Strona poświęcona Elizabeth Gaskell

czwartek, 20 listopada 2025

Miłość i władza w "Północ i Południe": duchowa i społeczna ewolucja Margaret Hale

 
Dr John Pikoulis - starszy wykładowca w Department of Continuing Studies oraz w Department of English na Uniwersytecie w Cardiff opublikował w 1976 roku ciekawy artykuł o "Północ i Południe" Elizabeth Gaskell. 

Artykuł stanowi pogłębioną analizę powieści Elizabeth Gaskell, w której tematem przewodnim jest związek między miłością i władzą oraz ich wpływ na rozwój osobowości głównej bohaterki - Margaret Hale. 
Pikoulis podkreśla ścisły związek między Północ i Południe a twórczością Charlotte Brontë, zarówno pod względem tematycznym, jak i psychologicznym. Według autora, to właśnie Brontë - jej losy, charakter, siła i cierpienie - ukształtowała sposób myślenia Gaskell o kobiecym dojrzewaniu i duchowym zmaganiu, co pozwoliło jej stworzyć pierwszą w pełni dojrzałą, wiarygodną psychologicznie bohaterkę. Margaret, tak jak bohaterki Brontë, żyje pomiędzy ograniczeniami społecznymi a własnym, silnym pragnieniem wolności oraz działania.  Poniżej streszczenie tego artykułu.

Osiemnastoletnia Margaret Hale pojawia się w Północy i Południu jako postać od początku naznaczona cieniem cierpienia - ubrana na czarno, podporządkowana kaprysom salonu, a jednocześnie wewnętrznie niepokorna. Ta jej pierwsza scena zapowiada bohaterkę, która nie godzi się na społecznie narzucone role i ograniczenia, podobnie jak bohaterki Charlotte Brontë.  
W tle powieści Gaskell pobrzmiewają więc tematy znane z książek Brontë: konflikt między klasami oraz pragnienie kobiet, by poszerzyć przestrzeń swojego życia. Inspiracja jest świadoma i głęboka - nazwisko „Helstone” zostało wręcz zaczerpnięte z Shirley jako hołd złożony pisarce, której wewnętrzny krajobraz stał się dla Gaskell punktem odniesienia. Równocześnie autorka Północy i Południa patrzyła na Charlotte przede wszystkim nie jak na Currer Bell, lecz jak na kobietę zmagającą się z samotnością, domowymi ograniczeniami i bólem niespełnienia. Jej twórczość podziwiała, lecz widziała też, jak wiele kosztował ją konflikt między wewnętrzną siłą a narzuconymi granicami. 
Gaskell, wolna od takiego wewnętrznego rozdarcia, mogła traktować własne pisanie jako sposób udzielania wsparcia, którego nie potrafiła okazać wprost - ani listem, ani wizytą, ani publiczną interwencją. Właśnie dlatego Północ i Południe stało się dla niej przestrzenią pomocy Brontë, podobnie jak wcześniej Mary Barton czy Ruth były jej wkładem w sprawy społeczne.

Gaskell czuła się niezdolna do bezpośredniego działania, lecz w powieści mogła mówić z mocą, której brakowało jej w życiu. Zrozumiała także, jak głęboka była samotność Charlotte - jej poczucie nieatrakcyjności, doświadczenia odrzucenia, tęsknota za czułością - i jak bardzo te cechy wpływały na jej pisarstwo. Wspominając o niej w listach, Gaskell mimowolnie kreśliła portret przyszłej Margaret Hale: kobiety obarczonej obowiązkami, pełnej dobroci i wewnętrznego hartu, a zarazem ukształtowanej przez cierpienie.

To duchowa obecność Charlotte Brontë sprawiła, że Północ i Południe przewyższa pod względem artystycznym Mary Barton. W nowej powieści Gaskell połączyła prywatne losy bohaterki z przemysłową rzeczywistością, czyniąc z jej dojrzewania i kontaktu ze światem robotników jeden spójny proces. W Mary Barton te sfery pozostawały rozdzielone, a emocje bohaterki oderwane od szerszego kontekstu. W Północy i Południu przeciwnie - zrozumienie społeczeństwa, porządku świata i ludzkich namiętności splata się w jedną całość. Dzięki nauce wyniesionej z twórczości Brontë, Gaskell stworzyła w Margaret Hale pierwszą w pełni wiarygodną, złożoną bohaterkę: dobrą i wrażliwą, ale też kształtowaną przez ból, empatię i doświadczenie innych ludzi.

Margaret, podobnie jak bohaterki Charlotte Brontë, pozostaje głęboko samotna, choć u Gaskell jej wewnętrzne rozdarcie nie jest aż tak mocno wpisane w narrację, dlatego podobieństwo między nimi łatwo umyka. Widać je jednak wyraźnie w chwili, gdy ma opuścić Harley Street i wrócić do Helstone. Powrót do rodzinnego miejsca cieszy ją, ale równocześnie boli: uświadamia sobie, że dystans, który dzieli ją od rodziny Shawów, odsłania jeszcze większą obcość w relacjach z własnymi rodzicami. Matka jest przywiązana bardziej do Dixon, ojciec nie potrzebuje nikogo do zwierzeń, a londyńskie życie również nie dało jej prawdziwego zakorzenienia. W efekcie Margaret funkcjonuje w przestrzeni ciągłego przesunięcia i przemijania, a jej lojalność wobec Shawów czy rodziców jest zarazem próbą rozpoznania własnego miejsca i próbą ukojenia samotności. W Helstone, gdzie kiedyś była „dzika jak leśne zwierzę”, ma nadzieję odzyskać utraconą całość.

To miejsce jednak inaczej znaczy dla każdego członka rodziny. Matka widzi w nim jedynie odludzie i przeszkodę w „cywilizowanym życiu”, ojciec - parafię, która zmusza go do głoszenia tego, w co już nie wierzy. Dla Margaret Helstone nie jest ani domem, ani historią, lecz przede wszystkim lasem: przestrzenią naturalnej cnoty, wolności i instynktu. Tam, wśród drzew i wrzosowisk, odzyskuje swoją pierwotną energię, podobnie jak Jane Eyre odnajdywała siebie w wędrówkach po naturze. Jednak i w tym miejscu dostrzega cień niepokoju: coś w domu jest „nie tak”, a wioska straciła dawną harmonię. Nie jest już ogrodem, lecz lasem - chaotycznym i samotnym, pozbawionym dawnego poczucia wspólnoty.

W ten sposób Margaret doświadcza rozpadu tradycyjnego wiktoriańskiego obrazu wsi. Natura wciąż zachowuje symboliczny blask, ale wieś jako realna forma życia traci swoją wartość. Stąd jej droga prowadzi w stronę Londynu, choć i tam zastaje skostniały porządek społeczny, który nie daje żadnych perspektyw. Odrzucenie oświadczyn Henry’ego Lennoxa - człowieka dobrego, lecz uformowanego przez konwenanse — staje się symbolem tego, że Margaret nie potrafi już funkcjonować w ramach salonowego, pełnego pozorów świata. Jest jednocześnie rozsądna, uparta i wciąż trochę "z lasu", gotowa spotkać takich ludzi jak Thornton, z którymi połączy ją wspólna walka o nowe formy ludzkiej wolności.
Helstone i Milton ukazują jej dwojakie oblicze tej samej prawdy: zarówno natura, jak i maszyna dają człowiekowi dostęp do mocy, której użycie wymaga odpowiedzialności. Dlatego właśnie Margaret musi opuścić swój „leśny raj” - wyrusza w świat, który zmusi ją do przemyślenia na nowo wartości wyniesionych z natury i do ich rozszerzenia o doświadczenie miasta, przemysłu i społecznych konfliktów. Jej wędrówka staje się jednocześnie drogą duchową, emocjonalną i społeczną: ma wzmacniać wiarę, otwierać ją na namiętność i uczyć, jak łączyć podzielony świat właścicieli i robotników, wsi i miasta, natury i cywilizacji.
Każdy z tych poziomów przynosi trudności - cierpienie, które wystawia na próbę wiarę; napięcia między ciałem a poczuciem obowiązku; konflikt różnych wizji życia. Jedyną siłą zdolną scalać te rozdarcia okazuje się miłość: duchowa, erotyczna, ludzka. Dla Margaret miłość jest nierozerwalnie związana ze służbą, i to ona staje się główną wartością, którą odkrywa w świecie pozbawionym prostych punktów oparcia.

Margaret, początkowo nieszczęśliwa i wykorzeniona, staje wobec obcego, budzącego lęk świata Milton. Jej pierwsze opisy miasta - pełne niechęci i kontrastu wobec zielonego Helstone - stopniowo łagodnieją dzięki rosnącej wnikliwości i otwartości. Milton jawi się jako świat upadły, ale także nieznany, wymagający oswojenia i gotowości na inne doświadczenie niż to, które znała dotąd. Mimo związanego z przeprowadzką cierpienia, Margaret podejmuje trud rozumienia ludzi, ponieważ silnie pragnie wzajemnego uznania i bliskości we wspólnocie.

Kontrast między „ponurą Północą” a słonecznym, beztroskim Korfú, gdzie mieszka jej kuzynka Edith, ujawnia, że Margaret ceni prostotę, pracowitość i szczerość mieszkańców Milton bardziej niż lekkie, rozrywkowe życie. W nowym otoczeniu doświadcza też większej swobody - ulice miasta, z ich bezpośredniością, przypominają jej leśne wędrówki i wzmacniają świadomość własnej cielesności oraz obecności mężczyzn.

Najważniejszy przełom następuje, gdy poznaje rodzinę Higginsów. Odkrywa w nich te same wartości, które ceniła w Helstone, i dzięki temu Milton przestaje być anonimowym miastem fabrycznym, a staje się miejscem konkretnych, rozpoznawalnych ludzkich relacji. Ten „ludzki element” pozwala jej odnaleźć wśród robotników wspólnotę, język i przyjaźń. Jednocześnie kontrast z postawą jej matki - reprezentantki starej arystokracji - uwydatnia, jak głęboko Margaret wrosła w lokalne życie i jak bardzo odrzuca utylitarne, chłodne relacje społeczne.

Kiedy jednak zaczyna naprawdę rozumieć ludzi Milton, dostrzega również niesprawiedliwość systemu gospodarczego, który odbiera im właśnie te cechy i możliwości, jakie ona w nich odkryła. Świadomość „ludzkiego elementu” oraz osobista więź z robotnikami stają się fundamentem jej dojrzewania - także politycznego. Dzięki temu zdobywa moralną siłę, by przeciwstawiać się społecznemu porządkowi i opowiadać się po stronie tych, których losy stały się dla niej bliskie.

Margaret, słuchając dumy Thorntona z potęgi przemysłu, dostrzega nie tylko jego osiągnięcia, lecz także ciemną stronę „politycznej ekonomii”, która podporządkowuje ludzi mechanicznej sile i redukuje relacje społeczne do czystego rachunku materialnego. Nie sprzeciwia się samej technologii, lecz ideologii, która usprawiedliwia nierówności i obarcza winą ubogich, jak Higgins, a wychwala tych, którzy się wzbogacili, jak Thornton. Widzi, jak ten sposób myślenia niszczy robotników - dosłownie, jak w przypadku Bessy - oraz jak zubaża emocjonalnie także bogatych, czego symbolem jest zimny, ascetyczny dom pani Thornton.

Zarówno Thornton, jak i Higgins postrzegają świat jako pole walki klas: jeden musi „miażdżyć robotników”, drugi mówi o przemysłowej bitwie. Oboje uznają konieczność klasowego konfliktu za nieuniknioną i przestają dostrzegać wzajemną ludzką zależność.
Margaret ma jednak nad nimi przewagę: najpierw poznaje ich jako ludzi, dopiero potem jako przedstawicieli klas. Jej własna sytuacja - między bogactwem a ubóstwem - pozwala jej nie utożsamiać się z żadną stroną i podejmować rolę mediacji także na gruncie ekonomicznym. W tym zadaniu wspiera ją to, co ceni zarówno w Thorntonie, jak i w Higginsie: szczerość, brak próżności, otwartość na tradycję i gotowość do wewnętrznego rozwoju. Energia i ambicja Thorntona, choć czasem zbyt buńczuczna, ukazują jej nowe możliwości ludzkiego działania, które sprawiają, że dawny symbol Helstone traci dla niej znaczenie. 

Jednak idealizm ten szybko zostaje zestawiony z rzeczywistością: Thornton przedstawia jej środowisko przemysłowców podczas wystawnego przyjęcia, gdy robotnicy głodują w czasie strajku - kontrast, którego Margaret nie może zignorować. Mimo to w przemysłowcach dostrzega coś, czego nie widziała w londyńskiej arystokracji: przekonanie, że bogactwo powinno łączyć się z „postępowym” celem. Dzięki temu potrafi ich częściowo zrozumieć i współczuć im w sposób, który nigdy nie był możliwy wobec świata Harley Street.

Margaret fascynują mężczyźni z Milton nie tylko dlatego, że różnią się od londyńskiej arystokracji, ale także dlatego, że różnią się od niej samej. Jako cicha, niepewna siebie kobieta przygląda się „twardym mężczyznom”, wolnym od wewnętrznych skrupułów, które ją dręczą. Podziwia ich energię i pomysłowość, ale jednocześnie pragnie ich „pokonać” - moralnie i emocjonalnie - poprzez wpływ na ich postawy. Jej zainteresowanie ma więc charakter podwójnego napięcia: wewnętrznego i zewnętrznego.

Margaret nie chce być jedną z salonowych kobiet, redukowanych do roli ozdób i rozmów o służbie czy oranżeriach; pragnie wolności i uczestnictwa w życiu, które naprawdę coś znaczy. Dlatego też tak silnie odczuwa „burzową atmosferę” Milton - podobną do tej, którą niegdyś znajdowała w dzikiej naturze Helstone. Gwałtowne emocje robotników przypominają jej własną „łagodną gwałtowność” i tłumaczą jej sympatię dla Higginsów czy Boucherów. Z kolei pewność siebie Thorntona jednocześnie ją przyciąga i niepokoi.

Martin Dodsworth interpretuje powieść przede wszystkim jako historię dojrzewania uczucia Margaret do Thorntona, traktując społeczne tematy jako tło. Jego zdaniem wydarzenia rozdziału 22 -  rozruchy robotnicze - symbolizują jej przebudzenie erotyczne. Jednak prywatne i publiczne aspekty powieści nie stoją w opozycji: wzajemnie się przenikają. Thornton stoi przed tłumem niczym „posąg”, który tłum chce „rozbić na kształt ludzki” - a Margaret równocześnie próbuje uczłowieczyć zarówno jego, jak i robotników. 

Wydarzenia te odsłaniają sytuację dwóch najsłabszych grup XIX wieku: robotników i kobiet. Żadne z nich nie może sięgnąć po przemoc ani ślepe emocje; ich siła musi wypływać z miłości, która obejmuje pasję, ale jej nie ulega. Sympatia Margaret do robotników i jej niewypowiedziana miłość do Thorntona wyrażają się tym samym gestem: kiedy rzuca się, by go osłonić, chroni obie strony przed ich własną brutalnością. Po tym impulsie Margaret ogarnia głęboki wstyd - została niewłaściwie oceniona, podejrzana o próżność i romantyczne uniesienie. Jej naturalna skromność ściera się z faktem, że znalazła się w centrum wydarzeń, co dla niej samej jest źródłem gniewu, zakłopotania i poczucia, że zaprzeczyła własnym zasadom samokontroli.

Margaret przeżywa wewnętrzny kryzys po scenie na dziedzińcu, który ujawnia jej konflikt wobec Thorntona jako mężczyzny. Wstyd, jaki odczuwa, wynika z nagłego rozpoznania jego zmysłowej męskości - podobnej do Rochestera - czego dotąd nie doświadczała ani w domu, ani w świecie londyńskich kobiet. Od początku zachowywała wobec niego dystans, choć pociągała ją jego siła i determinacja. Między nimi rodzi się więc rywalizacja dwóch energii: jej moralnej wytrwałości i jego władczej mocy.

Ponieważ misją Margaret jest moralne „ocalenie” Thorntona, jedyną drogą przemiany może być miłość - w sensie chrześcijańskim, łączącym cierpienie, łaskę i odkupienie. To jedyna forma aktywności społecznej, jaką mogła przyjąć wiktoriańska kobieta, różna od bezosobowej, niemal nadludzkiej dobroczynności Florence Nightingale. Gaskell podziwiała Nightingale, ale uważała, że jej dobro wynika z natchnienia, a nie z relacji, podczas gdy Margaret działa poprzez więzi i emocjonalne zmaganie - bliższe dramatowi postaci Brontë niż eterycznej „świętości” Florence.

W miarę dojrzewania Margaret coraz bardziej pragnie własnej tożsamości w świecie zdominowanym przez męską władzę. Jej uczucie splata się z pragnieniem siły: władzy nad sercami mężczyzn, ale i nad sytuacjami, które ją otaczają. W scenie rozruchu jej czyn staje się nie tylko aktem współczucia, lecz także emanacją pewności siebie i dominacji. Podobnie dzieje się, gdy powstrzymuje Higginsa - wówczas on sam „uznaje jej władzę”.

Jej misja wobec Thorntona oscyluje więc między miłością a pragnieniem kontroli. Thornton reprezentuje męską energię fabryk i nowoczesności; jej reakcje -„łagodna gwałtowność”, siła woli, niemal despotyczna asertywność - czynią z niej równorzędną przeciwniczkę. Gest na dziedzińcu, podszyty również fantazją o heroizmie i sprawczości, ujawnia, że działania publiczne zaczynają dawać jej prywatne spełnienie.

Kulminacją tego napięcia jest scena oświadczyn. Thornton wyznaje miłość, a Margaret reaguje jak wobec siły, która zagraża jej niezależności. Jego namiętność postrzega nie jako uczucie kochanka, lecz wyzwanie rzucone jej woli. Przeraża ją, że mógłby podporządkować ją sobie emocjonalnie. Dlatego w ogóle nie zastanawia się nad własnymi uczuciami - zamyka je, nie dopuszcza do głosu. Odrzuca go, bo widzi w jego miłości próbę zdominowania, a w jego poglądach społecznych - odmowę uznania jej wizji moralnej wspólnoty.

Thornton może więc zostać przez nią przyjęty dopiero wtedy, gdy jego dotychczasowa filozofia zostanie obalona: gdy przestanie oddzielać życie prywatne od publicznego i otworzy się na „ogólną życzliwość”, której jej zdaniem mu brakuje. W istocie nie zdaje sobie sprawy, jak głębokie wyzwanie mu stawia. Ich relacja może się spełnić dopiero wtedy, gdy zostanie przez Margaret symbolicznie „pokonany”.

Reakcja Margaret na oświadczyny Thorntona nie wyrasta z jej uczuć jako jednostki, ale z szerokiego doświadczenia tego, jak wygląda miłość w świecie, który zna. Widziała już różne jej odmiany: posesywną miłość pani Thornton, wyrachowanie pani Shaw, rozczarowania małżeńskie pani Hale, pustkę emocjonalną Fanny, a także dziecinną paplaninę Edith. Wszystkie te przykłady tworzą dla niej katalog błędnych wzorów kobiecego życia i uczą, że samo „uczucie” niczego nie gwarantuje. Odrzucając Thorntona, Margaret broni więc przede wszystkim swojej wolności i własnych oczekiwań wobec przyszłości. 

Jednocześnie Margaret dojrzewa w świecie, który się gwałtownie zmienia. Epoka przemysłu i handlu, choć brutalna, otwiera przed nią przestrzeń, jakiej kobiety jej klasy wcześniej nie miały - szansę na działanie, na wyjście poza role narzucone przez południową kulturę. Ale właśnie w tej nowej rzeczywistości widzi też, jak wiele niebezpieczeństw niesie model męskiej władzy, który uosabia Thornton jako zalotnik. Dlatego jej sprzeciw wobec niego jest jednocześnie walką o to, by jej własna pozycja w nowym porządku nie odtwarzała starych zależności.

Margaret nie wyrasta jednak z konformizmu - przeciwnie, pochodzi z rodziny buntowników. Jej ojciec zerwał z Kościołem, a Frederick z państwem; obaj uczynili to w imię moralności. Ta tradycja sprzeciwu przenika ją samą i wpisuje ją w szerszy nurt literatury wiktoriańskiej, w którym sumienie jednostki zaczyna dominować nad normami społecznymi. Właśnie dlatego bohaterki tej epoki często zderzają się z koniecznością odkupienia świata - a kiedy to się nie udaje, z jego odrzuceniem. W skrajnej formie prowadzi to do tragedii w rodzaju Tess Hardy’ego, a w Północ i Południe przyjmuje subtelniejszą postać: Margaret broni moralnego buntu Fredericka, uznając, że nieposłuszeństwo bywa cnotą, jeśli służy obronie skrzywdzonych. 

Paradoksalnie ta moralna doktryna nie obejmuje już strajkujących robotników. To, co usprawiedliwia Fredericka, nie może służyć wyjaśnieniu próby zabójstwa Thorntona. Powieść rozgrzesza Hale’ów i samego Thorntona, gdy łamią prawo z „dobrych motywów”, ale nie robotników, którzy czynią to w imię gniewu i desperacji. Margaret jest równie niekonsekwentna - zachęca brata do oczyszczenia się z zarzutów, a jednocześnie zataja prawdę o Leonardsie i nie dostrzega sprzeczności między tymi sytuacjami. Dopiero później pojmuje, że moralność nie zawsze daje się ocalić w sposób bezkolizyjny.
Gdy zaczyna kwestionować własne wcześniejsze decyzje, nagle odkrywa, że jej myśli bez przerwy wracają do Thorntona. To, co ją w nim niegdyś odstręczało - jego duma, jego siła, jego nieprzejednanie - zaczyna ją przyciągać, ale również podważać jej własną duchową pewność. Okazuje się, że to ona, która chciała uleczyć jego materialną dumę, sama pada ofiarą dumy moralnej, a balans między ich dwiema siłami - jej zasadami i jego energią - przechylił się na jej niekorzyść. Miłość domaga się teraz swojego miejsca, choć od początku była spleciona z pragnieniem władzy.
Zmienia się także jej stosunek do samego Milton. Margaret broni Północy i przemysłu przed zarzutami swojego środowiska, uniewinnia jego brutalność, widzi w nim energię i potencjał przemiany, którego nie ma na ospałym Południu. Thornton - niemal personifikacja regionu - staje się symbolem tej siły, której nie potrafi już odrzucać z dawną pewnością. Fascynuje ją, ale fascynacja ta wymaga przekształcenia: energię trzeba podporządkować zasadom, władzę zestroić z etyką.
Czy taka synteza jest w ogóle możliwa? To pytanie pozostaje otwarte - i właśnie na tym polega zasadnicza trudność Północy i Południa: miłość i władza mają się w nim spotkać na nowych warunkach, lecz powieść nigdy nie daje gwarancji, że warunki te da się spełnić.

Powieść w końcowej partii próbuje pogodzić ideał moralnej przemiany z rzeczywistością przemysłu, ale robi to kosztem wiarygodności Thorntona. Gaskell chce, by bohater pozostał silny, energiczny i „prawdziwy”, a jednocześnie był człowiekiem głęboko przemienionym i pokornym wobec Margaret - lecz te dwa obrazy trudno ze sobą pogodzić. Thornton, który miał ucieleśniać siłę północnego przemysłu, zostaje zmiękczony i moralnie „oczyszczony” do tego stopnia, że traci kontury: staje się coraz biedniejszy i coraz bardziej cnotliwy, podczas gdy Margaret bogaci się i traci część swej wcześniejszej prawości, choć powieść nadal potępia go surowiej niż ją.

Ich relacja również ulega przesunięciu: Margaret traktuje Thorntona niemal jak partnera w transakcji, a nie równorzędnego kochanka. Dopiero gdy mężczyzna upokarza się przed nią i gdy ona odbywa symboliczną pielgrzymkę do Helstone, może przyjąć go na własnych warunkach. Staje się nie tylko obiektem jego uczuć, ale kimś, kto sprawuje władzę nad jego sumieniem - kimś, kto „posiada” go tak, jak on mógłby kiedyś „posiadać” robotników. Ich ostatnia rozmowa, choć podszyta dowcipem, ma język wymiany handlowej: nawet róże z Helstone są przedmiotem kupna i sprzedaży, a dawne uczucie Margaret do Thorntona przypomina jej dawną obojętność wobec zwiędłych kwiatów. Miłość dochodzi do skutku, ale napięcie między uczuciem a władzą zostaje rozwiązane na korzyść tej drugiej. 

Podobnie wygląda finałowy porządek społeczny. Pieniądze są w powieści stale obecne - brudne, obciążone cierpieniem, ale w finale mają stać się „oczyszczone”: fortuna Bella przechodzi na Margaret, Margaret inwestuje ją w Thorntona, Thornton odzyskuje pozycję, robotnicy akceptują „nowego mistrza”. Handel i przemysł mają zostać napełnione nową, ludzką treścią. Jednak Gaskell nie spełnia w pełni własnej obietnicy - Thornton, którego Margaret poślubia, nie jest już dawnym mistrzem przemysłu, tylko kimś ukształtowanym na jej obraz, a więc pozbawionym części pierwotnej siły, która ją do niego przyciągała.

Wszystkie trudności biorą się z napięcia między realiami Manchesteru epoki przemysłowej a moralnym ideałem, który pisarka próbuje narzucić światu przedstawionemu. Gdy Gaskell opisuje konflikt klas i społeczne fakty, jest przekonująca; kiedy jednak próbuje nad nimi poetycko „zwyciężyć”, kontrola nad opowieścią zaczyna jej się wymykać. Pojednanie Thorntona z robotnikami, rezygnacja ze spekulacji, jadalnie, finansowe „linie życia” - to piękne gesty, ale bardziej literackie symbole niż realistyczne rozwiązania.

W rezultacie druga połowa powieści coraz bardziej odchodzi od rzeczywistości na rzecz wizji moralnej i poetyckiej. Nie jest to jednak oszustwo, lecz świadomy wybór artystyczny: Gaskell pozostawia czytelnika w przestrzeni, gdzie wyobraźnia próbuje przekształcić twarde fakty świata przemysłowego, pokazując napięcie między społeczeństwem a sumieniem jednostki - napięcie, którego nie da się całkowicie usunąć.

Gaskell jako obserwatorka życia społecznego widzi więcej, niż jest w stanie pogodzić z rolą moralnej mediatorki. Jej intuicje pozwalają jej z ogromną ostrością ukazać niesprawiedliwości Manchesteru, ale zarazem utrudniają stworzenie wiarygodnego rozwiązania dla „grzechów fabrykantów”. Jako córka swojej klasy i epoki - a także swojego wyznania - powtarza konwencjonalną myśl, że robotnicy mają słuszne, choć błędne pretensje, natomiast racja zasadniczo leży po stronie właścicieli, których obowiązkiem jest jedynie większa dobroczynność i lepsza komunikacja. Taką wizję naprawy systemu podsuwa Północ i Południe: przemysł ma działać łagodniej, bardziej po chrześcijańsku, dzięki dobrej woli fabrykantów.
Ale jej wyobraźnia idzie znacznie dalej niż to. Powieść pokazuje, że moralność i bogactwo są u Thorntona nie do pogodzenia, a prawdziwy dialog z robotnikami staje się możliwy dopiero wtedy, gdy znika stosunek zależności ekonomicznej. To już nie reforma, lecz myślenie o radykalnej zmianie. Pan Bell żartuje, że Margaret jest „demokratką, socjalistką, republikaninką” - ale w gruncie rzeczy trafia w sedno. Wyobraźnia Gaskell jest buntownicza, choć jej deklaracje i publiczny ton pozostają umiarkowane.

Ten bunt objawia się również w Cranford, które pod pozorem pastoralnej, sentymentalnej opowieści okazuje się wywrotowe: przeciwstawia logikę rynkowej konkurencji logice współczucia i odpowiedzialności. Uczucia panny Matty stają się wzorem dla samego Thorntona. To tak, jakby Gaskell nakazywała Miltonowi działać według zasad Cranford - a to żądanie radykalne, niemal utopijne.
Stąd ironia jej deklaracji, że nie zna się na „ekonomii politycznej”. W rzeczywistości rozumie ją bardzo dobrze i właśnie dlatego jej powieści są jej sprzeczne: ukazują nierówność jako fundamentalną niesprawiedliwość, której nie da się naprawić samą dobroczynnością. Gaskell wie, że współczucie - jeśli traktować je poważnie - jest postulatem politycznym, konkurencyjną wizją porządku społecznego. 

Dlatego w Północy i Południu przeciwstawia Milton Londynowi, energię Północy ospałej zamożności Południa, a w finale tworzy wizję, w której pieniądze z Oksfordu, londyńska ogłada i północna witalność łączą się w duchu Helstone. To wizja śmiała i twórcza, ale tak daleka od realiów, że autorka nie może powiedzieć, jak miałaby funkcjonować naprawdę - dlatego milczy.

W kolejnych powieściach odchodzi od tematyki przemysłowej nie dlatego, że ją porzuca, ale dlatego, że zaszła w niej tak daleko, jak było możliwe. A jednocześnie poszerza zakres swojej analizy. W Sylvia’s Lovers bada głębsze korzenie tego samego konfliktu: między namiętnością a prawem, impulsem a zasadą, lądem a morzem, przeszłością a nowoczesnością. Ukazuje wcześniejszą Anglię z jej spontanicznością, okrucieństwem i surowością jako tło, które doprowadziło do jej własnej epoki - i jednocześnie jako świat, wobec którego odczuwa melancholijny żal. Sylvia, podobnie jak Margaret, budzi się do samoświadomości między wolnością a społecznym ciężarem norm, unoszona tym samym „zachodnim wiatrem”, który daje nadzieję, ale i przynosi niepokój.
Tak Gaskell dochodzi do granic tego, co jej powieści mogą wyrazić: jej talent pozwala dostrzec zarówno realia przemysłowej epoki, jak i utopijne możliwości, których ta epoka nie mogła spełnić.

Elizabeth Gaskell w swoich powieściach z niezwykłą dbałością o szczegół odtwarza niemal zaginiony styl życia, ujawniając sympatie wobec dawnych wspólnot i ich intuicyjnego stosunku do świata. W Sylvia’s Lovers pokazuje proces dojrzewania jednostki i kraju, w którym dawna spontaniczność ustępuje miejsca materialnemu komfortowi, duchowemu cierpieniu i bardziej skoordynowanemu życiu moralnemu. Podobnie jak w North and South czy Wielkich nadziejach, rozwiązanie konfliktów odnajduje w chrześcijańskiej dobroci i miłości, jedynej sile zdolnej ocalić bohaterów od niszczących namiętności.

Cała twórczość Gaskell stanowi studium industrializacji – od oskarżycielskiego Mary Barton, przez poszukiwanie dróg wyjścia z impasu w North and South, po refleksję nad przemianą w Sylvia’s Lovers. Autorka ukazuje kontrasty między miastem a wsią, między tradycją a nowoczesnością, podkreślając, że wartości nie są jedynie ocalałe z przeszłości, lecz wypracowywane w trudzie codziennego życia. Margaret z North and South uczy się akceptować zmiany, dostrzegając w nich konieczny postęp, a jednocześnie przenosi dawne cnoty do nowego świata, w którym ciągłość i przemiana muszą współistnieć.

Gaskell unika zarówno sentymentalnego idealizowania przeszłości, jak i bezmyślnego optymizmu wobec nowoczesności. Jej siła tkwi w trzeźwym spojrzeniu, które łączy krytykę z wiarą w ludzi i w możliwość stworzenia systemu równoważącego tradycję z innowacją. W jej pisarstwie ukrytym motywem jest władza – cecha epoki, którą miłość potrafi przemienić i usprawiedliwić. 

Pikoulis uznaje "Północ i Południe" za najwybitniejszą powieść Gaskell, ponieważ łączy ona ideową odwagę, empatię społeczną oraz psychologiczną głębię z twórczym dialogiem z tradycją literatury kobiecej XIX wieku. Jednocześnie podkreśla, że moralna i emocjonalna siła powieści wynika z przekonania Gaskell, że miłość może być fundamentem rzeczywistej zmiany społecznej - pod warunkiem, że jej celem jest nie podporządkowanie, lecz wzajemna przemiana.

To właśnie połączenie wiary, doświadczenia życia w Manchesterze i kobiecej perspektywy sprawia, że Elizabeth Gaskell zasługuje na miano powieściopisarki najwyższego formatu, nie ustępującej Brontë czy Dickensowi.

------

Źródła: John Pikoulis, "North and South: Varieties of Love and Power”. The Yearbook of English Studies, Vol. 6, 1976
Ilustracje:  fotosy z miniserialu "Północ i Południe" (BBC 2004).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz