Strona poświęcona Elizabeth Gaskell

sobota, 28 listopada 2009

Wyznania pana Harrisona (1851) - analiza

Opowiadanie "Mr Harrison`s Confessions" zostało opublikowane w miesięczniku "Ladies Companion" od lutego do kwietnia 1851 roku. Potem wydane zostało w formie książkowej wraz z utworem "Lizzie Leigh" w 1855 roku.

W tym wczesnym opowiadaniu Elizabeth Gaskell, którego akcja toczy się w małym prowincjonalnym miasteczku Duncombe, młody człowiek podejmuje praktykę medyczną u doktora Morgana. Gaskell znała praktykantów swojego wuja Petera Hollanda, lekarza w Knutsford, tak samo jak Charlotte Bronte znała wikariuszy pracujących wraz z jej ojcem, i była gotowa wykorzystać wiedzę o nich w swoich utworach.

Frank Harrison przybywa z Londynu, oczekując małomiasteczkowego spokoju i odkrywa, że w ciągu kilku minut od przybycia staje się obiektem intensywnych podejrzeń i plotek, wprowadzenie młodego kawalera do towarzystwa pełnego wdów i niezamężnych dam powoduje nieprzewidziane konsekwencje.

Każdy nieznaczący kontakt jest wyolbrzymiany w niewiarygodny sposób, a on, jako odpowiedni do ożenku kawaler staje się natychmiast przedmiotem małżeńskich intryg trzech budzących respekt matron – groźnej panny Tomkinson, która uważa, że zaleca się do jej siostry Caroline; pani Bullock, która upatruje w nim osobę, dzięki której może się pozbyć z domu swojej niechcianej pasierbicy, Jemimy; a w końcu nawet swojej miłej gospodyni, owdowiałej pani Rose.

Cały materiał jest zręcznie ukształtowany w serię dramatycznych scen, opowieść jest właściwie komedią o budowie podobnej do sztuki z jej krótkimi scenkami, w której akcja posuwa się do przodu dzięki dialogom.

Wkrótce pan Harrison odkrywa, że jest zaręczony jednocześnie z trzema damami i zostaje uznany za flirciarza bez serca, chociaż jest nieświadomy tego, by zalecał się do którejkolwiek z nich.

On swoje serce oddaje Sophy, córce pastora i po szeregu nieporozumień (jak w prowincjonalnej wersji Sheridana (1), którego sztuki Gaskell tak lubiła), wszystko zostaje rozwiązane, kiedy Frank ratuje życie Sophy dzięki nowemu lekarstwu, które stary lekarz uważa za truciznę (Nowa nauka zwycięża na końcu).

Nieporozumienia mnożą się w tym opowiadaniu z zaskakującą szybkością, co jest typowe dla komedii scenicznych. Nawet pan Morgan, także lekarz, szczęśliwie ratuje pana Harrisona przed panią Rose, żeniąc się z nią.

Za pomocą naiwnej relacji pana Harrisona, który opowiada o swoich przygodach, ironicznie nazwanej wyznaniami, Gaskell dokonuje analizy postaci i zachowania ludzi w miejscu, gdzie „kilka słów może doprowadzić do ważnych wydarzeń”.

Groteskowy dialog w rozdziale 17, który toczy się pomiędzy przygłuchą panią Munton a panią Rose, pragnącą ponownie wyjść za mąż, jest literacką perełką. To podsłuchana przez Franka rozmowa pani Rose z panią Munton, która przewodzi towarzystwu w Duncombe, na temat podarku, jaki sprawił pani Rose w postaci stoliczka do robótek ręcznych. Ten mebel został zakupiony przez niego przez pomyłkę w czasie lokalnej aukcji. Ponieważ pani Munton jest nieco głucha, pani Rose musi mówić dość głośno, [w zamian podsłuchujący słyszy jedynie „mamrotanie” tej pierwszej]. Temat potem ulega zmianie i panie rozmawiają o innym przyjacielu i jego śluzówce (co narrator nazywa współczującym mamrotaniem). W końcu temat Franka powraca w rozmowie, i wiemy już, że pani Rose przejęła się plotką, że on o nią zabiega.

Nie wszystko ma jednak charakter komedii. Możliwość amputacji ręki Johna Brounckera ma na celu wprowadzić element suspensu i wywołać silne emocje, współczucie i strach, dużo większy w tamtych czasach niż obecnie. Narkozę wynaleziono w 1846 roku. Joseph Lister, brytyjski chirurg, inicjator antyseptyki, opublikował swoje badania na temat zwalczania zakażeń w roku 1867. Nieszczęśliwi pacjenci często umierali pod nożem.

List z 1853 roku pokazuje, że Gaskell porażał strach przed tym, co nazwała „samowolnością w operowaniu” londyńskiego chirurga. W tym przypadku, pomimo skrupułów religijnych, była gotowa rozważyć leczenie poprzez hipnozę. Konflikt opinii w Duncombe na temat amputacji jest całkowicie wiarygodny i aktualny do dziś. Tak samo jak śmierć małego synka pastora z powodu dziecięcej choroby. Cholera, tyfus, koklusz, szkarlatyna i cały szereg groźnych chorób były to sprawy bardzo bolesne nawet dla najzdrowszych rodzin.

Przez cały czas w tym opowiadaniu Gaskell droczy się z czytelnikiem, stosując swoją pierwszoosobową narrację (często powoduje to raczej zagmatwanie, a nie wyjaśnianie prawdziwych wydarzeń). Powoli zaczynamy zastanawiać się, czy Frank jest tak szczery, jak być usiłuje, a nawet czy mówi prawdę. A on po prostu opowiada historię, by zabawić swojego przyjaciela, podczas gdy Sophy kładzie dziecko do łóżka.

Talent Gaskell i jej wszechstronność wydają się szczególnie uderzające, kiedy wiemy, że ta ironiczna komedia została opublikowana po zamieszczonym kilka tygodni wcześniej opowiadaniu o zupełnie innym charakterze: „The Heart of John Middleton”.


Oprac. Gosia na podstawie:
- „Cranford & Selected Short Stories” introduction and Notes by John Chapple.
Wordsworth Classics
- Jenny Uglow, “Elizabeth Gaskell : A Habit of the Stories”


Przypisy:
1. Richard Brinsley Sheridan (1751-1816 w Londynie) - irlandzki poeta, dramatopisarz i polityk. Komedia "School for Scandal" została zaadaptowana przez Wojciecha Bogusławskiego w 1793. W polskim tłumaczeniu zyskała tytuł "Szkoła obmowy". Zgrabna i zabawna komedia o ludzkich przywarach takich, jak nałóg plotkowania, obmawiania, szkalowania bliźniego, intrygowanie, knucie, szpiegowanie i donoszenie na znajomych, które to cechy są ponadczasowe.

Ilustracja George Du Maurier, ryt. Joseph Swain.

poniedziałek, 23 listopada 2009

"Cranford" powraca w dwuczęściowym odcinku specjalnym!

Serial "Cranford" wraca w Boże Narodzenie na ekrany stacji BBC z dwuczęściowym odcinkiem specjalnym.

Judie Dench ponownie zagra rolę panny Matty Jenkyns i stanie na czele znakomitej obsady, włączając w to także nowych aktorów takich, jak: Jonathan Pryce, Celia Imrie, Lesley Sharp, Nicholas Le Prevost, Jodie Whittaker, Tom Hiddleston, Michelle Dockery, Matthew McNulty, Rory Kinnear i Tim Curry.

Sue Birtwistle wyjaśnia, na jakiej podstawie oparto scenariusz odcinka specjalnego, nie zdradzając oczywiście zbyt wielu szczegółów, by zachować element zaskoczenia.
”Mieliśmy okazję włączyć do naszej historii dwa wątki powieści „Cranford”, które nie zostały wykorzystane we właściwym serialu, dotyczą one dwóch nowych barwnych postaci: Lady Glenmire (zagra ją Celia Irmie) i magika Signora Brunoni (Tim Curry). Szukaliśmy dodatkowego materiału źródłowego aby go dołączyć do całości i w końcu zdecydowaliśmy się na bardzo różne opowieści Gaskell, które nas poruszyły: „The Moorland Cottage” i „The Cage At Cranford”.

Nowela „The Moorland Cottage” przynosi ze sobą wiele nowych postaci, a także wprowadza świeżą i oryginalną historię miłosną. Niesnaski między pokoleniami łączą się świetnie z kwestiami, które pragniemy pokazać - młodzi ludzie usiłują spełnić wymagania starszego pokolenia, temat ten zręcznie poprowadzony został przez scenarzystkę Heidi Thomas.

Świetna komedia “The Cage At Cranford”, opowiada o pannie Pole i pani Forrester, które usiłują zbudować klatkę dla nowej papugi panny Pole, Polly-Cockatoo, ale rezultaty są zaskakujące.

Imelda Staunton powraca jako niepoprawna panna Pole, Julia McKenzie jako pani Forrester, a Deborah Findley jako panna Tomkinson, ponadto Barbara Flynn zagra ponownie panią Jamieson, której arystokratyczna szwagierka, Lady Glenmire (Celia Imrie), przybywa do miasta i robi duże wrażenie na przyjaciołach.

Akcja dodatku specjalnego toczy się w sierpniu 1844 roku. Minął rok, od kiedy małe targowe miasteczko w hrabstwie Cheshire świętowało ślub Sophy Hutton i doktora Harrisona, a dwa lata minęły od śmierci ukochanej siostry panny Matty, Debory.

Panna Matty jest szczęśliwa, gdyż z Indii przybył jej drogi brat Peter (Nicholas Le Prevost), a Martha (Claudie Blakley), Jem (Andrew Buchan) wraz z ich dzieckiem Tilly stworzyli tętniący życiem dom.

Lady Ludlow (Francesca Annis) z utęsknieniem wyczekuje powrotu jej długo nieobecnego syna, Septimusa (Rory Kinnear) i młodego Harry`ego Gregsona, który zaczyna naukę w Shrewsbury, korzystając z legatu zmarłego pana Cartera i moralnego wsparcia panny Galindo (Emma Fielding).

Dodatkowo zamożny wdowiec, pan Buxton (Jonathan Pryce) przybywa do miasteczka, aby żyć spokojnie w Cranford i przywozi z sobą swoją czarującą podopieczną, Erminię (Michelle dockery) i swojego przystojnego, edukowanego w Eton syna, Williama (Tom Hiddleston).

Tymczasem w sąsiednim Horn Cottage Peggy Bell (Jodie Whittaker) usiłuje zrobić wszystko co może, by zadbać o swoją wymagającą matkę (Lesley Sharp) i brata Edwarda (Matthew McNulty).

Poza tym, świat dalej się zmienia, ale budowa kolei stanęła pięć mil przed Cranford, pomimo największych wysiłków kapitana Browna (Jim Carter), który pragnie wprowadzić trochę nowoczesności do serca King Street. Ale nic nie zostaje takie samo na zawsze i wkrótce życie w Cranford zmieni się w pewien nieoczekiwany sposób.

Właśnie gdy panna Matty czuje się wdzięczna w czasie świąt za wszystkie dary, jakie otrzymała ostatnio od losu, magik Brunoni sprawia, że jej serce znowu pełne jest bólu.

Cranford był kręcony w tym roku w Ealing Studios i w takich miejscach, jak West Wycombe Park, Syon House, Wasing Park, Radnage (Staffordshire) oraz w Lacock, (w hrabstwie Weltshire), który ponownie będzie pełnić funkcję powieściowego Cranford.


Tłumaczenie i opracowanie artykułu ze strony BBC: Gosia

niedziela, 22 listopada 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 31

Rozdział 31

Miałem pewne trudności w przekonaniu Jacka Marshlanda, żeby został moim drużbą, ale kiedy usłyszał jak ma to wyglądać, przyjechał. Panna Bullock była druhną.

Polubił nas wszystkich tak bardzo, że przyjechał znowu na Boże Narodzenie i był dużo lepiej przyjmowany niż rok wcześniej. W istocie nawet był lubiany. Panna Tomkinson powiedziała, że jest nawróconym młodym człowiekiem.

Jedliśmy obiad wszyscy razem u pana Morgana (pastor chciał, żeby obiad był u niego, ale z tego, co mi Sophy mówiła, wynikało, że Helen nie była pewna nadzienia i obawiała się tak dużego przyjęcia).

Spędziliśmy szczęśliwy dzień. Pani Morgan była uprzejma i tak matczyna jak zawsze.

Panna Horsman z pewnością ułożyła historię o tym, że pastor myślał o pannie Tomkinson jako o swojej drugiej żonie albo coś w tym rodzaju.

Jednak nie było innej plotki, która krążyłaby o naszym szczęściu w następstwie tego szczęśliwego Bożego Narodzenia.

I było to dziwne, wziąwszy pod uwagę, że Jack Marshland spędzał dużo czasu z Jemimą.
*

W tym momencie Sophy wróciła, położywszy dziecko do łóżka, a Charles się obudził.
KONIEC


Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)


czwartek, 19 listopada 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 30

Rozdział 30

Tymczasem dowiedziałem się, że Sophy powoli dochodzi do zdrowia. Pewnego dnia spotkałem pannę Bullock, która się z nią widziała.
- Rozmawiałyśmy o panu – powiedziała z promiennym uśmiechem, ponieważ odkąd dowiedziała się, że jej nie lubię, czuła się swobodnie i mogła uśmiechać się do woli i bardzo uprzejmie.

Domyśliłem się, że wyjaśniła Sophy nieporozumienie z nią związane. A że list Jacka Marshlanda został wysłany do panny Tomkinson, stwierdziłem, że jestem na dobrej drodze do zrehabilitowania się w dwóch trzecich.

Ale trzecia sprawa była moim problemem. Wobec pani Rose miałem naprawdę tak wiele szacunku ze względu na jej zalety, że nie podobała mi się myśl o formalnych wyjaśnieniach, w których musiałoby się znaleźć coś, co mogłoby ją urazić. Nasze stosunki rozluźniły się, odkąd usłyszałem pogłoskę o naszych zaręczynach. Wiedziałem, że ona nad tym boleje.

Dopóki Jack Marshland pozostawał u nas, czułem się spokojny – cieszyła mnie obecność osoby trzeciej. Ale powiedział mi w zaufaniu, że nie ośmieli się zostawać długo z obawy, że niektóre z dam rzucą się na niego i będą chciały za niego wyjść za mąż.

W istocie raczej pomyślałem, że gdyby mógł, rzuciłby się na jedną z nich. Otóż pewnego dnia, kiedy spotkaliśmy pannę Bullock i usłyszeliśmy jej pełną nadziei, radosną relację o postępach w kuracji Sophy (której codziennie składała wizytę), zapytał mnie, kim jest ta promienna dziewczyna. A kiedy odparłem, że to panna Bullock, o której mu opowiadałem, on zadowolony zauważył, że byłem strasznym głupcem i zapytał mnie, czy Sophy ma tak samo wspaniałe oczy.

Zmusił mnie, bym powtórzył to, co mówiłem o nieszczęśliwych okolicznościach, w jakich znajduje się panna Bullock, mieszkając w domu. Potem bardzo zamyślił się – to najbardziej niezwykły, chorobliwy objaw w jego przypadku.
Wkrótce potem wyszedł, kiedy pan Morgan mówił o swoich obowiązkach składał uprzejme wyjaśnienia, a mi pozwolono zobaczyć się z Sophy.

Nie mówiłem zbyt wiele – zabroniono mi tego w obawie, by jej nie wzruszyć. Rozmawialiśmy o pogodzie i kwiatach, i milczeliśmy. Ale jej mała szczupła rączka leżała w mojej dłoni i porozumieliśmy się bez słów. Potem miałem długą rozmowę z pastorem i wyszedłem zadowolony i szczęśliwy.

Pan Morgan odwiedził mnie po południu, wyraźnie niespokojny, chociaż nie pytał o to wprost (był zbyt grzeczny, by to uczynić), o wynik mojej wizyty w probostwie. Powiedziałem, że sprawiła mi ona radość. Potrząsnął serdecznie moją rękę, a potem potarł swoje własne.

Pomyślałem, że mógłbym poradzić się go w kwestii mojej sprawy z panią Rose, która, jak się tego obawiałem, mogła być głęboko dotknięta moimi zaręczynami.
- Jest tylko jedna kłopotliwa okoliczność – zacząłem – związana panią Rose.

Zawahałem się jak powiedzieć o tym, że otrzymała gratulacje z powodu jej rzekomych zaręczyn ze mną i o jej wyraźnym przywiązaniu, ale zanim zdążyłem o tym wspomnieć, on mi przerwał.

- Mój drogi panie. W istocie, nie musi pan się tym kłopotać. Ona będzie miała dom. Prawdę mówiąc, proszę pana – dodał, czerwieniejąc się trochę – pomyślałem, że to może położyć kres tym plotkom związanym z moim nazwiskiem i panny Tomkinson, jeśli poślubię kogoś innego. Mam nadzieję, że odniesie to pożądany skutek. Byłem pełen podziwu dla pani Rose za jej dozgonną pamięć o zmarłym mężu. Żeby nie być rozwlekłym, dziś rano w istocie pani Rose zgodziła się zostać moją żoną, proszę pana – wyrzucił z siebie.

To było wydarzenie! Więc pan Morgan nigdy nie słyszał plotki o pani Rose i o mnie (do dzisiejszego dnia sądzę, że ona mogła mnie przyjąć, gdybym się oświadczył). To jednak było dużo lepsze rozwiązanie.

Śluby były w modzie tego roku. Pewnego dnia, kiedy wybierałem się na przejażdżkę z Sophy, spotkałem pana Bullocka. Dzięki Jemimie on i ja zapomnieliśmy o naszym nieporozumieniu i byliśmy tak przyjacielscy wobec siebie jak zawsze. Tego ranka śmiał się do siebie głośno.

- Proszę się zatrzymać, panie Harrison! – zawołał, kiedy go mijałem. – Czy słyszał pan wieści? Panna Horsman właśnie mi powiedziała, że panna Caroline uciekła z młodym Hogginsem! Ona jest dziesięć lat starsza od niego! Jak może, ze swoim szlacheckim pochodzeniem, poślubić sprzedawcę świec? Chociaż to dla niej dobre wyjście – dodał poważniej. – Stary Hoggins jest bardzo bogaty, i chociaż teraz jest wściekły, wkrótce się z tym pogodzi.

Jakakolwiek próżność, jaką mogłem odczuwać z związku z tymi trzema damami, które wówczas, jak sądzono, poddały się mojemu urokowi, nagle zniknęła.

Wkrótce po ślubie pana Hogginsa spotkałem pannę Tomkinson osobiście, po raz pierwszy od naszej pamiętnej rozmowy. Zatrzymała mnie i powiedziała:

- Panie Harrison, proszę nie odmawiać przyjęcia ode mnie gratulacji z powodu pana szczęśliwych zaręczyn z panną Huston. Jestem winna panu przeprosiny za moje zachowanie w czasie naszej ostatniej rozmowy w moim domu. Naprawdę myślałam, że Caroline była do pana przywiązana i irytowało mnie to tak bardzo, że przyznaję, byłam zła i niesprawiedliwa. Ale usłyszałam jak mówiła do pana Hogginsa wczoraj, że była do niego przez lata przywiązana, od dzieciństwa, jak przyznała. Zapytałam ją później, jak może tak mówić, skoro tak cierpiała, gdy usłyszała tę fałszywą plotkę o panu i pani Rose. Płakała i odparła, że nigdy jej nie rozumiałam i że ataki histerii, które tak bardzo mnie niepokoiły, były spowodowane zjedzeniem marynowanych ogórków. Bardzo przepraszam za swoją głupotę i niewłaściwe zachowanie, ale mam nadzieję, że jesteśmy teraz przyjaciółmi, panie Harrison, ponieważ chciałabym być lubiana przez męża Sophy.

Poczciwa panna Tomkinson, która wierzy w niestrawność jako zamiennik dla zawiedzionych uczuć!

Potrząsnąłem gorąco jej ręce i odtąd byliśmy w dobrych stosunkach. Chyba wspominałem, że jest chrzestną matką dziecka?


Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)


Amatorskie tłumaczenie:
http://gaskellnorthsouth.blogspot.com/2009/09/wyznania-pana-harrisona-rozdz-1.html

poniedziałek, 16 listopada 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 29

Rozdział 29

Pewnej nocy pani Rose poszła spać i ja także zamierzałem się już położyć do łóżka. Czytałem właśnie w tylnym pokoju, gdzie chroniłem się przed nią w obecnej sytuacji (przeczytałem wiele medycznych książek w tym czasie, a także „Targowisko próżności” Thackeraya).

Nagle usłyszałem głośne i długotrwałe stukanie do drzwi, które mogło obudzić całą ulicę.

Zanim otworzyłem, do moich uszu doszedł dobrze znany bas Jacka Marshlanda – raz usłyszany, nigdy nie mógłby być zapomniany – który wyśpiewywał starą murzyńską pieśń „Kto puka do drzwi?” (1).

Chociaż mocno wówczas padało, zanim go wpuściłem do środka, stałem, czekając, aż piosenka, głośno i wyraźnie, wybrzmi do końca na zewnątrz.

Zobaczyłem głowę panny Tomkinson w czepku nocnym wychylającą się z okna. Zawołała:
- Policja! Policja!

Otóż w miasteczku nie było żadnej policji, a jedynie cierpiący na reumatyzm posterunkowy, ale to był zwyczaj dam, niepokojonych nocą, że wzywały wyobrażoną policję, co, jak myślały, miało wywołać odpowiedni, groźny efekt. Ale jak każdy, kto znał prawdziwy stan rzeczy, nie zwracaliśmy na to prawie wcale uwagi.

Jednak teraz chciałem odzyskać swoje dobre imię, więc wciągnąłem Jacka do środka, który wciąż podśpiewywał.

- Zepsułeś piosenkę – poskarżył się. – To zrobiłeś. Prawie doścignąłem Jenny Lindę (2). Widzisz, jestem słowikiem, tak jak ona.

Potem usiedliśmy. Nie wiem, jak to się stało, ale opowiedziałem mu o wszystkich moich przygodach matrymonialnych.

- Pomyślałem, że mógłbym podrobić twoje pismo – powiedział. – Słowo! To była płomienna walentynka. Nic dziwnego, że pomyślała, że ją kochasz.
- Więc to twoje dzieło, tak? Teraz powiem ci, co powinieneś zrobić, by to naprawić. Napiszesz do mnie list, w którym wyznasz, że zrobiłeś kawał. List, który będę mógł pokazać.
- Daj mi pióro i papier, mój przyjacielu. Będziesz dyktował. „Z ogromną skruchą …” Taki będzie początek?

Powiedziałem mu, co ma napisać – list będący prostym szczerym przyznaniem się do tego, że spłatał mi figla. Dołączyłem do tego kilka linijek wyrażających żal, że bez mojej wiedzy żaden z moich przyjaciół nie powinien tak się zachować.


Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)

Przypisy:
1. "Who's that knocking at the door" - jedna z popularnych tzw. negro song. Negro song lub negro spirituals - pieśni tworzone przez niewolników murzyńskich, mające charakter religijny. Do śpiewanej przez lidera frazy tłum dośpiewywał końcowe linijki.
2. Jenny Linda (1820-1887) – popularna śpiewaczka zwana szwedzkim słowikiem.

sobota, 14 listopada 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 28

Rozdział 28

Pan Morgan wyszedł do mnie. Dobry stary człowiek.
Łzy płynęły po jego policzkach. Nie mógł mówić, ale ściskał moje dłonie. Nie potrzebowałem słów. Zrozumiałem, że ona czuje się lepiej.

- Doktor Hamilton powiedział, że to było jedyne lekarstwo, które mogło ją uratować. Byłem starym głupcem, proszę pana. Proszę o wybaczenie. Pastor dowie się o wszystkim. Bardzo pana przepraszam, jeśli byłem obcesowy.

Wszystko zaczynało się obracać na dobre od tego czasu. Pan Bullock złożył mi wizytę, by przeprosić za swój błąd i wynikające z tego konsekwencje. John Brouncker wrócił do domu, dzielny i w dobrej formie.

Ale panna Tomkinson nadal znajdowała się wśród moich wrogów, a pani Rose za bardzo, jak się tego obawiałem, w szeregach przyjaciół.


Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)

czwartek, 12 listopada 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 27

Rozdział 27

Poszedłem do domu. Odezwałem się nieuprzejmie do pani Rose, która czekała przy drzwiach na mój powrót. Minąłem ją i zamknąłem się w swoim pokoju. Nie mogłem spać.

Poranne słońce wlało się do środka i rozwścieczyło mnie, tak jak wszystko od chwili, gdy pan Morgan odrzucił moją propozycję. Opuściłem rolety tak gwałtownie, że sznurek się zerwał. Co to oznaczało? Światło może wejść do środka. Czym było dla mnie słońce?
A potem przypomniałem sobie, że może słońce oświetliło ją – martwą.

Usiadłem i ukryłem twarz w dłoniach. Pani Rose zapukała do drzwi. Otworzyłem je. Ona także nie położyła się spać i płakała.
- Proszę pana, pan Morgan chce z panem rozmawiać.

Wróciłem po lekarstwo i wyszedłem do niego. Stał przy drzwiach blady i przygnębiony.
- Ona żyje, proszę pana – powiedział. – Ale to wszystko. Posłaliśmy po doktora Hamiltona. Obawiam się, że on może nie przybyć na czas. Wie pan? Myślę, że powinniśmy zaryzykować, i zgodnie z zaleceniem Dr… podać jej to lekarstwo. To szansa, jedyna szansa, obawiam się.

Prawie płakał, gdy kończył to zdanie.
- Mam je tutaj – powiedziałem, przygotowując się do wyjścia. Ale on nie mógł iść tak szybko.
- Proszę wybaczyć – powiedział – moją stanowczą odmowę wczorajszej nocy.
- W istocie, proszę pana – odparłem – to ja raczej powinienem pana przeprosić. Byłem bardzo gwałtowny.
- Och! Mniejsza o to, Nieważne. Może pan powtórzyć, co Dr… powiedział?

Zrobiłem to, a potem zapytałem potulnie, co mnie samego zdumiało, czy mógłbym z nim pójść i podać to lekarstwo.

- Nie, proszę pana – odpowiedział. – Obawiam się, że nie. Jestem pewien, że pana czułe serce nie chce doznać bólu. Poza tym to mogłoby ją wzruszyć, o ile jest jeszcze przytomna. W swoim majaczeniu często wymawiała pana imię. I, proszę pana, jestem pewien, że pan o tym nie wspomni ponownie, gdyż może to być uważane za tajemnicę lekarską, ale słyszałem, jak nasz dobry pastor wyrażał się dość zdecydowanie o panu. W istocie, proszę pana, słyszałem, jak pana przeklina. Widzi pan, jestem pewien, że to mogłoby przynieść szkodę parafii, gdyby się o tym dowiedziano.

Oddałem mu to lekarstwo i patrzyłem, jak wchodzi do środka i jak drzwi się za nim zamykają.

Wałęsałem się w okolicy przez cały dzień. Biedni i bogaci przychodzili, by się czegoś dowiedzieć. Zamożniejsi przyjeżdżali powozami, chromi i kulawi przychodzili opierając się na kulach. Ich troska sprawiała, że byłem dobrej myśli. Pan Morgan powiedział mi, że zasnęła i widziałem, jak do domu wchodzi doktor Hamilton.

Nadeszła noc. Ona spała. Obserwowałem dom. Widziałem, że zapaliło się światło i świeciło się spokojnie i stale. Potem dostrzegłem jakieś poruszenie. To był przełom, w tę albo w tamtą stronę.


Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)

środa, 11 listopada 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 26

Rozdział 26

Pan Morgan był w domu ledwie od dwóch godzin, gdy wezwano go do probostwa.
Sophy wróciła, a ja o tym nie wiedziałem. Przyjechała chora i znużona, pragnęła odpoczynku, a ten odpoczynek przynosił ze sobą budzące obawy zmiany. Pan Morgan zapomniał o wszystkich swych paryskich przygodach i o całym swym strachu przed panną Tomkinson, kiedy zobaczył Sophy. Miała gorączkę, która poczyniła przerażające postępy.

Kiedy powiedział mi o tym, chciałem wyłamać drzwi probostwa, żeby ją zobaczyć. Ale opanowałem się i tylko przeklinałem moje niezdecydowanie, które spowodowało, że nie napisałem do niej. Dobrze, że nie miałem pacjentów, gdyż przypadła by im jedynie znikoma część mojej uwagi. Czekałem na pana Morgana, który mógł ją odwiedzać i to robił. Ale z tego co opowiadał wynikało, że środki, jakie zastosował, były bezskuteczne. Nie mogły zahamować takiej nagłej i gwałtownej choroby.

Och. Gdyby tylko pozwolono by mi się z nią zobaczyć! Ale to nie wchodziło w rachubę. Nie tylko pastor uważał mnie za kogoś w rodzaju libertyna jak Lothario (1), ale wątpliwości dotyczyły także moich medycznych umiejętności.

Wiadomości były coraz gorsze. Nagle podjąłem decyzję. Szacunek, jaki pan Morgan żywił do Sophy sprawił, że był bardziej niż zwykle bojaźliwy w podejmowaniu medycznych decyzji. Dosiadłem konia i pogalopowałem do Chesterton. Złapałem pociąg ekspresowy do miasta.

Poszedłem do Dr… i opowiedziałem mu szczegółowo o przypadku. Słuchał, ale tylko potrząsał głową. Napisał receptę na kartce i zalecił lekarstwo, które jeszcze nie było w powszechnym użyciu – preparat, który w istocie zawierał truciznę.
- To może ją uratować – powiedział. – To szansa w takim stadium choroby, jakie pan opisuje. Trzeba jej to dać piątego dnia, jeśli serce to zniesie. U Crabbe`a przygotują ten preparat najbardziej umiejętnie. Proszę o wiadomości, proszę pana.

Poszedłem do Crabbe`a. Zapytałem, czy mógłbym przygotować go sam, ale ręce mi się tak trzęsły, że nie mogłem zważyć składników. Poprosiłem młodego człowieka, by wykonał to za mnie. Wyszedłem, nie tknąwszy jedzenia, na stację, z lekarstwem i receptą w kieszeni.
Z powrotem popędziłem przez wieś. Dotarłem do Bay Aldon, gdzie czekał na mnie koń i pogalopowałem do Duncombe.

Ale kiedy dotarłem na szczyt wzgórza ponad starą halą, skąd widać było po raz pierwszy miasteczko, ściągnąłem uzdę, ponieważ pomyślałem, że może ona już nie żyje i bałem się o tym przekonać. Głogi dalej rosły w lesie, owieczki pasły się na łąkach, pieśń drozda wypełniała powietrze, ale to tylko pogłębiało mój strach.
- A co, jeśli w całym tym świecie pełnym radości i życia, ona leży martwa!

Usłyszałem cichy i jasny dźwięk dzwonów. Nie mogłem ich słuchać. Czemu biją dzwony? Czy ogłaszają śmierć? Nie! Dzwoniły na godzinę ósmą. Pognałem konia ostrogami w dół wzgórza. Popędziliśmy do miasta. Wprowadziłem osiodłanego konia do stajni i poszedłem do pana Morgana.
- Jak ona? – zapytałem. – Jak ona się czuje?
- Jest bardzo chora. Mój drogi panie, widzę, co się z panem dzieje. Ona może przeżyć, ale boję się. Mój drogi panie, jestem bardzo zaniepokojony.

Powiedziałem mu o mojej podróży i konsultacji z Dr…. Pokazałem mu receptę. Jego ręce trzęsły się, kiedy zakładał okulary, żeby ją przeczytać.
- To bardzo niebezpieczne lekarstwo, proszę pana – odparł pokazując palcem nazwę trucizny.
- To nowy preparat – odpowiedziałem. – Dr… długo nad nim pracował.
- Nie ośmielę się go podać – odpowiedział. – Nigdy tego nie próbowałem. To musi być bardzo silny lek. Nie odważę się eksperymentować w tym przypadku.

Chyba tupnąłem nogą zniecierpliwiony, ale to na nic się zdało. Na próżno podróżowałem. Im bardziej przekonywałem go, że tak groźny przypadek wymaga zastosowania najmocniejszego środka, tym bardziej stawał się nerwowy. Powiedziałem, że porzucę naszą spółkę, groziłem tym, chociaż rzeczywiście czułem, że powinienem to zrobić i podjąć taką decyzję, zanim Sophy zachorowała, skoro utraciłem zaufanie pacjentów. On tylko odparł:
- Nie mogę nic na to poradzić, proszę pana. Będę żałował ze względu na pana ojca, ale muszę wykonywać moje obowiązki. Nie ośmielę się podjąć ryzyka zaaplikowania pannie Sophy tak silnego lekarstwa – preparatu ze śmiertelnej trucizny.

Opuściłem go bez słowa. Miał rację, trwając przy swoich przekonaniach, widzę to teraz, ale wówczas uważałem go za nieludzkiego i upartego.


Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)

Przypisy:

1. Lothario - postać libertyna i uwodziciela w sztuce „The Fair Penitent” angielskiego dramatopisarza Nicholasa Rowe (1674-1718).

poniedziałek, 9 listopada 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 25

Rozdział 25

To, co wielu ludzi uznałoby za poważniejszą sprawę od nieobecności Sophy, stało się. Stwierdziłem, że moja praktyka medyczna legła w gruzach. Miasteczko było do mnie uprzedzone. Pani Munton powiedziała mi o wszystkim, o czym mówiono. Słyszała to od pani Horsman.

To było smutne, że okrutne miasteczko uważało, że moje zaniedbanie albo niewiedza stały się przyczyną śmierci Waltera, że pannie Tyrrell zrobiło się gorzej po mojej pomocy lekarskiej i że John Bruckner prawie umarł, gdy go leczyłem.

Wszystkie żarty i rewelacje Jacka Marshlanda, które, jak sądziłem, odeszły w niepamięć, zostały odgrzebane, by świadczyć na moją niekorzyść. On sam, dawniej ulubieniec mieszkańców Duncombe, stał się teraz jednym z moich znajomych o wątpliwej reputacji.

Słowem, tak byli do mnie wówczas uprzedzeni mieszkańcy Duncombe, że niewiele trzeba było, by zaczęli mnie podejrzewać o pewien brutalny rozbój na gościńcu, który w tym czasie zdarzył się w sąsiedztwie. Pani Munton powiedziała mi, a propos tego napadu, że nigdy nie rozumiała przyczyny mojego rocznego uwięzienia w Newgate, ale nie ma wątpliwości, z tego co mówił jej pan Morgan, że był po temu jakiś powód. Ale jeśli mógłbym opowiedzieć jej szczegóły, ona chętnie by je poznała.

Panna Tomkinson posłała po pana White`a do Chesterton, aby zbadał pannę Caroline, i, kiedy przybył, wszyscy dawni nasi pacjenci skorzystali z tej okazji i po niego także posłali.

Ale najgorsze było to, w jaki sposób odnosił się do mnie pastor. Gdyby mnie ignorował, mógłbym zapytać, dlaczego tak robi. Ale chłód w jego zachowaniu był nie do opisania, myślałem o tym z rozgoryczeniem. Słyszałem o zabawach Sophy. Zastanawiałem się, czy do niej nie napisać.

Wkrótce potem minęły dwa tygodnie od wyjazdu pana Morgana. Zmęczyły mnie czułe kaprysy pani Rose i nie dawało mi ulgi jej współczucie. W istocie raczej jej unikałem. Jej łzy irytowały mnie, zamiast pocieszyć, miałem ochotę jej powiedzieć kiedyś, że nie mam zamiaru jej poślubić.


Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)

czwartek, 5 listopada 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 24

Rozdział 24

Usłyszałem o wyjeździe Sophy jako o jednej z wielu plotek, już po fakcie. Nieważna była dla mnie niezręczność mojego położenia, które tak zakłopotało i rozbawiło mnie rankiem. Czułem, że skoro wysłano Sophy daleko ode mnie, coś było źle. Wpadłem w rozpacz. Jeśli ktokolwiek chciał mnie poślubić, mógł to zrobić. Byłem gotowy się poświęcić.

Nie rozmawiałem z panią Rose. Była zdziwiona i bolała nad moim chłodem, widziałem to, ale przestałem odczuwać cokolwiek.
Panna Tomkinson ignorowała mnie na ulicy, ale to nie łamało mi serca. Sophy wyjechała – to jedynie mnie obchodziło. Gdzie ją wysłali? Kim była ciotka, do której musiała jechać w odwiedziny?

Pewnego dnia spotkałem Lizzie, która, jak się wydawało, uważała, że nie powinna ze mną rozmawiać. Ale nie mogłem do tego dopuścić.
- Czy miałaś wiadomości od swojej siostry? – zapytałem.
- Tak.
- Gdzie ona przebywa? Mam nadzieję, że ma się dobrze.
- Jest u Leomsów.

Nie byłem przez to mądrzejszy.

- Och tak, ma się dobrze. Fanny mówi, że była na zabawie w środę i tańczyła cały wieczór z oficerami.

Pomyślałem, że mógłbym kiedyś zapisać się do Peace Society (1).
Była flirciarą i nieczułą istotą. Nie pamiętam, czy życzyłem Lizzie dobrego dnia.


Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)

Przypisy:
1. Peace Society (dokładnie: Society for the Promotion of Permanent and Universal Peace) – organizacja założona w 1816 roku, propagująca pokój. Dążyła do ogólnoświatowego rozbrojenia.

poniedziałek, 2 listopada 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 23

Rozdział 23

Miałem zamiar poprosić pana Morgana, by odwiedził probostwo i złożył na odjezdnym wyjaśnienia, zanim dotrą tam pogłoski. Teraz pomyślałem, że gdybym zobaczył się z Sophy, mógłbym z nią sam pomówić, ale nie chciałem natknąć się na pastora.

Poszedłem ścieżką na tyłach probostwa, i nagle napotkałem pannę Bullock. Zaczerwieniła się i zapytała mnie, czy mogłaby ze mną pomówić. Mogłem się tylko na to zgodzić. Pomyślałem, że dzięki tej rozmowie, prawdopodobnie, wyjaśnię jedną plotkę.

Była bliska płaczu.
- Muszę panu powiedzieć, panie Harrison, że wypatrywałam pana, aby z panem porozmawiać. Z największym żalem dowiedziałam się o wczorajszej rozmowie papy z panem – prawie płakała. – Przypuszczam, że zawadzam pani Bullock i ona chce mnie wydać za mąż. W tym upatruję przyczynę całkowitego przeinaczenia faktów, o których powiedziała papie. Nie dbam o pana zupełnie, proszę pana. Nigdy pan się do mnie nie zalecał. Był pan dla mnie niemal niegrzeczny i podobało mi się to o wiele bardziej. Jednak muszę to powiedzieć, że nigdy pana nie lubiłam.

- Naprawdę miło mi to słyszeć – odpowiedziałem. – Proszę się nie martwić. Byłem pewny, że to jakaś pomyłka.

Ale ona gorzko płakała.
- To tak nieprzyjemnie pomyśleć, że moje małżeństwo - moja nieobecność jest tak bardzo pożądana w domu. Boję się każdej nowej znajomości, którą zawieramy z jakimś dżentelmenem. To rzecz pewna, że rozpoczyna to serię ataków na niego, których musi on być świadomy i przypuszcza, że je częściowo podzielam. Ale nie myślałabym o tym tak dużo, gdyby nie fakt, że uświadamia mi to, jak bardzo ona chce mnie się pozbyć. Och, moja własna, droga mama nigdy by nie…

Płakała jeszcze bardziej. Było mi naprawdę przykro z jej powodu, i właśnie wziąłem ją za rękę i zacząłem mówić:
- Moja droga panno Bullock… - kiedy drzwi w murze ogrodu probostwa otworzyły się.

To był pastor, który odprowadzał do wyjścia pannę Tomkinson. Jej twarz była spuchnięta od płaczu. Zauważył mnie, ale nie skłonił głowy ani nie wykonał żadnego gestu. Przeciwnie, spojrzał z surową wyniosłością i zamknął głośno drzwi.

Zwróciłem się do panny Bullock.
- Obawiam się, że pastor usłyszał coś niekorzystnego na mój temat od panny Tomkinson i niezręcznie się złożyło…
Dokończyła rozpoczęte przeze mnie zdanie:
- … że widział nas razem. Tak, ale skoro wiemy, że nam na sobie nie zależy, nie ma znaczenia, co mówią ludzie.
- Och, ale dla mnie ma znaczenie – odparłem. – Pewnie mogę pani to powiedzieć, ale proszę nie powtarzać nikomu. Zależy mi na pannie Huston.
- Na Sophy! Och, panie Harrison. Tak się cieszę. To taka słodka istota. Życzę panu szczęścia.
- Jeszcze nie. Nigdy o tym jej nie mówiłem.
- Och, ale to pewne.

Przeskoczyła z kobiecą szybkością do takiej konkluzji. A potem zaczęła wychwalać Sophy. Nie ma mężczyzny, który by nie chciał słuchać pochwał o swojej ukochanej.
Szedłem u jej boku, minęliśmy razem front probostwa. Spojrzałem do góry i dostrzegłem tam Sophy, a ona zobaczyła mnie.

Tego popołudnia została wysłana rzekomo w odwiedziny do swojej ciotki, w rzeczywistości z powodu pogłosek o moim prowadzeniu się, które dotarły do pastora. A o prawdziwości jednej z nich przekonał się na własne oczy.



Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)