Strona poświęcona Elizabeth Gaskell

piątek, 30 października 2009

Wyznania pana Harrisona, rozdz. 22

Rozdział 22

Byłem tchórzliwy. Wręcz bałem się powrotu do domu, ale w końcu musiałem tam wrócić. Zrobiłem wszystko, by uspokoić pana Morgana, ale on nie przyjmował pocieszenia. W końcu wyszedłem.

Zadzwoniłem do drzwi. Nie wiem, kto mi otworzył, ale sądzę, że była to pani Rose. Trzymałem chusteczkę przy twarzy i wymamrotałem coś o strasznym bólu zęba. Popędziłem do swojego pokoju i zaryglowałem drzwi. Nie miałem świecy, ale to nie miało znaczenia. Byłem bezpieczny. Nie mogłem spać, a kiedy wpadłem w coś w rodzaju drzemki, było to dziesięć razy gorsze, niż gdybym się przebudził. Nie mogłem sobie przypomnieć, czy byłem zaręczony czy nie. Jeśli tak, to kim była ta dama?

Zawsze uważałem się za dość przeciętnego, ale z pewnością myliłem się. Muszę być fascynujący i przystojny. Kiedy tylko zaczęło świtać, wstałem, by to sprawdzić w lustrze. Nawet jeśli bardzo się starałem, nie mogłem dostrzec żadnej uderzającej urody w mojej okrągłej twarzy, z nieogoloną brodą i szlafmycą, wyglądającą jak błazeńska czapka. Nie! Muszę być zadowolony z tego, że jestem zwyczajny, ale za to sympatyczny. Wszystko to mówię ci w zaufaniu. Nie ma we mnie ani grama próżności.

Zasnąłem o poranku. Obudziło mnie stukanie do drzwi. To była Peggy. Trzymała w ręku kartkę. Odebrałem ją.
- Czy to nie jest list od panny Horsman? – zapytałem na poły żartobliwie, a na poły z najpoważniejszym strachem.
- Nie, proszę pana. Przyniósł to służący pana Morgana.

Otworzyłem liścik. Szybko przeczytałem treść:

„Mój drogi panie. Minęło prawie 20 lat, odkąd nie miałem urlopu. Stwierdziłem, że moje zdrowie wymaga odpoczynku. Mam do pana wielkie zaufanie i jestem pewien, że nasi pacjenci podzielają moje uczucia. Nie odczuwam zatem skrupułów, by wykonać mój naprędce powzięty zamiar udania się do Chesterton, by złapać wczesny pociąg do Paryża. Pozostanę tam prawdopodobnie około dwóch tygodni. Zatrzymam się w hotelu Meurice.
Z poważaniem
J. Morgan.
P.S. Być może będzie lepiej, gdy nie będzie pan mówił, dokąd dokładnie się udałem, zwłaszcza pannie Tomkinson.”


Zostawił mnie. On – po jednej tylko pogłosce – zostawił mnie, bym stawił pola trzem.

- Proszę przyjąć wyrazy szacunku od pani Rose. Już prawie dziewiąta. O tej godzinie będzie gotowe śniadanie, proszę pana.

- Proszę powiedzieć pani Rose, że nie będę jadł śniadania. Albo zjem tutaj - (bo byłem bardzo głodny). – Poproszę filiżankę herbaty i kilka tostów.

Peggy przyniosła tacę pod drzwi.
- Mam nadzieję, że pan nie jest chory, proszę pana? – zapytała grzecznie.
- Raczej nie. Poczuję się lepiej, gdy wyjdę na powietrze.
- Pani Rose jest tym zmartwiona. – dodała. – Wydaje się taka zasmucona.

Skorzystałem z okazji i wyszedłem bocznymi drzwiami do ogrodu.



Tłumaczenie: Gosia
Zdjęcia pochodzą z miniserialu "Cranford" (BBC 2007)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz