profesjonalnego tłumaczenia powieści Gaskell "North and South" (przypominam, że istnieje tylko tłumaczenie amatorskie).

Autorem "bluszczowego" przekładu jest Magdalena Moltzan-Małkowska, gdyż fragmenty powieści w jej tłumaczeniu były publikowane w ostatnich numerach tego czasopisma. Redakcja zamieściła w zapowiedziach wydawniczych okładkę książki, która jednak nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań, gdyż wskazuje na powieść współczesną, ale jak się okazuje, może ona ulec jeszcze zmianie i to z korzyścią dla czytelników, o czym jestem głęboko przekonana.


Nowy projekt to ciekawsza i bardziej odpowiadająca epoce i charakterowi powieści propozycja graficzna. Cieszę się, że redakcja rozważa sugestie potencjalnych czytelników oczekujących na pierwsze polskie wydanie "North and South".
Będzie to z pewnością z korzyścią dla obu stron.

"Północ Południe" ukaże się na wiosnę w serii "Biblioteka Bluszcza". Dokładny termin wydania będzie podany w czasopiśmie.


P.S. Składam w tym miejscu podziękowanie Mag13 za zdjęcie nowej propozycji okładki powieści, a zwłaszcza za interwencję w redakcji "Bluszcza".

Ilustracje:
1. Zapowiedź wydania powieści zamieszczona w styczniowym numerze "Bluszcza".
2. Nowy projekt okładki.
---------------------------------------------
Uwaga! Dopisek z 18 lipca 2010 roku!
Tytułem uzupełnienia.

Pojawił się trzeci projekt okładki, rozważany przez wydawnictwo Elipsa2. Nie wiem, na którą wersję okładki ostatecznie się zdecydują. Czas pokaże. Na pewno wydawnictwu zależy na sprzedaży, więc chce zachęcić do przeczytania książki, stąd trochę bardziej romansowa wersja tej okładki.
Jak widać jest tam i sylwetka kobiety i motyw pociągu. Ale czy projekt spełnia oczekiwania? Pozostawiam to ocenie czytelników bloga.



Co do daty wydania, była mowa o przełomie czerwca-lipca 2010, a już mamy drugą połowę lipca, a książki nadal brakuje w zapowiedziach wydawniczych.

piątek, 22 stycznia 2010

Lizzie Leigh, rozdz. 3 cz. 1

Rozdział III

Tej nocy pani Leigh została w domu, tej jedynej nocy na tyle miesięcy. Nawet Tom, uczeń, spojrzał znad swoich książek z radością, ale potem przypomniał sobie, że z Willem nie jest dobrze i troska matki mogła mieć związek z tą sprawą, to było oczywiste, że powinna zostać, by na niego uważać. I nie mogło być czulszego i uważniejszego czuwania. Jej kochające oczy nigdy nie odwracały się od jego twarzy.

Kiedy Tom poszedł do łóżka, matka pozostała i podeszła do Willa, który siedział patrząc w ogień, ale nie patrząc na niego, pocałowała jego czoło i powiedziała:

- Will, chłopcze. Widziałam się z Susan Palmer!

Poczuła drgnięcie pod ręką, którą położyła na jego ramieniu, ale on milczał przez minutę albo dwie. Potem odezwał się:

- Co cię tam przywiodło, matko?

- Dlatego, mój chłopcze, że chciałam zobaczyć kobietę, na której ci zależy, nie mogłam tam nie pójść. Założyłam niedzielne ubranie i próbowałam zachować się tak, jak ty byś sobie tego życzył. Próbowałam na początku tak postępować, ale potem zapomniałam o wszystkim.

Wolałaby raczej, by zadał pytanie o to, co sprawiło, że o wszystkim zapomniała. Ale on tylko powiedział:

- Jak wyglądała, matko?

- Will, mówisz tak, jakbyś nigdy jej nie widział, ale ona jest dobrą, miło wyglądającą istotą i kocham ją bardzo, gdyż mam po temu powód.

Will spojrzał z chwilowym zaskoczeniem, ponieważ jego matka była zwykle bardzo nieśmiała wobec nieznajomych. Ale czy to wszystko nie było naturalne? Czy można było patrzeć na Susan i nie kochać jej? Więc wciąż nie zadawał pytań, a jego biedna matka musiała zebrać się na odwagę i spróbować znowu podjąc temat tak bliski jej sercu. Ale jak to zrobić?

- Will! – zaczęła (z nagłą desperacją zebrawszy siły, by powiedzieć to, co zamierzała). – Powiedziałam jej wszystko.

- Matko! Zniszczyłaś mnie – odpowiedział, stając naprzeciw niej z wyrazem surowej bladej trwogi na twarzy.

- Nie! Mój kochany chłopcze, nie obawiaj się, nie zniszczyłam cię! – wykrzyknęła, kładąc dłonie na jego ramionach i patrząc czule na jego twarz. – Ona nie jest osobą, której serce jest zatwardziałe wobec matczynego smutku. Mój chłopcze, ona jest zbyt dobra na to. Nie jest istotą, która by sądziła i pogardzała grzesznikiem. Zbyt głęboko rozumie Nowy Testament. Zbierz odwagę, Will, bo zrozumiałam ją dobrze, to nie jest kobieta, która by wydała tajemnicę kogoś innego. Usiądź, chłopcze, bo jesteś bardzo blady.

Usiadł. Jego matka przyciągnęła stołek w jego stronę i zasiadła u jego stóp.

- Powiedziałaś jej zatem o Lizzie? – zapytał, ochrypłym, niskim głosem.

- Zrobiłam to, powiedziałam jej wszystko i ona zapłakała nad moim głębokim smutkiem i grzechem biednej dziewczyny. A potem na jej twarzy pojawiło się światło, i jakaś nowa radosna myśl i jak myślisz, co to było, Will, chłopcze? Nie, nie wątpię, że twoje serce będzie wdzięczne za to, tak jak było moje, przed Bogiem i Jego aniołami, za jej wielką dobroć. Ta mała Nanny nie jest jej siostrzenicą, ona jest dzieckiem naszej Lizzie, moją małą wnuczką. – Nie mogła dłużej powstrzymywać łez i spadły gorące i szybkie, ale wciąż spoglądała na jego twarz.

- Ona wiedziała, że to dziecko Lizzie? Nie rozumiem - powiedział, czerwieniejąc się.

- Wie teraz, nie wiedziała na początku, ale zabrała małą istotkę do siebie, kierując się odruchem swego pełnego współczucia, kochającego serca, zgadując tylko, że to dziecko jest owocem grzechu i pracowała na nie i chowała je, pielęgnowała, jakby to było zwykłe dziecko i pokochała je bardzo. Will! Nie będziesz go kochał? – zapytała błagalnie.


Milczał przez chwilę, a potem powiedział:

- Matko, będę próbował. Daj mi trochę czasu, ponieważ to wszystko zaskoczyło mnie. Myśleć, że Susan ma do czynienia z takim dzieckiem!

- Tak, Will! I pomyśl, że Susan ma do czynienia z dzieckiem matki! Ponieważ ona jest czuła i pełna współczucia i mówi pełna nadziei o mojej utraconej dziewczynie i będzie próbowała ją dla mnie znaleźć, kiedy ona przyjdzie tak, jak robi to od czasu do czasu, aby podrzucić pieniądze pod drzwi, dla własnego dziecka. Pomyśl o tym, Will. To Susan, dobra i czysta jak aniołowie w niebie, i jak oni pełna nadziei i miłosierdzia i jedyna, która, jak oni, radować się będzie z tej, która żałuje za grzechy (1) . Will, mój chłopcze, nie obawiam się teraz o ciebie i muszę powiedzieć, a ty musisz posłuchać. Jestem twoją matką i ośmielam się rozkazać ci, bo wiem, że mam rację i że Bóg jest po mojej stronie. Jeśli On zaprowadził tę biedną zabłąkaną dziewczynę do drzwi Susan i przyjdzie tam znowu płacząc, pełna smutku, przywiedziona przez tego dobrego anioła, ty nie powiesz nigdy złego słowa do niej o jej grzechu, ale będziesz czuły i pełen troski wobec tej „która zaginęła, a odnalazła się” (2), więc może dostąpisz błogosławieństwa Bożego, a ty poprowadzisz Susan do domu jako swoją żonę.

Stała, nie jako potulna, łagodna matka, ale nieugięta i pełna godności, jakby wyrażała wolę Boga. Jej zachowanie było tak niezwykłe i uroczyste, że przezwyciężyło całą dumą i upór Willa.

Wstał powoli, gdy ona przemawiała i skłonił głowę jakby w odpowiedzi na jej słowa i uroczysty nakaz chwili, któremu się poddali.

Kiedy wypowiedziała te słowa, on odpowiedział tak stłumionym głosem, że ten dźwięk niemal ją zaskoczył:

- Matko, tak się stanie.

- Ja mogę umrzeć – ale mimo wszystko – weźmiesz do domu zbłąkaną grzesznicę, uleczysz jej smutek i poprowadzisz ją do domu Ojca. Mój chłopcze! Nie mogę mówić więcej, zrobiło mi się słabo.

Posadził ją na krześle, pobiegł po wodę. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się.

- Niech Bóg cię błogosławi, Will. Och. Jestem taka szczęśliwa. To tak jakby ona się znalazła, moje serce jest przepełnione radością.


Tłumaczenie: Gosia

1. Łk 15,7
„Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia”.
2. Łk 15,32
"Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się".

sobota, 16 stycznia 2010

Lizzie Leigh, rozdz. 2 cz. 4

W końcu dziecko uspokoiło się, patrzyło na jej twarz i uśmiechnęło się do niej.

- Ona ma jej oczy – powiedziała do Susan.

- Nigdy jej nie widziałam. Sądzę, że to jej dziecko, sądząc po sukienkach. Ale gdzie ona jest teraz?

- Bóg jeden wie – odparła pani Leigh. – Nie sądzę, że umarła. Jestem pewna, że żyje.

- Nie! Ona nie umarła. Co jakiś czas znajdujemy małą paczuszką pod naszymi drzwiami, zwykle z dwiema półkoronówkami, raz było nawet pół suwerena. W sumie mam 37 szylingów zgromadzone dla Nanny. Nigdy z nich nie korzystałam, ale często myślałam, że biedna matka czuje się bliska Bogu, kiedy przynosi te pieniądze. Ojciec chciał wysłać policjanta, by obserwował nasz dom, ale powiedziałam, że nie, bo obawiam się, że jeśli będzie śledzona, więcej nie przyjdzie, a wydawało mi się to taką świętą rzeczą, że oddała dziecko na przechowanie. Nie mogłabym tego zrobić.

- Och, gdybyśmy mogli ją znaleźć! Wzięłabym ją w ramiona i położyłybyśmy się i umarłybyśmy razem.

- Nie! Proszę tak nie mówić! – powiedziała Susan delikatnie – po tym wszystkim co się stało, ona może w końcu powróci na dobrą drogę. Tak jak Maria Magdalena, pamięta pani?

- Ech! Ale ja byłam bliższa prawdy, jeśli chodzi o panią, niż Will. On uważał, że pani nigdy by na niego nie spojrzała, gdyby pani wiedziała o Lizzie. Ale pani nie jest faryzeuszem.

- Przykro mi, że on pomyślał, że mogłabym być tak nieugięta. – powiedziała Susan cichym głosem i czerwieniąc się.

Potem pani Leigh zaniepokoiła się i w jej matczynym niepokoju, zaczęła się obawiać, że skrzywdziła Willa w oczach Susan.

- Widzi pani, Will tak dużo myśli o pani – złoto nie jest według niego zbyt dobre dla pani. Powiedział, że pani nigdy nie spojrzała na niego tak jak on na panią, nie wspominając, że jest bratem mojej biednej dziewczyny. On panią kocha tak, że to sprawia, że myśli głównie o tym, co należy do niego, ponieważ ma tak mało – ale on jest dobrym chłopcem – pani będzie szczęśliwą kobietą, jeśli on będzie przy pani – więc nie powiem nic przeciwko niemu, nic!

Ale Susan zwiesiła głowę i nie odpowiedziała. Nie była świadoma aż do tej chwili, że Will tak poważnie o niej myślał, a nawet teraz czuła obawę, bo słowa pani Leigh obiecywały tyle szczęścia, a może to nieprawda. W żadnym razie poczucie skromności sprawiało, że wzdragała się przed powiedzeniem czegokolwiek, co mogło by być wyznaniem jej własnych uczuć do trzeciej osoby. W związku z tym zmieniła temat rozmowy.

- Jestem pewna, że on pokocha Nanny – powiedziała. – Nie ma tak dobrego dzieciątka, proszę nie sądzić, że ona nie zdobędzie jego uczucia, gdy dowie się, że to jego siostrzenica. Ale być może będzie lepiej myślał o swojej siostrze?

- Nie wiem. – odparła pani Leigh, potrząsając głową. – On jest taki jak jego ojciec, który sprawił, że ja… Chociaż w tej chwili jest dobry. Ale pani widzi, nigdy nie byłam dobra w radzeniu sobie z innymi. Jedno surowe spojrzenie sprawiało, że byłam chora, a poza tym, mówię tylko o tym, co złe, jestem taka słaba. Teraz nie mogłabym nic lepszego zrobić, niż zabrać Nanny do domu, ale Tom nie wie nic, poza tym, że jego siostra nie żyje. Nie umiałam właściwie rozmawiać z Willem. Boję, że nic się nie da zrobić i taka jest prawda. Ale pani nie powinna myśleć źle o Willu. On jest tak dobrym chłopcem, że nie potrafi zrozumieć, że ktoś może zachowywać się niewłaściwie, a poza tym, jestem pewna, że kocha panią z całego serca.

- Nie sądzę, że mogłabym rozstać się z Nanny – powiedziała Susan, starając się zatrzymać przemowę pani Leigh ujawniającą przywiązanie Willa do niej. – On może wkrótce ją odwiedzi, nie zawiedzie. A ja dopilnuję, by zaopiekowano się tą biedną matką. Spróbuję przyłapać ją, gdy przyjdzie, by pozostawić swój mały pakuneczek z pieniędzmi.

- Tak, dziewczyno, pani musi ją znaleźć, naszą Lizzie. Kocham panią za to, że była pani taka dobra dla naszego dziecka; gdyby pani udało się ją znaleźć, modliłabym się za panią, kiedy byłabym zbyt blisko śmierci aby mówić, a kiedy żyję, będę służyć pani obok niej – tylko ona musi wpierw się pojawić, wie pani. Niech Bóg panią błogosławi, dziewczyno. Lżej mi na sercu, odkąd tu przyszłam. Chłopcy będą mnie szukać, muszę już iść. I zostawić tę słodką istotkę – dodała, całując dziecko – Jeśli zbiorę się na odwagę, powiem Willowi wszystko o tym, że tu byłam i o naszej rozmowie. Może przyjdzie zobaczyć panią, czy może?
- Ojciec z przyjemnością się z nim zobaczy, jestem tego pewna – odpowiedziała Susan.

Sposób, w jaki to powiedziała, sprawił, że pani Leigh pomyślała, czy swoimi słowami nie zrobiła Willowi krzywdy. Kilkakrotnie pocałowała dziewczynkę i jeszcze raz żarliwie, z oczami pełnymi łez, pobłogosławiła Susan i poszła do domu.


Tłumaczenie: Gosia

Ilustracja: George du Maurier

czwartek, 7 stycznia 2010

Lizzie Leigh, rozdz. 2 cz. 3

Susan zeszła na dół z zawiniątkiem zawierającym znoszone dziecięce ubranka.

- Pani musi mnie przez chwilę posłuchać, a ja nie zastanawiałam się zbyt długo nad tym, co zamierzam pani powiedzieć. Nanny nie jest moja siostrzenicą, ani moją krewną, jak wiem. Zwykle pracowałam za dnia. Pewnej nocy, gdy przyszłam do domu, zauważyłam, że jakaś kobieta za mną podąża, odwróciłam się, żeby na nią spojrzeć. Kobieta, zanim mogłam zobaczyć jej twarz (ponieważ odwróciła głowę), coś mi ofiarowała. Wyciągnęłam instynktownie ramiona, wręczyła mi zawiniątko z łkaniem, które wzruszyło moje serce.

To było dziecko. Obejrzałam się, ale kobieta zniknęła. Szybko uciekła. Tam był niewielki tobołek z ubrankami – niewiele ich było – prawdopodobnie zrobionymi z sukien matki, ponieważ miały zbyt duże wzory jak na dziecięce ubranka. Zawsze lubiłam dzieci, i nie zachowałam przytomności umysłu, jak ojciec stwierdził. A ponieważ było bardzo chłodno, kiedy zobaczyłam, (ponieważ było po 10), że nie ma nikogo na ulicy, przyniosłam je i ogrzałam. Ojciec był bardzo rozgniewany, kiedy przyszedł, i powiedział, że zabierze go następnego ranka do przytułku, a mi było smutno z tego powodu.

Ale kiedy naszedł ranek, nie mogłam znieść myśli o rozłączeniu się z dzieckiem. Spało w moich ramionach całą noc. Słyszałam, jak wygląda wychowanie w przytułku. Więc powiedziałam ojcu, że zrezygnuję z pracy, którą wykonywałam i zostanę w domu, by założyć szkołę, jeśli tylko będę mogła zatrzymać dziecko, i po chwili powiedział, że jeśli zarobię na tyle, by zapewnić mu komfort, pozwoli mi na to. Lecz nigdy jej nie lubił.

Teraz, proszę nie drżeć.. mam jeszcze coś pani do powiedzenia – a może robię błąd, mówiąc o tym…. Ale pracowałam w domu, który stoi obok pani Lomax na ulicy Brabazon, a służące dobrze się znały, i słyszałam o Bessy (tak ją nazywały), która została odesłana. Nie wiem, czy kiedykolwiek ją widziałam, ale wiek mógłby pasować do wieku dziecka. A ja czasami wyobrażałam sobie, że to było jej dziecko. A teraz, proszę spojrzeć na te małe ubranka, które były na dziecku… niech Bój ją błogosławi!


Ale pani Leigh zrobiło się słabo. Dziwna radość i wstyd oraz wielka miłość do dziecka obezwładniły ją, po jakimś czasie Susan zdołała ją ocucić. Potem cała się trzęsła, z chorobliwą niecierpliwością, by spojrzeć na te małe ubranka. Pośród nich była kartka papieru, o którym Susan zapomniała wspomnieć, przypięta do zawiniątka. Na niej były napisane okrągłymi literami słowa:

"Proszę nazywać ją Anną. Ona nie płacze zbyt wiele i nie wymaga dużo uwagi. Niech Bóg panią błogosławi, a mnie niech wybaczy."

To pismo nie było wskazówką, imię "Anna", choć tak zwyczajne, było czymś, na czym można było się już oprzeć. Ale nagle pani Leigh rozpoznała jedno z ubranek, zrobione z sukni, którą wraz z córką kupiły w Rochdale.

Podniosła się i wyciągnęła ręce, by pobłogosławić pochyloną głowę Susan.

- Niech Bóg panią błogosławi i okaże swoje miłosierdzie w potrzebie, tak jak pani okazała je temu małemu dziecku.


Wzięła tą małą istotkę w swoje ramiona, a smutek na jej twarzy przemienił się w łagodny uśmiech, i z czułością pocałowała dziecko, powtarzając: "Nanny, Nanny, moja mała Nanny".


Tłumaczenie: Gosia


Ilustracje:
1. Drawn by Adelaide Claxton, The Daily Governess
2. George du Maurier, Lizzie Leigh (z wydania: Lizzie Leigh and A Dark Night`s Work)