Strona poświęcona Elizabeth Gaskell

środa, 5 listopada 2025

Cichy bohater (The Sexton's Hero) - amatorskie tłumaczenie - część 5

 Tamten kwadrans, proszę pana, wydawał się dłuższy niż całe moje życie od tamtej pory. Myśli, wyobrażenia, sny i wspomnienia mieszały się ze sobą. Mgła, ciężka mgła, która była jak upiorna kurtyna, zamykająca nas śmiertelnie, zdawała się przynosić ze sobą zapach kwiatów rosnących wokół naszego progu - może tak było, bo opadała na nie jak błogosławiona rosa, choć dla nas była całunem.

Letty powiedziała mi później, że słyszała płacz dziecka, wołającego ją ponad bulgotem wzbierającej wody - bardzo wyraźnie; ale mewy skrzeczały, a świnia piszczała — ja tego nie usłyszałem; to było i tak wiele mil stąd. 

Właśnie gdy wyjąłem nóż, inny dźwięk rozległ się tuż obok nas, mieszając się z bulgotem pobliskiej wody i hukiem tej dalszej (choć nie tak dalekiej). Ledwo mogliśmy coś zobaczyć, ale wydawało nam się, że dostrzegamy coś czarnego na tle głębokiego ołowianego koloru fal, mgły i nieba. Zbliżało się i zbliżało: powoli, jednostajnie, przeszło przez ciek prosto do nas.

O Boże! To był Gilbert Dawson na swoim silnym gniadym koniu.
Mało co powiedzieliśmy, i niewiele mieliśmy czasu, by cokolwiek powiedzieć. W tamtej chwili nie miałem świadomości przeszłości ani przyszłości - tylko trzymałem się jednej myśli: jak ocalić Letty, a jeśli się da, także siebie. Dopiero później przypomniałem sobie, że Gilbert powiedział, iż został naprowadzony przez zwierzęcy krzyk przerażenia; dopiero po wszystkim usłyszałem, że niepokoił się o nasz powrót z powodu głębokości wody, i że pożyczył siodło z poduszką, osiodłał konia wcześniej wieczorem i pojechał do Cart-lane, by nas wypatrywać. Gdyby wszystko poszło dobrze, nigdy byśmy się o tym nie dowiedzieli. Ale jak było, opowiedział to stary Jonas, a łzy spływały mu po pomarszczonych policzkach.

Przywiązaliśmy jego konia do bryczki. Podnieśliśmy Letty na siodło z poduszką. Woda podnosiła się z każdą chwilą, z ponurym pomrukiem. Była już niemal w bryczce. Letty kurczowo trzymała się uchwytów siodła, ale opuściła głowę, jakby nie miała już żadnej nadziei na życie.

Błyskawicznie (a jednak miał czas na myśl i pokusę, proszę pana - gdyby odjechał z Letty, ocaliłby ją, nie mnie), Gilbert był już w bryczce obok mnie.

- „Szybko!” - powiedział wyraźnie i stanowczo. - „Musisz jechać przed nią i podtrzymywać ją. Koń potrafi pływać. Z Bożą łaską podążę za wami. Mogę przeciąć uprząż, i jeśli klacz nie będzie uwięziona przez bryczkę, poniesie mnie bezpiecznie przez wodę. W każdym razie — ty jesteś mężem i ojcem. Nikomu na mnie nie zależy.”

- Nie miejcie mi tego za złe, panowie. Często życzę sobie, by tamta noc była tylko snem. Prześladuje mnie w nocy od tamtej pory jak sen - a przecież snem nie była. Zająłem jego miejsce w siodle, objąłem Letty, a jej głowa spoczęła na moim ramieniu. Wierzę w Boga, pewnie wypowiedziałem jakieś słowo wdzięczności, ale tego nie pamiętam. Pamiętam tylko, jak Letty podniosła głowę i zawołała: - „Niech cię Bóg błogosławi, Gilbercie Dawson, za to, że ocaliłeś moje dziecko przed osieroceniem tej nocy.” 
A potem osunęła się na mnie, jakby straciła przytomność.

Przeniosłem ją przez wodę — a raczej, silny koń dzielnie przepłynął przez wzbierające fale. Byliśmy przemoczeni do suchej nitki, gdy dotarliśmy do brzegu; ale mieliśmy tylko jedną myśl - gdzie jest Gilbert? Gęste mgły i wzburzone wody otaczały nas ze wszystkich stron. Gdzie on jest? Wołaliśmy. Letty, choć słaba, podniosła głos i zawołała - wyraźnie i przenikliwie. Nie było odpowiedzi, morze dudniło nieustannie swoim ponurym rytmem.

Pojechałem do domu przewodnika. Leżał w łóżku i nie chciał wstać, choć oferowałem mu więcej, niż miałem. Może wiedział… ten przeklęty stary łotr! Tak czy inaczej, zapłaciłbym, choćbym miał harować przez całe życie. Powiedział, że mogę wziąć jego róg, jeśli chcę. Wziąłem go i zadąłem tak potężnie w tę cichą, czarną noc, że echo wróciło w ciężkim powietrzu - ale nie usłyszeliśmy żadnego ludzkiego głosu ani dźwięku; ten dziki dźwięk nie mógł obudzić umarłego.
Odwiozłem Letty do jej dziecka, nad którym płakała przez całą noc. Wróciłem nad brzeg w okolicach Cart-lane; i tam i z powrotem, znużonym krokiem, chodziłem wzdłuż krawędzi wody, od czasu do czasu wołając Gilberta. Wody cofnęły się i nie zostawiły żadnego śladu.

Dwa dni później jego ciało zostało wyrzucone na brzeg w pobliżu Flukeborough. Bryczka i biedna stara klacz zostały znalezione częściowo przysypane piaskiem przy Arnside Knot. Jak mogliśmy się domyślać, upuścił nóż, próbując przeciąć uprząż, i tym samym stracił szansę na ratunek. Tak czy inaczej, nóż znaleziono w szczelinie dyszla.
Jego przyjaciele przyjechali z Garstang na pogrzeb. Chciałem być głównym żałobnikiem, ale nie miałem do tego prawa, więc nie mogłem; choć do dziś nie przestałem go opłakiwać. Gdy jego siostra pakowała jego rzeczy, bardzo ją prosiłem, by dała mi coś, co do niego należało. Nie chciała oddać żadnych ubrań (była bardzo praktyczną kobietą), bo miała własnych chłopców, którzy mogli je kiedyś założyć, gdy dorosną. Ale dała mi jego Biblię, mówiąc, że mają już jedną, a jego była stara i zużyta. Ale należała do niego - i dlatego mi na niej zależało. 

Była to czarna skórzana Biblia, z kieszonkami po bokach, w staroświeckim stylu; a w jednej z nich był bukiecik polnych kwiatów - Letty powiedziała, że niemal na pewno były to te, które kiedyś mu dała.
W Ewangelii było wiele fragmentów zaznaczonych grubą kreską jego stolarskim ołówkiem, które w pełni potwierdzały jego odmowę walki. Z całą pewnością, proszę pana, potrzeba odwagi w służbie Bożej i w okazywaniu miłości bliźniemu - bez kłótni i bójek.

- Dziękuję panom, że mnie wysłuchaliście. Wasze słowa przywołały wspomnienie o nim, a serce miałem wypełnione tymi słowami. Ale muszę już wracać do pracy; mam do wykopania grób dla małego dziecka, które ma być pochowane jutro rano - właśnie wtedy, gdy jego rówieśnicy będą maszerować do szkoły.

- Ale powiedz nam o Letty - czy ona jeszcze żyje? - zapytał Jeremy.
Starzec pokręcił głową i walczył z dławiącym westchnieniem. Po chwili milczenia powiedział…
- Zmarła mniej niż dwa lata po tamtej nocy. Nigdy już nie była taka sama. Siedziała zamyślona, myśląc o Gilbercie, jak przypuszczam - ale nie mogłem jej za to winić. Mieliśmy syna i nazwaliśmy go Gilbert Dawson Knipe; to ten, co pracuje jako palacz na kolei londyńskiej. Nasza córeczka zmarła w czasie ząbkowania, a Letty po prostu cicho gasła i odeszła w mniej niż sześć tygodni.
Zostali pochowani tutaj; więc przeniosłem się, by być blisko nich, z dala od Lindal - miejsca, którego nie mogłem znieść po odejściu Letty.

Odwrócił się do swojej pracy, a my, odpocząwszy już dostatecznie, wstaliśmy i odeszliśmy.

(1847)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz