Strona poświęcona Elizabeth Gaskell

piątek, 20 lutego 2009

Los dzieci w Anglii w XIX wieku

Robert Owen o skutkach systemu fabrycznego w Anglii

Utarło się w okręgach fabrycznych, że rodzice posyłają swych siedmio - czy ośmioletnich synów i córki - zimą i latem, o szóstej rano, czasem więc po ciemku, kiedy niekiedy w mróz i śnieg - do fabryk, gdzie panuje często wysoka temperatura, szkodliwa dla zdrowia ludzkiego, i gdzie zatrudnieni pracują częstokroć do dwunastej w południe, po czym mają godzinę na obiad i znów powracają do pracy, która w większości wypadków trwa do ósmej wieczór.

Dzieci muszą bez przerwy harować na samo wyżywienie: nie przyzwyczajono ich do niewinnych, zdrowych i rozsądnych zabaw; a choćby je nawet poznały, nie daje się im na nie czasu. Ustanie pracy - oto jedyne znane im odprężenie. Ci, którzy ich otaczają, bytują w takich że warunkach. Toteż gdy dzieci wyrosną na młodych ludzi, stopniowo zaczynają ich przyciągać (młodych mężczyzn głównie, ale nierzadko i dziewczęta) niezdrowe rozrywki w postaci szynków i pijaństwa: skłania ich do tego codzienna ciężka praca, brak lepszych nawyków i pustka zaniedbanego umysłu.

Cóż dziwnego, że taki system wytwarza ludność słabą na ciele i umyśle, obciążoną nałogami, które niszczą ich własny i ich otoczenia dobrobyt oraz przyprawiają o uwiąd ich społecznie dodatnie skłonności. Człowiek w takich warunkach obserwuje, że wszyscy dookoła niego na łeb na szyję zdobywają indywidualne bogactwo, zgoła nic sobie nie robiąc z człowieka pracy, z jego potrzeb, nawet z jego cierpień - co najwyżej skazują go na upokarzająca parafialną jałmużnę, która zamyka serca ludzkie i przyczynia się do powstawania tyranów i niewolników. Dzisiaj człowiek służy jednemu panu, jutro drugiemu, pojutrze trzeciemu i czwartemu, aż wreszcie wszelka więź pomiędzy pracobiorcą a pracodawcą sprowadza się tylko do względu na doraźny zysk, jaki jeden może wyciągnąć z drugiego.

Przedsiębiorca uważa robotników tylko za narzędzie zysku, oni zaś ordynarnieją i zwierzecieją do tego stopnia, że jeżeli temu nie zaradzą nowe, mądre prawa, jeżeli się nie ulepszy warunków życia tej warstwy, kraj pogrąży się niedługo w anarchii straszliwej i być może już nieuleczalnej.

Bezpośrednim celem tych spostrzeżeń jest: doprowadzić do owego polepszenia, zażegnać ową groźbę. Jednym zaś po temu środkiem będzie uchwała parlamentu, która:
1) prace w zakładach mechanicznych ograniczy do dwunastu godzin dziennie, w tym półtorej godziny na posiłki.
2) zakaże zatrudniać w zakładach mechanicznych dziatwę poniżej lat dziesięciu, przy czym dzieci poniżej lat dwunastu nie będą mogły pracować więcej niż sześć godzin dziennie.
Te zmiany - o ile się je wprowadzi z pominięciem wszelkich względów partyjnych i natychmiastowego zysku. a jedynie dla dobra ogólnego - okażą się zbawienne dla dziecka, dla rodziców, pracodawcy i państwa

James P. Kay-Shuttleworth o warunkach pracy i życia
w Manchesterze w 1832 r.

Robotnicy fabryk bawełny wstają o piątej rano, od szóstej do ósmej pracują, by wrócić na 30-40 minut do domu na śniadanie, składające się przeważnie z herbaty, kawy i pieczywa, wracają do fabryk na trzy godziny, by o dwunastej znów wrócić do domu. tym razem na obiad.

Wśród tych z najniższym uposażeniem obiad to gotowane ziemniaki, smalec. masło czy czasami kawałek mięsa. Rodzina pospiesznie zjada, po czym wszyscy wracają do swoich zajęć. Praca w fabryce trwa średnio do siódmej wieczorem, godzinie, o której przychodzi czas na odprężenie i ostatni posiłek, zazwyczaj trochę chleba i herbata z niewielką ilością alkoholu.

Charles C.F. Greville o sytuacji ubogiej ludności angielskiej

Jednakże badania warunków panujących w różnych parafiach zwróciły uwagę na zatrważające wypadki nędzy i nieszczęścia. Wczoraj przybył pewien człowiek z Bethnal Green przywożąc raport o sytuacji w tym rejonie. Wszyscy tam zajmują się tkactwem; tworzą oni rodzaj odrębnej społeczności; tam się rodzą, tam żyją i pracują, tam tez umierają. Nie przenoszą się nigdzie indziej ani nie zmieniają swego zajęcia, nic innego robić nie umieją. Ilość ich zwiększa się w sposób pozostający w sprzeczności z wszelkimi zasadami populacji - w ciągu 2 lat potroiła się niemal, wzrastając z 22 tysięcy do 62 tysięcy. Większość z nich jest bez pracy i znaleźć jej nie może. 1 100 osób stłoczono w przytułku, w którym na jedno łóżko przypada ich piec lub sześć. 6 tysięcy otrzymuje pomoc parafialna.

Parafia jest zadłużona; z każdym dniem rośnie liczba nędzarzy, a maleje ilość podatników. Ci ostatni to głównie drobni sklepikarze rujnowani przez podatki. Cały rejon pogrążony jest w upadku i beznadziejnej nędzy, mimo to jego mieszkańcy mnożą się i podczas gdy dorośli są niechlujni i przygnębieni. jak gdyby ugięci pod ciężarem swej niedoli i nędzy, dzieci chowają się dobrze i są zdrowe. Zapytaliśmy człowieka. który przybył stamtąd, co mogłoby im pomóc. Odpowiedział; "praca", a pracy dla nich nie ma.

Eugene Buret o warunkach życia dzieci w Manchesterze
w pierwszej połowie XIX w.

Ktokolwiek przechadzał się po biedniejszych dzielnicach Manchesteru, ktokolwiek, szczególnie w niedziele, zapuszczał się w to mrowisko, dziwił się zapewne na widok takiej liczby dzieci biegających boso. w podartych koszulach. umorusanych i źle uczesanych. Te dzieci między drugim a dziesiątym rokiem życia tłoczą się wszędzie, obierają sobie za miejsca zabaw śmietniki i błotniste kałuże.

Radość ich spojrzeń to chwilowy i iluzoryczny triumf ludzkiej natury, która potrafi przetrwać tak hańbiące warunki bytu. Przechodzień mógłby jeszcze uwierzyć w ich szczęście, gdyby nie natrętnie powracająca wizja okropnego przeznaczenia, które ciąży na nich niczym fatum i czuwa nad ich losem. Tak przebiega dzieciństwo, z dala od kościoła, szkoły, bez jakiejkolwiek opieki. Te dzieci są wolne, jednak każdy dzień tej wolności przybliża do zgubnego jutra.

Począwszy od osiągnięcia wieku sześciu lat dzieci są już wysyłane przez rodziców do pracy w mieście. Z reguły mogą do domu nie wracać bez pieniędzy. Zaczepiają ludzi, żebrząc o jałmużnę, szukają jakiejkolwiek pracy, a już w wieku dwunastu lat niektóre decydują się kraść i prostytuować. Ich los wdaje się z góry przesadzony.

Eugene Buret o zatrudnianiu nieletnich i dzieci w przemyśle angielskim

Przemysł jako taki poszukuje nowych, mniej wprawnych, ale za to tańszych robotników. Najmilej widziane są małe dzieci, których zarobki są w porównaniu z pensją wykwalifikowanego robotnika wręcz śmieszne. Niektóre fabryki obywają się bez pełnoletnich pracowników do tego stopnia, że interweniować muszą władze administracyjne w celu przywrócenia odpowiedniej równowagi. Prawdziwi pracownicy są powoli zwalniani, pozostaje im tylko zająć się rzemiosłem czy próbować ubiegać się o bardziej odpowiedzialne stanowiska w swoich manufakturach.

Weźmy na przykład pod lupę przemysł włókienniczy. Tam gdzie kiedyś pracował jeden mężczyzna, można znaleźć kilkoro dzieci czy kobiet, które wykonują podobną pracę za głodowe pensje. Gdy pomyśleć jeszcze o postępującej mechanizacji, można wróżyć na najbliższą przyszłość ogromne bezrobocie.

za:
http://wmachura.webpark.pl/page118.html

Robert Owen (1771-1858) - reprezentował ideologię socjalizmu utopijnego w Anglii. Jako udziałowiec zespołu fabryk włókienniczych w New Lanark dokonał szeregu eksperymentów, zmierzających do poprawy warunków pracy robotników i podniesienia poziomu ich kultury. Zabiegał o rozszerzenie ustawodawstwa fabrycznego, mającego chronić interesy robotników.
To jego pisma studiował Richard Armitage przygotowując się do roli Thorntona.

Dziennik Charlesa Greville‘a (1794-1865) jest ilustracją ewolucji monarchii angielskiej w pierwszej połowie XIX wieku.

James P. Kay-Shuttleworth (1804-1877), napisał m.in. pamflet "The Moral and Physical Condition of the Working Classes Employed in the Cotton Manufacture in Manchester"

Eugene Buret, francuski socjalista (1810 - 1842). Autor pracy " La misère des classes laborieuses en Angleterre et en France"

-----------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------

Robert Owen był inicjatorem zmian w sytuacji robotników.
W swojej szkockiej przędzalni bawełny Owen wdrożył własne teorie, które miały zapewnić ludzkości postęp. Były to pierwsze reformy socjalne. M. in. skrócił czas pracy dorosłych z 17 do 10 godzin dziennie. Zabronił zatrudniania dzieci poniżej 10 lat. Zniósł system kar. Przyczynił się do reformy angielskiego prawa pracy, co zostało w 1819 roku uwieńczone ustawowym zakazem pracy dzieci poniżej lat 9.

Ponadto wprowadził u siebie wiele urządzeń patronalnych jak domy robotnicze ze stołówkami, kasy oszczędności, kasy chorych i emerytalne, spółdzielnie konsumentów, szkoły dla dzieci robotników, sprzedaż towarów po kosztach własnych. W oparciu o pomysły Owena zaczęły powstawać związki zawodowe oraz spółdzielnie produkcyjne i spożywców. Pierwsza spółdzielnia w Rochdale w 1844 roku.

za: http://historia-mysli-eko...izm:robert-owen

Oczywiście Robert Owen nie był pewnie pełnym pierwowzorem postaci Johna Thorntona, ale...
Trochę na jego temat:

Owen wychowywał się w atmosferze przepojonej duchem religijności i skromności. Jego ojciec był drobnym rzemieślnikiem, parającym się siodlarstwem. Jak sam napisał w autobiografii Owen o sobie: jako siedmioletni chłopiec autor został pomocnikiem w szkole elementarnej [...] kiedy miał 9 lat, jeden z sąsiadów w jego mieście rodzinnym (na kresach księstwa Walii) wziął go do pomocy w sklepie towarów kolonialnych i sukienniczych.

Tak zaczęła się kariera zawodowa Owena. Już rok później (w wieku 10 lat!) powędrował do Londynu w poszukiwaniu pracy, i tam zawarł umowę na trzy lata z magazynem towarów włókienniczych w mieście Stamford. Od tego czasu sam się utrzymywał.
Jego przełożony niejaki pan McGuffog, sukiennik, posiadał wcale pokaźną bibliotekę, w której żądny wiedzy chłopak, mimo zawodowych obowiązków, potrafił spędzać pięć godzin dziennie. Tu po raz pierwszy zetknął się z dziełami mistrzów oświecenia z Johnem Locke’m na czele.

W następnych latach Owen systematycznie awansował, pracując nieraz po 16 godzin na dobę (nie było to zresztą wówczas niczym niezwykłym). Nie mając jeszcze 18 lat założył, pożyczywszy od brata 100 funtów, własne przedsiębiorstwo w Manchesterze – nowej, perspektywicznej, dynamicznie rozwijającej się bawełnianej "ziemi obiecanej". [..] Bogaty przemysłowiec Drinkwater zaproponował Owenowi stanowisko menedżera w swojej nowej przędzalni. [..] Niepełna dwudziestodwuletni Owen zatrudniał wtedy 500 robotników, mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy obsługiwali te wówczas jeszcze rzadkie przędzarki mechaniczne. Jego zakład stanowił awangardę rewolucji przemysłowej.

Młody menedżer, znający już na wylot prawidła rynku włókienniczego, szybko zdał sobie sprawę, jak opłacalne może być przetwórstwo amerykańskiej bawełny, i dzięki temu stał się jednym z najlepszych ekspertów tej gałęzi przemysłu. W tym samym czasie wstąpił do modnego Towarzystwa Literacko-Naukowego, gdzie zetknął się z najwybitniejszymi umysłami epoki.[..] Nieustannie awansował. W 1797 roku został menedżerem Charlton Twist Company, działającej głównie na rynku szkockim.

Podczas jednego z pobytów w Szkocji poznał Davida Dale’a, właściciela fabryk w New Lanark. Znajomość okazała się bardzo owocna: wkrótce Owen ożenił się z córką znajomego, a w 1800 roku stał się współwłaścicielem zakładu teścia, rozpoczynając największą przygodę swego życia.

Zarządzając fabrykami New Lanark, rozmieszczonymi na 150 akrach i zatrudniającymi 2 tys. ludzi, Owen stał się znany w całej Europie. Potężne, lecz zaniedbane i źle prowadzone zakłady przemienił w kwitnący raj kapitalizmu. Jednocześnie był pionierem w sferze praw socjalnych dla pracowników, co współcześni uważali za fanaberie ekscentryka.[..]

Kiedy młody Robert Owen zjechał w 1800 roku do małej przemysłowej osady New Lanark, ujrzał przed sobą cztery przędzalnie bawełny, wielką wytwórnię maszyn, spore gospodarstwo rolne i osiedle robotnicze zamieszkane przez 2 tys. osób. To miało być jego królestwo.

Miasteczko niczym nie różniło się od innych osad przemysłowych, powstających jak grzyby po deszczu w gwałtownie rozwijającej się Wielkiej Brytanii. Dzieci, nawet sześcioletnie, pracowały na równi z dorosłymi, przeważnie kilkanaście godzin na dobę. Istniejące gdzie niegdzie szkoły czy przytułki – skutek inicjatyw dobroczynnych i filantropijnych, nie wystarczały wobec rosnącej błyskawicznie liczby robotników. Chaos typowy dla wszystkich okresów przejściowych – a takim była epoka narodzin nowoczesnego kapitalizmu – owocował zaniedbaniem edukacji pracujących dzieci, strasznymi warunkami sanitarnymi, mieszkaniowymi. Wrażliwy kapitalista postanowił to zlikwidować.

Po zracjonalizowaniu zarządzania zakładami uznał, wbrew ówczesnym ekonomistom i teoretykom, że poprawa losu pracowników podwyższy, a nie obniży, zyski przedsiębiorstwa.

Jego polityka w stosunku do zatrudnionych uderzająco przypomina dzisiejsze, uregulowane prawnie stosunki w zakładach pracy. Działalność Owena w tym względzie była tak nowatorska, że długo nie spotkała się z uznaniem samych zatrudnionych. Nieufność przełamała jego postawa podczas kryzysu w przędzalniach brytyjskich, kiedy w 1806 roku Stany Zjednoczone nałożyły embargo na eksportowaną bawełnę. Owen, w przeciwieństwie do innych przedsiębiorców, nie zwolnił ani jednego pracownika.

Jak pisze Thomas, pełne stawki płacono za utrzymywanie maszyn w czystości i porządku i to przez 4 miesiące. Ten zasiłek w wysokości pełnej pensji kosztował 7 tys. funtów. Przedsiębiorcy pukali się w czoło. Owen podczas przesłuchania przed komisją Izby Gmin oświadczył: zawsze uważałem, że te 7 tys. funtów były najlepiej zainwestowaną częścią naszego kapitału.

Szkoły dla dzieci robotniczych w New Lanark należały do cudów swej epoki. W latach 1815–1825 odwiedziło zakłady i przyzakładowe szkoły co najmniej 20 tys. turystów, a wśród nich przyszły car Mikołaj I. Owen założył trzy typy szkół. Pierwszy – właściwie żłobek połączony z przedszkolem – był przeznaczony dla dzieci do 6 roku życia, drugi dla uczniów do 10 roku życia, trzeci dla młodzieży starszej, nawet dwudziestopięciolatków. Te ostatnie pracowały w trybie wieczorowym. W sumie w 1806 roku do szkół uczęszczało prawie 800 osób.

Metody wychowawcze w tych placówkach także wyprzedziły swą epokę. Były całkowicie świeckie i laickie, dzieci otaczano w nich atmosferą życzliwości, w nauczaniu posługiwano się pomocami wizualnymi, latem urządzano zajęcia na dworze, nie zaniedbywano wychowania fizycznego.

Obowiązek nauki dotyczył tak chłopców, jak i dziewczynek. Znaczenie jakie Owen przywiązywał do działalności szkół było efektem jego fascynacji pismami Locke’a, szczególnie przekonaniem, że psychikę dziecka można w 100 procentach ukształtować w procesie wychowania.[..]

za:
Patryk Pleskot, OWEN – CZŁOWIEK, KTÓRY WYNALAZŁ WSPÓŁCZESNOŚĆ
"Mówią Wieki"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz